Strony

poniedziałek, 1 maja 2017

Od Isabelle cd. Phill`a

Miło z jego strony, że zorganizował piknik. Darmowe jedzenie, czemu nie miałabym się zgodzić? Zresztą Brittany był przeszczęśliwy z tego powodu. W końcu zawsze była jakaś szansa, że coś i dla niego skapnie.
Wysiadłam z auta, od razu wołając psa do nogi, który obiegł dookoła samochód i zatrzymał się przed budynkiem. Chłopak wsiadł z powrotem do samochodu. Spojrzałam na niego pytająco. Chciał jechać do weterynarza, do miasta. Dobry pomysł, w szczególności, że kot wziął się na polanie znikąd. Odwróciłam głowę, patrząc na budynek. Wolę jednak zostać i wykorzystać ostatnie dni wolnego na innych rzeczach. Zresztą ostatni wypad do miasta okazał się dosyć zaskakujący.
-Chyba jednak zostanę - zwróciłam się do chłopaka, który kiwnął głową - Innym razem - posłałam mu delikatny uśmiech i pogłaskałam swojego pupila po głowie - Powodzenia - pożegnałam się i odwróciłam, słysząc warkot silnika za sobą.
Otworzyłam drzwi od akademika, puszczając psa przodem, który jak widać nadal miał pełno energii. Myślałam, że polana i wodospad wystarczająco go wymęczą, a tymczasem husky wbiegł po schodach na górę i zniknął mi z pola widzenia. Oby nikt nie padł twardo tyłkiem na podłogę przez niego. Weszłam po schodkach, wyciągając już klucze od pokoju. W tym samym czasie zadzwonił telefon z nieznanym numerem. Spojrzałam na ekran, opuszczając brwi i przesunęłam zieloną słuchawkę.
I: Tak? ~ zapytałam, próbując jakoś jedną ręką złapać odpowiedni kluczyk od pokoju.
P: Zapomniałaś portfela ~ odezwał się po drugiej stronie głos.
I: A kto mówi? ~ przytrzymałam ramieniem telefon i chwyciłam dłonią za klamkę, drugą przekręcając zamek.
P: Nie poznajesz? Phill
I: Aż tak tęsknisz? ~ prychnęłam, a telefon spadł na ziemię. Cicho przeklęłam pod nosem, sięgając po niego. W tym samym czasie Britt podbiegł do mnie i uradowany polizał mój policzek ~ Weź go ze sobą na stołówkę, powinnam dzisiaj wpaść i zjeść jakąś kolację ~ poleciłam. Inaczej mój kochany braciszek zrobi przegląd posiłków i wepchnie we mnie kilogramy czegoś tłustego i niedobrego ~ A tak z ciekawości... Skąd masz mój numer? ~ zapytałam, wchodząc do środka i ruchem głowy przywołując psa.
P: To trzeba posiadać specjalne umiejętności ~ zaśmiał się do słuchawki. Przewróciłam oczami.
I: Dobra, dobra. Tylko nie patrz na zdjęcia z dzieciństwa. Cześć ~ rozłączyłam się i odłożyłam telefon na szafkę nocną, na której nadal odczuwałam brak lampki. Właściwie to jestem ciekawa gdzie te dwa geniusze ją wyrzuciły.
~~~
Wychodziłam na kolację wedle zamiaru. Weszłam na stołówkę i zabierając ze sobą tackę z jedzeniem, usiadłam przy pierwszym stoliku z brzegu, czekając na Phill`a z moim portfelem. Musiał mi wypaść gdy wysiadłam. Byłam wręcz pewna, że zawsze go trzymam przy sobie. Jednak chłopak nie pojawił się na stołówce, a ja nie zamierzałam czekać dłużej. Wstałam i wyszłam z pomieszczenia wraz z zrobioną przez siebie gorącą herbatą.
Brittany spał na łóżku z łapami ku górze i nawet nie drgnął gdy zamykałam drzwi od pokoju. Usiadłam obok, zdejmując buty i podkuliłam nogi, kładąc laptop przed siebie. Czekałam na odzew brata, który prawdopodobnie miał się odezwać z samej Australii przez skype`a z powodu braku swojego telefonu, ponieważ rozwalił go sobie na spotkaniu z przyjaciółmi. A jak ich paczka się zbierze to zawsze coś albo ktoś ucierpi. Po chwili już zobaczyłam jego twarz na ekranie. Mimowolnie pojawił się uśmiech na mojej twarzy. Popiłam herbatę.
-To jednak żyjesz - Nathaniel wyszczerzył się do kamery, oglądając mój pokój z tyłu, choć zdążył mu się przyjrzeć na samym początku.
-Nie, jeszcze nie umarłam aczkolwiek... były sytuacje, w których mogłabym. Na przykład moja lampka zdążyła już ponieść śmierć - chyba jednak zbyt mocno przeżywam tą stratę.
-A mówiłem, że jak chcesz się wyżyć to bierz poduszki...
-Poduszki też już ucierpiały - przerwałam mu.
-Kobieto... to co ty tam wyprawiasz? - chłopak wzruszył ramionami.
Już zamierzałam mu opowiedzieć historię o pierzu, strażniku, wczorajszym hotelu i wszystkich gdy do drzwi ktoś zapukał. Spojrzałam w tamtym kierunku.
-Poczekaj chwilę - odezwałam się do brata i podeszłam do drzwi, uchylając je nieznacznie. Przed nimi stał Phill z moim portfelem w ręce.
-Masz urocze zdjęcia - uśmiechnął się. Spiorunowałam go spojrzeniem, unosząc kąciki ust do góry i zauważając obok niego czarnego kocura.

Phill?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz