Kiedy Ryan podszedł do mnie z małym kaktusikiem w pięknej zielonej doniczce lody wylądowały na chodniku. Wydałam z siebie dźwięki bliski połączeniu zabijanego osła i zdzieranych opon . Dosłownie podskoczyłam i złapałam w dłonie słodkie bobo. Był piękny, wyglądał jak taki najbardziej rysunkowy kaktus na świecie. Miał dwie rączki i kwiatek.
-Musisz go nazwać!-Oznajmiłam patrząc w oczy mocno zszokowanemu chłopakowi.
-Słucham?
-Nie kupiłam go sama tylko dostałam od ciebie.. Musisz go nazwać!-Podstawiłam mu kaktusika pod oczy. Ryan cofnął się o krok i zamyślił.
-Może nazwiemy go jak najprzystojniejszego chłopaka w akademii?-Zaproponował z zabawnym błyskiem w oku.
-Nie wiem czy pasuje mu imię Lewis -Puściłam mu zaczepnie oczko. Zamarł i złapał się za serce. Po czym opadł na kolana i zamknął oczy.
-Kobieta bez serca.. Fan fatal.. -Jęknął cicho i otarł niewidzialną łezkę.
-Może być Ryan.. Postawie go obok Milesa to się nic nie stanie -Mruknęłam poklepując lekko brązowe włosy chłopaka. Mruknął coś pod nosem. Kiedy był na kolanach sięgał mi głową do klatki piersiowej. Otworzył jedno oko i szybko je zamknął udając obrażonego.
-Oj dawaaaj, mój bohaterze.. Bo dostaniesz lodami...-Mruknęłam cicho. Czułam się przy nim zabawnie swobodnie. Wydawać sie mogło że znam go dłużej niż.. dwie godziny? Podniósł się i ponownie zagórował nad moją osobą.
-Mówisz? Takie groźby padają?
-To obietnica a nie groźba -Westchnęłam i postawiłam roślinkę na ławce. Nagle z nie wiadomo której strony pojawiła się grupa ludzi w naszym wieku.
-Ryan! -Podszedł do nasz blondyn i przybił piątkę brunetowi. Zaczęli o czymś dyskutować. Chyba coś o motorach.. Nie wiem nie znam się, słuchanie o jakiejś trybince nie leżało na mojej liście zainteresować dzisiejszego dnia. Słońce miło grzało więc postanowiłam ochłodzić nogi w fontannie, źródło wody było oblegane przez moczące nogi dzieci więc mogłam bezkarnie oddać się moczeniu stopek bez poczucia winy . Zdjęłam sandałki i wsunęłam nogi za murek. Przyjemne zimno przeszło moje ciało. Uśmiechnęłam się do samej siebie i powoli stanęłam i odwróciłam się do rozmawiającej grupy. Ryan patrzył na mnie z uniesioną brwią i dziwnym uśmiechem na ustach. Odpowiedziałam szerokim wyszczerzem i wbiegłam pod ścianę wody, po chwili stałam cała mokra. Woda skapywała mi z głowy, miałam dziś na sobie spodenki, białą koszulkę i nie miałam stanika. Nie lubiłam ich, druty boleśnie kaleczyły moje boki i zwykle robimy mi się odparzenia . No i biała koszulka nie była przemyślanym ubiorem na moczenie się. Dośc oczywiste sutki atakowały oczy wszystkich dookoła, a co tam. Cycek to cycek. Wyskoczyłam z wody i podbiegłam do ławki .
-Jak fajnie chłodno! -Pisnęłam .
-Odejdź , jesteś mora-Prychnął chłopak. Zamachałam głową jak pies rozpylając dookoła mnie drobne kropelki wody. Ryan stał załamany i westchnął.
-Jestem mokry-Burknął.
-A myślałam że ryan -Pokazałam mu język z nadzieją że jednak zrozumie mój okropny dowcip.
<ryan?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz