Strony

środa, 1 lutego 2017

Od Samanthy CD Maxa

Przymknęłam oczy i oddałam pocałunek. Przyjemne ciepło rozlało się po moim ciele, a niewidzialna gula w moim gardle, zniknęła bezpowrotnie. Oderwawszy usta od jego ust, objęłam go mocno, wtulając twarz w jego bluzę. Nie chciałam przerywać tej chwili, jak dla mnie, mogłaby ona trwać wiecznie. W tamtym momencie nie mogłam powstrzymać uśmiechu, dosłownie przykleił się do mojej twarzy, a policzki zabarwił rumieniec.
- To znaczy "tak"? - podniosłam wzrok, patrząc w jego czekoladowe oczy i odniosłam  wrażenie jakby mogły mnie przejrzeć na wylot. W odpowiedzi Watson ponownie mnie pocałował, a ja wyczułam, że też się uśmiecha. Dźgnęłam go w pierś. - Max, pytam poważnie.
Przez chwilę wpatrywał się we mnie, jakby testując moją cierpliwość.
- Daj mi chwilę, muszę się zastanowić - postanowił się ze mną droczyć.
Parsknęłam i odepchnęłam go.
- Zadzwoń, jak będziesz pewny - miałam na powrót usiąść na łóżku, ale szatyn złapał mnie za rękę, ponownie do siebie przyciągając.
- Głuptasie, oczywiście, że to znaczy "tak" - zostałam prawie zmiażdżona w uścisku. Splótł nasze palce i uniósł złączone dłonie. - A skoro przed nami sobota, co powiesz na maraton filmowy? "Obecność", "Anabelle"...
- W życiu się na to nie zgodzę - przerwałam i szybkim ruchem zamknęłam mu usta, żeby nie wymieniał dalej. - Obejrzymy "Zanim się pojawiłeś", czytałam książkę, a film jest nowy.
Chyba, że wolisz "Gwiazd naszych wina"? - uniosłam brwi, z nadzieją, że nie wybierze on adaptacji książki Johna Greena. Nie rozumiałam całego zainteresowania nad tą lekturą, bo mnie samej wydała się ona nudna i nijaka.
- Dobra, wybieram to pierwsze. Brzmi lepiej - odezwał się, uwalniając usta od knebla w postaci mojej dłoni.
Uśmiechnęłam się szeroko.
- Okej, przygotuj wszystko, a ja zorganizuję jedzenie i picie - niemal wypchnęłam go za drzwi. - U mnie jest bałagan.
- Czyli co? Za dwadzieścia minut u mnie? - zdążył zapytać, a zanim zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem, skinęłam głową. Pierwszą rzeczą jaką zrobiłam po wyjściu chłopaka było przebranie się. Po wizycie w mieście nadal miałam na sobie bardziej odświętne ciuchy, a na wieczór filmowy zdecydowałam się włożyć oczywiście dresy i szarą, luźną koszulkę. Spod łóżka wyciągnęłam duży, różowy karton - mój supertajny składzik - zabrałam z niego dwie paczki gotowego popcornu, chipsy i colę. To wszystko wrzuciłam do lnianej torby z rysunkiem tęczy i po spędzaniu kilku minut na zmyciu makijażu i tego typu sprawach, byłam gotowa. Przed wyjściem zerknęłam na zegarek, i upewniwszy się, że nie przyjdę za wcześnie, opuściłam swój pokój. Zapukałam do drzwi mieszkania Watsona, a on otworzył mi je w ułamku sekundy. Zlustrował mnie wzrokiem, aż jego spojrzenie spoczęło na mojej torbie.
- Jesteś przygotowana lepiej niż niektórzy na wojnę - zaprosił mnie do środka. Jedzenie wyłożyłam na jego biurku, a colę przelałam do niewielkich bidonów z zebrami, które wyczaiłam w jednym z nowojorskich sklepów. Następnie wyłożyłam się na łóżku szatyna, a kiedy po odpaleniu filmu usiadł przy mnie, oparłam głowę na jego ramieniu.

Max? :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz