- Ładnie tu, co nie? - Strzemiona zarzuciła na siodło i machała nogami w przód i w tył, jak dzieciak... Prychnęłam.
- Tak, las jest subtelnym i spokojnym miejscem. - Powiedziałam z moim francuskim akcentem. - Wiesz, konie są już rozgrzane, możemy ruszać kłusem. - Mówiąc to przycisnęłam łydkę do boków konia, a on ruszył żwawym kłusem rozglądając się na boki co krok.
***
- Nucka, wiesz gdzie jesteśmy? - Zapytałam już rozeźlona sytuacją.
- Nie... nigdy tu nie byłam.
- Putain! - Zaklęłam po francusku. Zsiadłam z konia i przywiązałam go do jakiejś belki, to chyba miejsce biwakowe, jest nawet ognisko. Wyciągnęłam telefon z kieszeni, no oczywiście! Jakżeby inaczej! Brak zasięgu! Pieprzonego zasięgu! Rzuciłam tym ustrojstwem o ziemię i załamana złapałam się za włosy. Dominique podszedł do mnie i polizał moją dłoń. Przynajmniej ty nie jesteś walonym nieudacznikiem mimo, że jesteś psem...
<Nucka? Wielki zwrot akcji! xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz