Zaśmiałem się cicho i wsunąłem do kabiny obok. Kiedy po chwili odgłosów sikania drzwi ponownie się zamknęły stanąłem na muszli i przewiesiłem się przez kabiny tak że widziałem Lou. Siedział z nogami pod sobą i zaplecionymi dłońmi na kolanach.
-Poszli sobie -Syknąłem z góry. Chłopak podskoczył i podniósł na mnie wzrok.
-Jezu zawału dostane..
-Nie dostawaj bo zginie z rąk twoich rodziców.. Wolał bym zostać zabity jako hmm.. zakazany kochanek to brzmiało by jak materiał na nową wersje romeo i julja.. Romeo i Julian -Westchnąłem i zeskoczyłem z muszli. Lou otworzył drzwi od swojej kabiny i zanim cokolwiek zrobił szybko do niej wskoczyłem i zamknąłem drzwi. Słyszałem kroki. Staliśmy na przeciwko siebie stykajac sie piersiami , spojrzałem mu pewne w oczy.
-cicho bo nas znajdą -Wyszeptałem i przyłożyłem palec do ust. Mogłem go równie dobrze przyłożyć do jego ust były tak blisko. Pochyliłem się i prawie dotykałem ustami jego ucha.
-Zaraz pójdzie, daj mu chwilę -Szepnąłem i nagle w łazience rozległ się głośny bąk.. Zaniemówiłem i parsknąłem śmiechem , Louis był równie czerwone i rozbawiony co ja.
-Bąk morderca nie ma serca, trafiliśmy właśnie do auschwitz .. Komora gazowa deluks -Prychnąłem cicho i słuchaliśmy jak nasz kat wypuszcza na nas kolejne ładunki gazowe. Kiedy zapach wyciągnął w naszym kierunku macki mordercy popatrzyliśmy sobie z Lou w oczy i porozumiewawczo kiwnęliśmy głowami. Romantico na maxa.. Otworzyłem drzwi kabiny i szybko ruszyliśmy do wyjścia. Całe szczęście za drzwiami nie siedziała jakaś jego niania.
-Idziemy do mnie? Bliżej jest i na pewno cię nie znajdą -Zaproponowałem a on niepewnie pokiwał głową. Spokojnym krokiem ruszyliśmy do mnie kiedy dobiegł nas głos kolorowo-włosej niani. Złapałem Lou za rękę i szybko ruszyłem biegiem ciągnąc go za sobą, nie oddam go tak łatwo. Wlecieliśmy do mojego pokoju zasapani, j nie ta kondycja Daniel, nie ta. Kiedy ja czułem się jak bułka na parze Lou obok mnie wydawał dźwięki godne Tomka (ciuchcia ). Dopiero po chwili dotarło do mnie że nadal trzymam go za rękę, a póki sam jej nie zabiera to.. Uśmiechnąłem się i dopiero po chwili rozejrzałem po swoim pokoju, nie było źle. Ograniczyłem się do dwóch par bokserek w jednorożce na ziemi i rozwalonej pościeli, no i wiadomo wszędzie szkice, sztalugi i kolorowe plany po farbie.
-Wowo, to twój ?-Lou puścił moją rękę i podszedł do krajobrazu który niedawno skończyłem, był malowany samymi czerwieniami więc pięknie oddawał zachód słońca.
-Móje.. Chcesz moge ci go podarować?-Zaoferowałem a on spalił buraka pod kolor jednego z odcieni farb.
-Niee nie mógł bym..
-Ale daj spokój, podoba ci się.. Chcę zebyś go miał! A jak nie on to.. Wybierz jakiś inny, jeśli coś ci sie podoba mów.. -Nie pogardzę jak powiesz że ja ci sie podobam, siebie też mogę się sprezentować.. Załatwi się kokardkę.
<Lou?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz