- Nie podoba ci się, że jestem dla ciebie chodzącą tajemnicą? - dziewczyna chyba się spodziewała, że zapytanie mnie o cokolwiek, nie skończy się prostą odpowiedzią, tak jak konwersacja przewiduje. Wróciła spojrzeniem na drogę, nie reagując w żaden sposób. Miała punkt oparcia w całej sytuacji, bo musząc obserwować jezdnię, nie musiała patrzeć na mnie. Tym samym, mój złośliwy uśmiech wcale jej nie przeszkodził, choć miała świadomość, że jestem z siebie zadowolony.
- Niewiele- odpowiedziałem, znów przybierając poważny wyraz twarzy z uniesionymi kącikami ust. Tym razem jednak zmusiłem ją do odwrócenia głowy, akurat w momencie, gdy droga była prosta i bez przeszkód - Patrz na drogę, a nie na mnie - usłyszałem jak wypuszcza głośno powietrze z płuc i wraca spojrzeniem przed siebie.
- Wcale na ciebie nie patrzę - burknęła pod nosem, jak zawsze dumnie.
- Jasne - mruknąłem podobnie jak ona przed chwilą, próbując udawać jej ton - Każda tak mówi - doskonale wiedziałem jak bardzo denerwuje ją moje zapatrzenie w siebie. Tym razem, nie udając niczego, westchnęła przeciągle i chyba zamierzała zrezygnować z dalszej rozmowy. Spojrzałem na nią spod opadających kosmyków włosów i uśmiechnąłem się - Lubię denerwować ludzi, a szczególnie ładne kobiety. Mógłbym nazwać to moim hobby, ale czasem robię to nieświadomie. Po prostu, większość się do tego przyzwyczaja. Gdyby tak nie było, a my żylibyśmy w kraju z dostępem do broni, na pewno musiałbym wyemigrować - widziałem jak dziewczyna nieznacznie się uśmiecha, delikatnie kiwając głową na potwierdzenie moich słów. Zgadzała się z nimi, a mnie to bawiło.
- Mówisz tak, bo chcesz usprawiedliwić to, że mnie czasem wkurzasz? - nie wiem, czy to miało być pytanie, czy raczej rodzaj stwierdzenia, ale tak, czy inaczej, musiałem się z nim zgodzić. Choć nie nazwałbym to usprawiedliwianiem siebie.
- A wkurzam? - zadałem to pytanie, nie dlatego, że nie wiedziałem. Chciałem żeby City się zwyczajnie do tego przyznała.
- Sam mówiłeś, że potrafisz być denerwujący, więc odpowiedz sobie - wzruszyła ramieniem, ale gdy nic nie odpowiedziałem, skinęła głową - Tak, czasami mnie wkurzasz.
- Ale tylko czasami - podkreśliłem. Zachichotała.
- Jak udało ci się ugadać Emerson? - zadała kolejne pytanie - Znaczy... wiem, że ona jest bardzo towarzyska i nie ma problemu zaczęcia rozmowy z każdym, ale myślałam, że będzie stała po mojej stronie - wyczułem w jej zdaniu cień rozbawienia. Mówiła to żartobliwie, ale tym razem zamierzałem jej odpowiedzieć.
- I stoi - wzruszyłem ramieniem - Dobra z niej przyjaciółka. Powiedziała, że jak będę się mniej odzywał, to być może mnie polubisz - City tym razem roześmiała się, odchrząkując cicho.
- Naprawdę tak powiedziała?
- Nie, ale chciałem znać twoją reakcję - dziewczyna przewróciła oczami, nadal rozbawiona.
- A wtedy przy wyjściu?
- To tajemnica - triumfalnie uniosłem głowę, rozsiadając się w fotelu - Nie mogę ci jej zdradzić, bo to byłoby nie fair w stosunku do Emerson, Może ci kiedyś powie, zobaczymy.
- No dobra. Wiem, że nic nie zdradzisz, to wracając do tematu... Czymś się interesujesz jeszcze, oprócz muzyki?
- Różnie. Jestem otwarty na wszystko. Ambicja nie pozwala mi siedzieć w miejscu. Realizując jedno, znajduję sobie trzy inne. Postępuję bardzo nieszablonowo, choć uważam to za wyjątkowy plus w całej mojej osobowości. Nawet w muzyce. A co do zainteresowań... to mam parę specjalnych. Umówmy się tak - odwróciłem się bardziej w jej stronę. Delikatnie zaskoczona zwrotem akcji, kątem oka spojrzała na mnie, nadal skupiona na drodze. Cieszę się, że traktuje moje auto i to, że pozwalam jej prowadzić, za coś ważnego, choć wiem także, że sam jej charakter nie pozwala jej przyjąć obojętności w tej kwestii. Ciekaw jestem tylko, czy to zauważa - Ja powiem ci wszystko o sobie, co tylko chcesz wiedzieć, za to ty zdradzisz mi, co mam robić żebyś nie czuła przynajmniej chęci zamordowania mnie w pewnych sytuacjach. Oczywiście, oprócz takich, gdzie chodzi o twoje zdrowie, bo pomimo, że ja często o nim nie myślę, nie lubię jak ktoś je ignoruje. Życie to życie, jest ważne u każdego. Nawet jeśli to zwykłe przeziębienie - uniosła wyżej podbródek, zastanawiając się nad swoją zgodą co do tego układu. Ja uważam, że jest on sprawiedliwy. Naprawdę, pomimo tego, że jestem znany, nie znoszę opowiadać o sobie w momencie, gdy przychodzi to na poważnie. Wizerunek to jedno, osoba to drugie i choć na siebie się nakładają, istnieją pewne różnice.
- I odpowiesz mi na każde pytanie o tobie, które zadam? Bez zbędnego unikania, wykręcania i swoich narcystycznych pobudek?
- Tego ostatniego nie mogę ci obiecać, ale... powiedzmy, że się postaram. Chyba nie odrzucisz tego ogromnego gestu z mojej strony?
- Masz rację, nie odrzucę. Poza tym, powiedzenie tobie, czego masz nie robić by mnie nie denerwować, jest strasznie banalne w porównaniu do tego, że będę wypytywać o całe twoje życie - spostrzegła.
Skrzywiłem się nieznacznie.
- Być może, ale biorąc pod uwagę, że mam Emerson jako niezawodnego informatora do spraw pod pseudonimem FELICITY, nie muszę się wypytywać ciebie o... o ciebie - przyznała mi racje i zacisnęła mocniej ręce na kierownicy.
- Dobrze, to pierwsze pytanie zanim będziemy na miejscu. Już niedaleko - rozejrzała się szybko po okolicy i wróciła spojrzeniem przed siebie - Co cię skłoniło do nauki w Morgan?
- Serio? Myślałem, że zadasz poważniejsze pytanie.
- To bardzo poważne pytanie. Pamiętaj o umowie - posłała mi wymowne spojrzenie. Przewróciłem oczami, wiedząc, że ta umowa na pewno będzie mnie kosztowała dużo wysiłku. Podobnie jak nasza poprzednia.
- Tak jak wcześniej mówiłem - zacząłem, opierając się w pełni plecami o siedzenie - Znajduję sobie jedno zainteresowanie, które budzi trzy nowe. Były różne powody, dla których zdecydowałem się na naukę tutaj. Z jednej strony Morrigan, której potrzebna jest moja uwaga. Z drugiej, chciałem po prostu odpocząć. Stadnina jest oddzielona od świata, w którym zaistniałem, więc mam tu okazję pobyć Zainem Malikiem. Nauka tutaj do ogromny plus do całego życia, więc się zdecydowałem. W Anglii mam połowę rodziny i przyjaciół. Choć mojej menadżerce nie spodobał się ten pomysł, to pewnie się domyślasz, ale jak już coś postanowię, to do realizacji tego dążę. Nie mam powodów by żałować przyjazdu tutaj, chociaż... nie wszystko było tak jakbym chciał - dziewczyna zmrużyła oczy, kiwając naraz głową. Spojrzałem na nią z uniesionymi brwiami. Odwzajemniła to, odwracając głowę.
- Widzisz, jednak można rozmawiać bez zbędnych złośliwości - uśmiechnęła się zadowolona.
- To nie ja jestem tu złośliwy.
- No masz. A już myślałam, że dasz radę.
- Nie podpuszczaj mnie, mała wredoto - roześmiałem się, zauważając w dali lokal, w którym pracuje City - Zresztą popatrz. Puściłem ciebie w takim stanie gdziekolwiek z pokoju. Powinnaś siedzieć pod kołdrą.
- Obiecuję ci, że nic nie zrobi mi lepiej niż ciepła pizza.
- No i super. Trzymam cię za słowo. Teraz moja kolej, zanim się zatrzymamy. Co we mnie ciebie najbardziej irytuje?
City zatrzymała się na parkingu, wyłączyła silnik i mruknęła cicho pod nosem w zastanowieniu. No chyba nie ma tylu rzeczy, które naprawdę ją bardzo irytują. Spojrzała na mnie, a ja miałem wrażenie, że mi się przygląda. Jak cokolwiek wspomni o wyglądzie, to chyba się na nią obrażę. Jestem cierpliwy, gdy tego chcę, ale siedząc w samochodzie z przyglądającą ci się dziewczyną, robi się coraz bardziej krępujące. I to nie z tych oczywistych powodów, ale z takich, że chcę aby w końcu coś powiedziała.
- Daj mi moment. Wejdziemy do środka, zamówimy jedzenie i wtedy ci powiem. Zgoda? - odpowiedziała nadzwyczaj promiennie. Zastanawiam się, czy moje pytanie i miejsce, do którego idziemy, nie stanie się jej odpłatą za nadobne. Odchyliłem do tyłu głowę.
- Zgoda. Aczkolwiek, wiesz jak trudno będzie mi się przez ten czas skupić? - otworzyłem drzwi i wysiadłem z auta, spoglądając w jej stronę.
- Wiem, ale wierzę, że dasz radę - podeszła do mnie i oddała mi klucze z uśmiechem. Poprawił jej się humor? Albo poczuła się w końcu na siłach. Nie wiem, ale wygląda na pewno lepiej niż poprzednio. I chyba już nie dąsa się tak bardzo o to, że załatwiłem jej całodzienny pobyt w pokoju. Teoretycznie, bo właśnie nie jesteśmy w akademiku, ale przy wejściu do lokalu.
Otworzyłem drzwi, przepuszczając dziewczynę, dopiero potem sam wchodząc i rozglądając się po miejscu, w którym pracuje w weekendy. Chyba to lubi stwierdzając po tym, jak chętnie i bez przeszkód idzie w stronę wybranego przez siebie stolika. Dziwnym trafem jest to ten sam, przy którym siedziałem wraz z Harry'm poprzednio i zaczynam się jeszcze bardziej obawiać tego, że dla niej jest to tylko odwet. Zajęła miejsce i spogląda na mnie pytająco. Odwróciłem wzrok, wyjmując ręce z kieszeni bluzy i ruszyłem jej śladem, siadając naprzeciwko. Choć chciałem zadać jej pytanie, dlaczego akurat tutaj, to powstrzymałem się przed tym i tylko rzuciłem jej zaciekawione spojrzenie. Uśmiechnęła się i spojrzała w zabraną przez siebie kartę menu.
- Z racji tego, że to ja jestem chora, nie ty, wybiorę dla nas coś pysznego. Nie masz nic przeciwko, prawda? - nie patrząc na mnie, przejechała palcem po nazwach pizzy, szukając tej jednej odpowiedniej.
- Nie mam. Tylko błagam, nie hawajska - podniosła wzrok, chyba zaskoczona.
- Nie lubisz? - pokręciłem głową.
- Ananas to coś złego w pizzy. Nie wiem jaki człowiek wpadł na ten pomysł i stwierdził, że można go dodać do tego dania, czy jakkolwiek można nazwać pizzę - z powrotem wróciła do przeglądania karty - Poza tym, Hawaje nie są takie cudowne, jak wszyscy myślą.
- Okey, nie hawajska. Przyjęłam - powiedziała niestrudzona, a po jej minie widziałem, że chyba już coś znalazła - Mam. Powinieneś być zadowolony - uniosła głowę z uśmiechem i odłożyła kartę na bok.
- To teraz odpowiedź na moje pytanie - położyłem rękę o oparcie za sobą i wykrzywiłem usta w uśmiechu. City również usiadła wygodnie, zaraz po zdjęciu z siebie grubszego nakrycia, które założyła specjalnie po to, by nie narazić swojego zdrowia na jeszcze większy uszczerbek.
City?