Strony

czwartek, 1 grudnia 2016

Od Jacoba do Maximiliana

- Apollo! - krzyknąłem na swojego ogierka. - Mógłbyś łaskawie przestać?
Koń wariował, bo przed chwilą zobaczył wiewiórkę. Tak naprawdę, to zobaczył ją około pięć minut temu, ale nadal miał świra. W poprzedniej stajni każde dziecko patrzyło jak na nim jeżdżę. Nie zawsze ma się okazje zobaczyć takiego konia. Wymieniały ze sobą mniej więcej takie zdania:
' Patrz! Ten koń to świr! Po co on go trzyma? '
' O ja cię! Ale ten koń głupi! '
Wszystko to oczywiście bzdury, bo mój koń to [według mnie] najlepszy koń na świecie. Nie kręcą mnie ułożone konia bez jakiegokolwiek szaleństwa w głowie. To tak nudne... No ale wracając do historii.
Apollo galopował coraz szybciej. W biegu zszedłem, a raczej zeskoczyłem z jego grzbietu i czekałem, aż się uspokoi.
- Niezły świr. - usłyszałem za sobą. Odwróciłem się i zobaczyłem chłopaka. Był starszy ode mnie, wyglądał na spoko gościa.
- Wiem. Jacob jestem. - odparłem.
- Maximilian, ale może być Max.
Nawet nie zauważyłem, kiedy Apollo podszedł do mnie. Zaczął szturchać mnie po ramieniu.
- Tak, tak też cię kocham. - powiedziałem w kierunku konia. Parsknął, odpowiadając mi. - Wiem, ty mnie też.
Wsiadłem na niego i od razu ruszyłem galopem. Nie cackam się z końmi.



Max? Odpisz szybko😂

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz