- Co?
- To ja się pytam co. Coś ty się na nią tak uwziął? - nie bardzo rozumiem.
- Ja?
- Nie. Ja. Co ci jest?
- Mnie? Absolutnie nic - pokręciłem nerwowo głową, zrywając kontakt wzrokowy.
- Nie wydaje mi się. Zjebałeś to po całości.
- Ale co niby zrobiłem?
- Przecież ci mówię. Schrzaniłeś - zmierzyłem go spojrzeniem, gdy odwrócił głowę przed siebie. Niby z jakiego powodu powinienem ją przeprosić? Moja wina była częściowa, jeśli była... Może faktycznie zachowałem się chamsko, biorąc pod uwagę, że właściwie stało się to nie z jej winy i jako nowa powinna mieć jakieś ulgi, według założeń obecnego społeczeństwa. Poza tym, cóż... posiadałem niezwykły talent do komplikowania sobie wszystkiego, nawet jeśli jest to banalnie proste. Westchnąłem, spoglądając w jej stronę. W sumie to fakt, powinienem ją przeprosić. To oczywiste. Ale obecna sytuacja i tak nie jest najlepsza. Nie znoszę tego robić. Nie lubię przyznawać się do błędów. Taka moja... wada. Ciężko jest wymówić to słowo - Przeproś ją - a ten co? Czyta w myślach? Zrobię to... ale nie przy wszystkich. I nie teraz.
- Są osoby, których nie lubi się od samego początku... - trzeba było go jakoś odgonić, bo zbyt wielką rację miał by ta rozmowa ciągnęła się dalej.
- Ale ona jest ładna - rzucenie tym niepodważalnym argumentem to już chwyt poniżej pasa. Nie zamierzam uczestniczyć w tej grze. Odwróciłem gwałtownie głowę.
- I co z tego? - wzruszyłem ramionami - Ładnych to jest połowa dziewczyn w Anglii - mruknąłem, nie przestając spoglądać w jej stronę. Ona nie jest ładna. Taka prawda. W dodatku niezwykle zmanierowana. Nie żebym był lepszy. Ona jest po prostu piękna. Stopniowanie przymiotników mogę uznać za zaliczone.
Nie podjechałem do niej. Przez całą drogę powrotną mało co się odzywałem, co jest wbrew mojej naturze. Nawet pani Blue to zauważyła. Od razu po zejściu ze swojego siwka, zapytała czy wszystko w porządku. Cóż, nie? Bo przez Imany, nieprzyjemnie gryzło mnie w środku. I czułem się źle. I nie rozumiem jak kłótnia z jedną osobą mogła tak na mnie wpłynąć.
Zaprowadziłem Morrigan do stajni, zdejmując z jej grzbietu siodło. Powinienem ją przeprosić? No nie Zain, to już przecież ustaliliśmy. No, ale kurde... co, mam do niej podejść i po prostu powiedzieć przepraszam? Bądź błagać o wybaczenie? Dobra, druga opcja odpada.
Przewiesiłem ręce przez grzbiet klaczy, opierając głowę o jej ciepłe ciało. Ludzie mają większe problemy w życiu, a ja ze zwykłymi przeprosinami mam problem. Cholera niech to...
- Dzisiaj wieczorem jadę do babci - usłyszałem ze strony korytarza i podniosłem głowę, spoglądając na Brooke.
- Okey - kiwnąłem głową, przejeżdżając po sierści Mori.
- Dobrze się czujesz? - dziewczyna zmrużyła oczy, wymieniając się ze mną spojrzeniem.
- Tak, dlaczego miałbym się nie czuć? - wzruszyłem ramionami, nieco chowając twarz za szyją karej.
- Dziwnie umilkłeś i nie skomentowałeś niczym... głupim bądź złośliwym? Ani razu nie słyszałam twojego głosu w drodze powrotnej, to aż niepodobne - westchnąłem, zakładając sobie na ramię ogłowie i podszedłem do wyjścia z boksu. Oparłem się o nie i uśmiechnąłem do dziewczyny.
- Moja egzystencja założyła się ze mną, że nie wytrzymam ani minuty w ciszy - uniosła kąciki ust.
- I co? - skrzyżowała ręce na piersi. Wyszedłem z boksu, zamykając go. Rozłożyłem ręce na boki.
- Chyba wygrałem, co prawda dosyć nieczysto, ale spór nadal trwa - spuściłem głowę - Podwieźć cię na dworzec? - spytałem, zmieniając temat.
- Jakbyś mógł. I jeszcze jutro rano... odebrać - odwiesiłem wszystko na miejsce i zaśmiałem się pod nosem.
- A nie za wygodnie panience? Dupkę tak wszędzie wozić?
- Trzeba korzystać z udogodnień - wzruszyła ramionami.
- I niby ja jestem jednym z nich? Chyba się obrażę - prychnąłem. Dziewczyna roześmiała się i wskazała głową na wyjście ze stajni. Poszła się pakować. Odprowadziłem ją wzrokiem, ponownie wzdychając. Powoli odwróciłem głowę w przeciwną stronę, zauważając w dali jasne włosy Imanuelle, stojącej jeszcze przy swoim koniu. Również skierowała swoje spojrzenie w moim kierunku z grobową miną. Nie do końca, bo jej ledwo widoczny uśmiech powoli zniknął. Przez chwilę tylko utrzymywaliśmy kontakt wzrokowy, wkrótce dziewczyna odwróciła się i wyszła. Również skierowałem się w swoją stronę.
Po treningach ogarnąłem się w miarę szybko by ramach rekompensaty za stracone zajęcia, z których uciekłem, udać się na zajęcia dodatkowe. A, że zazwyczaj nic ścisłego tam nie było, a polegały jedynie na graniu i śpiewaniu, co oczywiście nie sprawiało mi żadnego problemu, były w pewnej mierze dla mnie rozluźnieniem, czasem wolnym. Po nich, wedle życzenia Brooke, zawiozłem ją na dworzec. Było już późno i ciemno. Uroki obecnej pory roku. Zaczekałem razem z nią na pociąg, a po jej odjeździe wróciłem do akademii, od razu kierując się w stronę swojego pokoju. Usiadłem na łóżko, od razu opadając na nie plecami. Nie dość, że nie potrafię zasnąć o normalnej porze to jeszcze, sumienie czy cokolwiek w środku, dodatkowo to wzmacnia. Posadziłem Sharikę na swojej klatce piersiowej, drapiąc ją za uchem i ponownie wracając do rozważań nad sytuacją z Imanuelle. Miles ma rację. Niestety, ale taka prawda. Dobra, raz w życiu można siebie zbesztać. Przyznaję, nie tak miało wyjść i nie chciałem spowodować u niej takiej reakcji. A widziałem jak jej oczy się zaszkliły. I to chyba było najmocniejsze ze wszystkiego. Włączyłem muzykę, całkowicie ignorując fakt, że komuś to może przeszkadzać. Kiedyś ktoś powiedział, że współczuje moim sąsiadom. Niech mi wierzy lub nie, ja również im współczuję.
Wiem co zrobię.Wezmę prysznic. Zrobię cokolwiek by jakoś przetrwać wieczór. Jutro ją przeproszę. O ile będzie chciała ze mną rozmawiać. A wnioskując przez te dwa, niecałe dni to może być trudne.
Wyszedłem z łazienki, zgaszając światło w środku i od razu zwracając spojrzenie w stronę szafy, zauważyłem wyraziste, świecące w ciemności ślepia Shariki. Co za małpa jedna. Wszystkie bluzy są pozaciągane, bo ona upodobała sobie akurat tę półkę. Podszedłem, pochylając się i zwalając kotkę z jej miejsca. W tym samym momencie ktoś zapukał do drzwi, a właściwie to zaczął w nie walić. Uderzyłem głową w górną półkę, sycząc pod nosem i łapiąc za bolące miejsce. Ał, dlaczego...
Podszedłem do drzwi, przy okazji sprawdzając godzinę na zegarku. Wskazywał dokładnie 21:00. Uchyliłem delikatnie drzwi. Stała przed nimi Imannuele. Z twarzą jakby co najmniej sama śmierć do mnie przyszła. Zmierzyłem ją szybko spojrzeniem. Ma całkiem ładną piżamę, jeśli to była piżama. A wątpię, bo było za wcześnie. Choć ja byłem w samym ręczniku. Nie lepiej.
- Mógłbyś... - nie dokończyła, bo zamknąłem drzwi z nadal wyrysowanym skrzywieniem na twarzy. Matko, czego jeszcze ona ode mnie chce? Odczepiłem się? Odczepiłem. A ona z uporem wchodzi mi w drogę i pojawia się zawsze tam, gdzie wolałbym aby się nie pojawiała. A jej obecność pod moimi drzwiami była absolutnie niepożądana. Odszedłem od drzwi, podchodząc do łóżka, gdzie leżało już wszystko przygotowane do spania. Właściwie to zamierzałem zdjąć ręcznik, gdy do środka z hukiem pioruna weszła blondyna. Odwróciłem się, patrząc nieco zdezorientowany. Ona chyba zwariowała już kompletnie. Ale ta jej zaciętość jest tak niesamowita, że jestem pełen podziwu. Mimo nieprzyjemnej sytuacji, ma odwagę wejść do środka.
- Mógłbyś to... - stanęła na środku pokoju z delikatnie odchylonymi ustami i spuściła spojrzenie. Uniosłem brew do góry. Moje skrzywienie na twarzy jeszcze bardziej się uwidaczniało, tak... no nie wiem... żeby dziewczyna mogła przyswoić, że wcale nie jest mile widziana? Co ja wygaduję... Chciałbym tak myśleć.
- Mogłabyś w końcu wypowiedzieć to co chcesz mi powiedzieć, a przede wszystkim, pierwszorzędnie... pytanie, co tutaj robisz, jakim prawem i dlaczego stwierdziłaś, że wchodzenie do tego pokoju, jest dobrym pomysłem? - uniosła wzrok, zacisnęła zęby, a jej przeszywające spojrzenie stało się jeszcze groźniejsze niż przed chwilą.
- Mógłbyś to wyłączyć? Przeszkadza mi w nauce, bo jak dobrze wiesz, niektórzy są tutaj na poważnie - nie sądzę by tak myślała. Mówiła to bez wyrazu i z obojętnością, tylko wkurzenie mogło zakryć niby przejmowanie się szkołą. A była bardzo wkurzona.
- Em, nie mógłbym? To raczej oczywiste - odwróciłem się tyłem, nie zwracając większej uwagi na dziewczynę. Naprawdę nie wiem co ona sobie w tamtej chwili myślała, a nie będę jej się odwdzięczał takimi samymi słowami, bo poznając jej charakter, zdążyłem zauważyć, że to będzie tylko dolanie oliwy do ognia. Jest nieustępliwa. Uparta. I za wszelką cenę próbuje wygrać. Nigdy nie kończy pierwsza. W tym samym momencie muzyka ucichła, a właściwie została wyłączona. Odwróciłem głowę, patrząc zamurowany na Imany stojącą tuż przy moim sprzęcie. Ja się pytam. Jakim do cholery prawem?
- Możesz wyjść z tego pokoju i nie ruszać tego co nie twoje?
- Ładnie cię prosiłam o to żebyś wyłączył, ale nie pozwolę na odwracanie się plecami do mnie jak ośmioletnie dziecko, gdy jest obrażone - skrzyżowała ręce na piersi. Jak ośmioletnie dziecko!? Tylko to nie ja wchodzę komuś do pokoju... Bez komentarza tylko proszę, mniejsza o to co ja robię. Ja mogę. W przeciwieństwie do niektórych osób.
- Ładnie mnie prosiłaś? - podkreśliłem każde słowo z osobna - Według ciebie tamto to była prośba? Nie rozśmieszaj mnie. Poza tym, zdajesz sobie sprawę z tego, że zaraz jak wyjdzie to ja to włączę z powrotem?
- Oczywiście. Dalej zachowuj się jak cham, bo to ci najlepiej wychodzi. Wiesz co? Mógłbyś sobie odpuścić. Ja właśnie to zrobiłam - zacisnęła delikatnie drgające usta i wypuściła powietrze, jakby wcześniej nie mogąc tego zrobić.
- Nie zaprzeczę. Odpuszczać też nie przywykłem. Potrafisz nieźle ukrywać łzy - zapadła chwila ciszy. Nie wiem czy dziewczyna była zaskoczona, nie widziała co odpowiedzieć, myślała nad nią czy też po prostu nie zamierzała odpowiedzieć. Dlaczego tak trudno ją zrozumieć, wyczytać emocje?
- Nie płakałam - pokręciła głową, ściszając swój głos
- No tak, w końcu te szkiełka same pojawiły się w twoich oczach...
Odwróciła się bez słowa w stronę wyjścia i szybkim krokiem do niego dotarła. Złapała za klamkę, a zamek momentalnie puścił pod naciskiem jej dłoni. Nie mogłem dopuścić do kolejnej z rzędu sytuacji, kiedy to ona odwraca się kiedy chce, idzie kiedy chce, a potem i tak dochodzi do spięcia. Imany otworzyła drzwi w zamiarze wyjścia. Momentalnie znalazłem się przy niej, kładąc rękę na zimnym drewnie i nacisnąłem na nie z całej siły, tak że zamknęły się z hukiem. Dziewczyna uniosła głowę, a w jej oczach nie widziałem tyle co zaskoczenie, jak i zdenerwowanie połączone z delikatną niepewnością.
- Nigdzie nie pójdziesz - pokręciłem głową. Cofnęła się krok do tyłu, przechylając swoją głowę tak, że kosmyk blond włosów opadł jej na twarz. Natychmiast założyła go za uszy, a ja zdziwiłem się, że w ogóle zwracam uwagę na tak banalne detale, ledwie widoczne rzeczy, na które nie powinienem zwracać uwagi. Przewróciłem oczami, po chwili je zamykając i opierając tył głowy o ścianę. Dobra... jeśli nie przyjmie to trudno. Jakie trudno? Wtedy będzie porażka.
- Przepraszam... - wstrzymałem oddech, stając przed nią - Nie powinienem wtedy tego mówić, bo wiem, że nowe miejsce i w ogóle... ale to nie wytłumaczenie... Po prostu zachowałem się wtedy naprawdę chamsko w stosunku do ciebie i... w sumie teraz też, i wtedy, jeszcze przed... no rozumiesz - wpatrywała się bez słowa. Dlaczego ludzie to robią? Patrzą się w milczeniu. To denerwujące. I stresujące. Jak ja nawet na koncercie nie odczuwam takiego stresu - Wtedy faktycznie mogłem uchodzić za kompletnego dupka... - uniosła delikatnie brew, oczekując kontynuacji - I nie wyszło to najlepiej, dlatego proponuję sojusz? Jakoś ta znajomość nie zaczęła się zbyt dobrze, a mówią, że najważniejsze pierwsze wrażenie - choć ja pierwsze wrażenie wspominam dość dobrze. Bo było ono dobre na widok dziewczyny. Wbrew moim dotychczasowym słowom - Po prostu przepraszam cię za całokształt, począwszy od pierwszej rozmowy.
Imanuelle?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz