Strony

poniedziałek, 26 czerwca 2017

Od Isabelle cd. Harry`ego

Postarałam się o jak najlepszy uśmiech, sama potem wycierając mokre policzki od łez. Miał rację, przejmowanie się na obecny moment nie ma żadnego sensu i nic nie wniesie do życia. Prócz świadomości, że każda minuta być może przybliża mojego ojca do Anglii. Błagam, żeby tu było jakieś niewidzialne pole siłowe, które zapobiegłoby dostania się Edwarda Bensona.
Pomysł wyjazdu nie był zły. Zakończenie roku, dużo czasu, zero zmartwień i nauki. Silverino miałby zasłużony odpoczynek, a Brittany'emu znalazłoby się kogoś kto umiejętnie potrafiłby zająć jego psią naturą. Problem w tym, że obecnie nie miałam bladego pojęcia dokąd pojechać. A może...
-Francja? - uniosłam głowę, przyciągając nieobecny wzrok chłopaka.
-Francja... jest tyle ładnych miejsc, a ty akurat wybrałaś to najbliżej i jeszcze takie, którego język jest nie do opanowania - skrzywił się. Delikatnie wzruszyłam ramionami.
-Byłam w takich państwach jak Chiny, Japonia, Indie... ale Francja, Niemcy, Hiszpania są nadal mi nieznane. Poza tym douczymy cię trochę francuskiego - uniosłam kąciki ust, oddalając się myślami ode nieprzyjemnej sytuacji. Ona wróci, ale puki mam szansę choć na trochę odpoczynku od niej to muszę to wykorzystać.
-Isabelle, mamy wakacje. Zamierzam odpocząć od tego języka na całe, długie dwa miesiące.
-Ale dla mnie możesz pojechać - i to były chyba słowa, które wygrały wszystko. Dodając jeszcze jakiś niewinny uśmiech, proszące spojrzenie w jego oczy i jak za sprawą magicznej różdżki, Harry zgodził się. Choć nie obyło się bez ociągania, tłumaczenia, że zna inne ciekawe miejsca, ale ja kręciłam głową, twierdząc, że będzie cudownie. Przynajmniej wyrwę się od zagrożenia.
-Niech będzie, ale chcę coś w zamian - wyszczerzył się. Zamrugałam oczami, powoli przechylając głowę. Cóż... nie mogło być inaczej. On, Harry Styles czegoś chce w ramach zapłaty. Można się domyślić.
-Dobrze? - odparłam niepewnie, cofając się jeden krok do tyłu by objąć spojrzeniem jego całego - Czego żądasz?
-Nic wielkiego. Po prostu się uśmiechnij - to było nieuniknione. Każdemu, jakby zobaczył tą cudowną minę, chociaż delikatnie uniosłyby się kąciki ust. Odwróciłam głowę, by po chwili znów spojrzeć na niego, zmarszczyć noc i wyszczerzyć się najszerzej jak potrafiłam - Powiedzmy, że zaliczam - przewróciłam oczami, podchodząc do łóżka w zamiarze położenia się na nim. Chyba byłam świadkiem nagłego olśnienia Harry`ego, któremu sen chyba całkowicie zszedł z oczu i gdyby tylko nie późna godzina, zaczął by planować wycieczkę idealną. Oparłam głowę o poduszkę i przez chwilę wpatrywałam się w niego, kiwając głową za każdym razem gdy spojrzał w moją stronę. To miło, że próbował odciągnąć ciężki temat. I nawet skutecznie. W końcu zamknęłam o czy i jedynie co jakiś czas mruczałam ciche "mhm" w odpowiedzi. Raczej mu nie przeszkadzał fakt, że go nie słucham albo koduję tylko częściowo, te słowa, które utkwiły mi w pamięci.
-Harry, jutro mi opowiesz. Chodź spać - mruknęłam, przekręcając się na bok i wtulając głowę w poduszkę. Momentalnie zapadła cisza. Poczułam za sobą zapach perfum.
-Ale wiesz to nie było zaproszenie? - zamrugałam oczami, unosząc kąciki ust do góry.
-Ach, ta komunikatywność - odpowiedział - Czemu masz wygodniejsze łóżko od mojego? - podniósł głowę i spojrzał na poduszki.
-Bo ja mam wszystko lepsze niż ty - mruknęłam.
-Na pewno jest coś co mam lepsze.
-Owszem, jest - wzruszyłam ramionami.
-A dokładnie?
-Nie powiem ci. Mam dość wrażeń na dziś. Jeśli chcesz spać tutaj, musisz dostosować się do zasad - odwróciłam się w jego stronę i uniosłam powieki do góry - Pierwsza, zamykasz swoją śliczną buźkę do czasu gdy nie wstanę...
-Ale...
-Druga - przerwałam mu - Jak się będziesz kręcił to wiec, że Brittany na pewno przyjmie cię w swoje skromne progi - wskazałam na podłogę - Trzecia, jak tylko wleci tu Niall, a najprawdopodobniej to nastąpi, wtedy stajesz się moją tarczą obronną jak prawdziwy facet, Czwarta...
-Więcej tego nie mogło być? Wywieś jakiś regulamin czy coś podobnego - westchnął.
-Nie przerywaj mi - uśmiechnęłam się, nakrywając na siebie kołdrę - Czwarta i ostatnia już, specjalnie dla ciebie, żebym nie wyszła na kompletnie okrutną i nieczułą, pozwalam się przytulić. Dzisiaj mi wszystko jedno - pokręciłam głową.
-Zabrzmiało to groźnie - zaśmiałam się razem z nim.
-Może miałam taki zamiar? Dobranoc - nie rozpoczynam dyskusji, bo trwałaby ona zbyt długo. Poczułam na plecach przyjemne ciepło. Nie myślałam, że zostanie. A jednak.

~~~
Ranek zapowiadał się całkiem przyjemnie. Byłam o dziwo wyspana po wczorajszym dniu, a myśli związane z nierozwiązanym i wciąć zagadkowym problemem jakoś nie przytłaczały tak mocno. Być może dlatego, że poranne myślenie ukierunkowuje się głównie w stronę dalszego położenia się. Były wakacje, a to oznacza całodniowe leżenie w jednym miejscu i całkowitą ignorancję na wszystko. Jakbym tylko tak potrafiła i mogła.
-Godzina śniadań jest nadal aktualna - podniosłam się do siadu, patrząc na Harry`ego.
-Jasne - mruknął, chowając głowę w poduszkę.
-Harry! Jest dawno po śniadaniu. Żyj! - rzuciłam w niego poduszką, zaczesując włosy do tyłu.
-Jest godzina... - poszukał telefonu na szafce - Ósma piętnaście... Toż to noc jeszcze - chwycił za leżącą obok poduszkę i podłożył ją sobie pod głowę.
-Idę na spacer z Brittany`m, a ty postaraj się zwlec z łóżka - odrzuciłam kołdrę na bok i postawiłam stopy na ziemię. Zamierzałam wstać, ale energiczny ruch w dół pociągnął mnie z powrotem na łóżko. Otworzyłam usta w rzuceniu szybkiej odpowiedzi, ale chłopak przerwał mi i wsłuchał w ciszę.
-Słyszę go... - mruknął, tak jakby cichy dźwięk przechodzenia kogoś obok pokoju stwarzał potencjalne zagrożenie. Spojrzałam na drzwi. Jaka jest szansa, że ma przesłyszenia? Przewróciłam oczami próbując wstać, jednak po raz kolejny zostałam pociągnięta w dół.
-Dasz mi wstać? - spytałam w tym samym momencie, gdy drzwi od mojego pokoju zostały delikatnie odchylone.
-Kryć się - tym razem nie wylądowałam na łóżku, a raczej pod nim, na podłodze - Absolutna cisza i dyskrecja... - przekręciłam głowę, widząc jedynie buty osoby będącej już w środku pokoju - Oddychaj ciszej - usłyszałam obok siebie. Jakbym mogła to oberwałby jakąś szybką ripostą.
-Wyłączyłeś telefon? - szepnęłam skoro już byłam zmuszona siedzieć cicho na podłodze. Odchylił usta, ale jego mina momentalnie spoważniała. Już po chwili rozległ się dźwięk dzwonka po całym pomieszczeniu.
-A ty myślisz, że ja cię niby nie znajdę? - nad nami pojawiła się wyszczerzona twarz blondyna.
-Jeśli powiesz chociaż jedno słowo nie tak to oberwiesz z poduszki - podniosłam się - I myślenie też jest zakazane.
-Wygodnie było tam pod łóżkiem? - położył się na rozwalonej kołdrze.
-Bardzo Niall. Szkoda, że nie spróbowałeś.
-Sobie rozmawiajcie, a ja w tym czasie pójdę się ubrać i wychodzę z psem - wstałam, zostawiając dwójkę w miejscu.
-Ale ja chcę relacje! - blondyn odwrócił się, chcąc wstać, ale Harry mu to uniemożliwił.
-Żadnych relacji nie dostaniesz - mruknął, siadając obok.
-Obudziłem cię, co?
-Właśnie, jeden plus sytuacji - uśmiechnęłam się, trzymając ubrania w ręku i zapalając światło w łazience.
-Plus!? Wstanie o ósmej trzydzieści to pozytyw? A właśnie... co ty robisz na nogach tak wcześnie? - reszty nie słyszałam, bo zamknęłam się w łazience. Związałam włosy, które wyjątkowo natarczywie opadały mi na twarz. Britt nie czekał tak jak zwykle pod drzwiami, ale zapatrzony w dwójkę, siedział na łóżku.

Harry?
Francja elegancja czy jednak coś innego?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz