Strony

czwartek, 15 czerwca 2017

Od Isabelle cd. Harry`ego

Wrzucenie mnie po raz kolejny do wody w niedalekim odstępie czasu było najmniej rozważnym ruchem i objawem malejącej w pewnych sytuacjach inteligencji. Kompletny brak instynktu samozachowawczego, który podpowiada sam z siebie, że nie należy tego robić. Jednak po co się go słuchać? Można zrobić coś bez większego przemyślenia.
Zaśmiałam się, słysząc jak chłopak nawet dosyć podobnie udawał mój głos. Oczywiście miało to zabrzmieć jak najbardziej karykaturalnie. Wbiłam mu palce w boki, odpychając od siebie. Ledwo utrzymał równowagę, nie przewracając się w wodzie.
-Niall to nie moi znajomi. Zakładaliście się czy co? - mruknęłam, unosząc brwi do góry. Harry uciekł spojrzeniem, robiąc jedną z tych swoich cudownych, głupkowatych min. Pokręcił głową, ale samo spojrzenie zdradzało wszystko - Jest jedna, która cię ratuje z tej całej sytuacji... - złożyłam dłonie, nabierając wody i ochlapując go znienacka - Mam rzeczy na przebranie - odpowiedziałam, nie ukrywając zadowolonego tonu. Jego szczęka opadła na dół, gdy próbował coś powiedzieć w zabawnej, wzburzonej postawie.
-Na prawdę w tej torbie prócz kosmetyków masz ubrania? - podkreślił niemal każde słowo.
Wyszczerzyłam się, kiwając ostrożnie głową, widząc jak chłopak powoli zamrugał oczami. Spojrzał na brzeg, gdzie leżały nasze rzeczy i zaczesał swoje kasztanowe, mokre loki, które opadały mu na czoło do tyłu.
-Chyba nie sądziłeś, że się nie zabezpieczę na wyjazd z tobą? - zmierzyłam go spojrzeniem. Po chwili ciszy, Harry wyszczerzył się, unosząc brwi. O co mu znowu może.... ano tak. Opuściłam ramiona, przewracając oczami. Co za idiota - Obydwaj doskonale wiemy o co mi chodziło, nie zgrywaj głupa! - krzyknęłam, uśmiechając się szeroko. Zamierzałam wyjść z wody, która zdawała się z każdą chwilą coraz bardziej chłodna. Moje jeansowe spodenki całkiem przywarły do ciała. Mokre ubrania... niefajne uczucie.
-Ale ja przecież nic nie sugeruję - wzruszył ramionami, idąc moim śladem - Sama masz jakieś dziwne myśli - prychnął. Obdarowałam go proszącym spojrzeniem. Opanował uśmiech, który próbował wtargnąć na jego twarz, ale nie obyło się bez odwrócenia wzroku.
-Zdziwisz się jak ci powiem, że potrafię czytać twój umysł - zadowolona wyszłam na ciepły piasek, czując jak pod wpływem wiatru, przebiega mnie delikatny dreszcz. Oh Anglio. Dlaczego nie możesz być tak ciepła jak ukochana Australia?
-Czarownica Isabelle...
-Wolałabym określenie wróżka jeśli łaska. I uważaj, bo zamienię cię w coś okropnego... byłoby szkoda - złapałam się z teatralnym zatroskaniem za serce.
-Czyli jednak przyznajesz się do tego, że zrobiłoby się ci żal? - stanął w miejscu, rozkładając ręce na boki i patrząc na spływające z jego ubrań strużki wody. Pokiwałam głową bez wyrazu, który nadało jedynie ucieszone spojrzenie chłopaka.
-Odwróć się - zrobiłam kółko w powietrzu. Harry głośno westchnął, siadając na suchym piasku. Zmrużyłam oczy, nie będąc pewna czy coś przypadkiem nie wpadnie mu do głowy. Wyciągnęłam z torby zabraną ówcześnie bluzkę i przebrałam się. Mokre ubrania trafiły do środka.
-Jak myślisz... ile zajmie mi wyschnięcie? - zapytał, wystawiając twarz do słońca.
-Przy takiej pogodzie? Licz na to, że w jakimś sklepie sprzedadzą ci suszarkę po przecenie - zaśmiałam się w duchu, siadając już w połowie sucha obok. Podniósł powieki by spojrzeć na mnie i po chwili znowu je zamknął, rozkładając się całkowicie na suchym piachu.
-Miałem na myśli ile będziemy musieli tu siedzieć - burknął w odpowiedzi.
-To chodźmy do jakiegoś miasta... 
-Szum wody jest cudowniejszy - pokręcił głową.
-Wyglądasz teraz jeszcze gorzej niż poprzednio- zmieniłam temat, widząc jak czarne kreski na jego policzkach pod wpływem wody spłynęły, pozostawiając czarne smugi.
-To przez ciebie. Następnym razem zmuś Nialla do pozostania twoim króliczkiem doświadczalnym - prychnął, unosząc kąciki ust do góry. Pokręciłam głową z wyrysowanym grymasem.
-Żeby nie wyjść na złośliwą, nie powiem, że na tobie lepiej się znęca. Ale uważam, że jesteś lepszym manekinem - trąciłam go dłonią w brzuch. Uśmiechnął się zadowolony.
-Powiem mu to... będzie miał nad czym myśleć przez następne trzy dni plus noc...
-Ale ja nie będę cierpieć? - wtrąciłam mu się z słowo. Spojrzeliśmy po sobie mierzącym spojrzeniem.
-Raczej powiem mu, że ty tak twierdzisz. Nie będę na siebie ściągał więcej przysłowiowych kłopotów niżeli mam - przewrócił oczami w tym samym czasie co ja. Dziękuję ci Harry, widzę jak bardzo stoisz po mojej stronie. Nawet nie myślałam, że możesz być tak słodko złośliwy.
-I tak byś przegrał - mruknęłam do siebie, nakazując po raz kolejny się nie ruszać. Chciałam mu zmazać z twarzy te czarne krechy, bo jak widać, niektórzy ludzie nie doceniają mojego dzieła i krzywą się patrzą.
-Nie prawda, po prostu... - starał się znaleźć stosowny argument.
-Zauważyłam, że wystarczy jedna prośba ze strony mojej bądź Charlotte i automatycznie jeden z was stoi przeciwko drugiemu - starłam kciukiem z jego jednego policzka rozmazany tusz, który obecnie znajdował się niemal na całej jego twarzy. Mój wzrok powędrował w stronę wody. Dobrym pomysłem byłoby go całego zanurzyć w niej i tam przemyć twarz - To się nazywa prawdziwy przyjaciel - zaśmiałam się - Czemu to się nie chce zmazać... - wyszeptałam sama do siebie.
-Chcesz mi powiedzieć, że zabrałaś tyle tego ze sobą, ale o tym czymś do zmywania...
-Płyn do demakijażu, ignorancie - pokręciłam głową z dezaprobatą.
-Nie ważne, wszystko jedno. I akurat tego nie zabrałaś? - podniósł głowę. Wzruszyłam ostrożnie ramionami, unosząc kąciki ust. Fakt, płyn leżał gdzieś na boku. Mogłam nie zauważyć. A poza tym, skąd miałam wiedzieć, że będę przerabiała go na cudo w świecie mody i makijażu.
-Nie czepiaj się mnie - spuściłam spojrzenie z miną smutnego dziecka - Bo następnym razem wymyślę coś jeszcze lepszego. A teraz leżeć - roześmiałam się, widząc jak Harry najpierw głośno wzdychając zamierzał się z powrotem położyć, lecz po ostatnim zdaniu podniósł się z miną "Proszę tak do mnie nie mówić". Uśmiechnęłam się niewinnie.
-Woda jest niedaleko... - przechylił głowę.
-Nie strasz mnie. Wtedy podbiegnę do kogoś innego i zarzucę tobie prześladowanie - skrzyżowałam ręce na piersi, unosząc dumnie podbródek do góry.
-Tak? - pokiwał głową.
-Tak. Byłbyś skończony.
-To podchodzi pod groźbę - wlepił we mnie te swoje szmaragdowe oczy.
-Tylko trochę - szepnęłam.
-Nie zgadzam się na to - zrobił obrażoną minę i złapał mnie za ręce. Nie, nie, nie. Cokolwiek chcesz zrobić, nie zaciągaj mnie do wody. Lepiej żebyś wcale nic nie robił. Przyciągnął mnie do siebie. Spięłam ramiona, nie będąc do końca pewna. Oparłam się plecami o niego i spojrzałam w niebo, na którym z wolna przesuwały się biało-czerwone obłoki - Ten wygląda jak niedźwiedź... - mruknął. Uniosłam brwi.
-Gdzie ty masz niedźwiedzia. To jest pies przecież - zaprzeczyłam.
-Nie. To niedźwiedź - powtórzył.
-Pies...
-Niedźwiedź.
-Pies.
-Niedźwiedź.
-Pies.
-Dobra! Niech będzie pies - zaśmiałam się, słysząc jak burczy do siebie coś pod nosem.
-A może rzeczywiście trochę przypomina niedźwiedzia - przekręciłam głowę, przyglądając się chmurze.
-Nie wytrzymam za chwilę - wypuścił głośno powietrze z płuc. Skuliłam głowę, przygryzając usta. Jak powiem coś więcej to się jeszcze bardziej narażę. Przeszłam do kolejnego obłoku, zostawiając poprzedni jako sprawę dyskusyjną.

Harry?
Okey i nie ma sprawy ^^
To się cieszę ♥

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz