Strony

niedziela, 30 lipca 2017

Od Aherna CD Aithne

Życie każdego człowieka jest układanką, złożoną z rożnych puzzli. Czasami jesteśmy w stanie kilkanaście z nich połączyć prawidłowo w bardzo szybkim czasie, odnajdując je wśród reszty, a czasem potrzebujemy sporo czasu i cierpliwości na znalezienie choćby dwóch pasujących do siebie. Jednak właśnie te najdłuższe poszukiwania dają nam w końcu największą satysfakcję, gdyż to one znajdują się w centrum naszej układanki. Są źródłem długotrwałego szczęścia i poczucia spełnienia, jednak niewielu z ludzi zdaję sobie sprawę, że nie zawsze udaje im się odpowiednio dopasować puzzle. A jak dobrze wiemy, wystarczy jeden źle dobrany kawałek, by całokształt pracy rozsypał się z powrotem na części pierwsze, a nasz wysiłek poszedł na marne. Czasami zdarza się również, że w twojej ręce przypadkowo znajdzie się ten puzzel, którego zadaniem było połączenie dwóch większych części w jeden wspólny, harmonijny obrazek. Tym jednym, najważniejszym kawałeczkiem może być najlepszy przyjaciel, pasja, dom czy też zwykłe wydarzenie z życia.
Proste? Czy nie do końca?
Wyszedłem z internatu, wkładając dłonie w kieszenie bluzy. Na niebie zgromadziły się ciemne chmury, skutecznie zasłaniając dopływ promieni słonecznych, które aktualnie były pożądane przez większość mieszkańców Anglii. Szaro-bury krajobraz oraz niskie ciśnienie działały dosyć przygnębiająco, zarówno na stan psychiczny, jak i fizyczny człowieka, a jedyną istotą, która była w stanie mi poprawić humor był pewien czterokopytny gniadosz, zapewne zajadający się teraz świeżą trawą. Ruszyłem w kierunku imponującej wielkości pastwisk, gdzie miał na mnie czekać Fireproof, już oporządzony oraz (przynajmniej mam nadzieję) zaaklimatyzowany. Jako towarzystwo wystarczał mi odtwarzacz muzyki, para słuchawek ukryta w brązowych włosach i oczywiście dobra playlista.
Mijałem kolejne miejsca, wciąż nie dowierzając imponującemu rozmiarowi Uniwersytetu. To miejsce mogło nam dać więcej, niż byliśmy sobie w stanie wyobrazić, ja i Fireproof. Nie żałowałem, że tu jestem. Choć wciąż były momenty, w których czułem się faktycznie przerażony. Potęgą tego miejsca. Ludźmi. Sobą i swoimi decyzjami. Przyszłością.
Przechodząc obok stajni kiwnąłem Jacobowi, którego miałem już okazję poznać i przyspieszyłem kroku, dostrzegając w oddali na pastwiskach stado kopytnych, a wśród nich mojego gniadosza. Nie pasł się, jak reszta koni, lecz cwałował radośnie, od czasu do czasu brykając koziołka, na co mimowolnie się uśmiechnąłem. Z upragnionym od dawna spokojem wypuściłem ze świstem powietrze, zwracając wzrok ku niebu i opierając się o drewniane belki ogrodzenia.
Pamiętam dzień, w którym mnie zaakceptował. Pamiętam dni wspólnych wycieczek po okolicach Waterford i to rosnące uczucie przywiązanie do tego zwierzęcia. Teraz, nie wyobrażam sobie życia bez Fireproofa. Absolutnie nie. Ale wiem też, że sporo się zmieni i dostosowanie się będzie wymagało od nas sporo ciężkiej pracy.
Z rozmyślań wyrwało mnie mocne szarpnięcie, a było ono o tyle niespodziewane, że musiałem podeprzeć się o ogrodzenie, żeby zachować równowagę. Moim oczom ukazała się drobniutka istota o czekoladowych włosach, zaplątanych w urokliwego warkocza, chyba mówiąca coś do mnie, jednak przez muzykę w uszach nie mogłem tego usłyszeć. A chciałem. Chciałem porozmawiać.
I w sumie tak szybko jak się pojawiła, tak szybko zniknęła, prawie truchtając w stronę stajni. Westchnąłem tylko, słysząc burczenie własnego brzucha i również zdecydowałem się wracać, tym bardziej, że z nieboskłonu zaczęły spadać pierwsze krople deszczu. Skierowałem się w stronę internatu oraz stołówki, jednak stawiając pierwszy krok, poczułem pod stopą coś twardego. Z pod buta wystawał kawałek srebrnego klucza do pokoju z uroczą zawieszką, a ja mogłem się tylko zakładać czyją jest własnością. Przed oczami mignęły mi brązowe włosy osoby, które na mnie wpadła. To pewnie wtedy musiała go zgubić. Schowałem więc klucz głęboko do kieszeni i ostatni raz spoglądając na Fireproofa, ruszyłem napełnić czymś domagający się posiłku żołądek, zastanawiając się gdzie będę miał okazję znaleźć dziewczynę.

Aithne? Początki są najgorsze. Tak mówią c;

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz