Strony

środa, 29 marca 2017

Od Carmen C.D. Jonatana

Pogłaskałam psiaka.
-Nie wiem... Nie jestem w tym zbyt dobra - próbowałam się wymigać.
Chłopak uniósł brwi co sprawiło że odruchowo wzruszyłam ramionami.
-O Boże... Może po prostu nazwij go Kilf? To podobne do Killer, ale nie jest brutalne tak samo jak ten psiak - uśmiechnęłam się do zwierzaka.
W tej chwili Voice byłby pewno pełen zazdrości. Na polu zrobiło się ciemno. W Akademii świeciło się kilka świateł tak samo jak w stajni. Na czworoboku trenował jakiś zdesperowany uczeń. A my staliśmy i po prostu milczeliśmy.
-Nie mam nic przeciwko - odezwał się chłopak po chwili.
Ruszyliśmy do budynku mieszkalnego. Przyszedł czas na upragniony sen. Ostatnio mi go brakowało przez naukę do szkoły. Pani od języka hiszpańskiego z mojej starej szkoły była bezwzględna. Zadawała więcej nić ludzki mózg jest w stanie pojąć i skalkulować. No i jeszcze praca aktorki i piosenkarki pod pseudonimem... To ciągłe ukrywanie się przed paparazzi. Życie wysysało ze mnie życie. Jonatan odprowadził mnie pod pokój, aby potem zniknąć w ciemnym korytarzu. Otwarłam drzwi. Przywitało mnie radosne szczekanie białej kulki. Zaśmiałam się. Gdyby nie nadopiekuńczość Raffaele'a, może byłby ro mój drugi dom...
***
Po lekcjach poszłam do Quintano. Mara chciała iść ze mną, ale obiecała wcześniej Cole'owi że pojedzie z nim żeby trenować New Day'a. Raffe zaginął w akcji pod tytułem "Ucieczka przed panią Smith". No a ja zostałam sama. Od wczorajszego wieczoru nie widziałam Jonatana, ale w chwili gdy zobaczyłam jak brudny jest Quinto - myślałam jedynie o tym żeby go wyczyścić. Zaprowadziłam konia pod myjnię i przygotowałam wiadro z wodą, gąbkę i mydło. Koń niechętnie przyjął tortury, aby po piętnastu minutach mnie ochlapać. Skarciłam go spojrzeniem i cała mokra wróciłam do pracy. Nawet nie zorientowałam się gdy od tyłu zaszedł mnie Jonatan.
-Nie strasz uczciwych ludzi - mruknęłam.
-A ty nie pozwalaj koniu się myć - zaśmiał się.przewróciłam oczami.

Jonatan? Znowu bez gifów a reszcie odpiszę jak skończę opko Wielkanocne... Nieważne, i zdobędę więcej weny.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz