poniedziałek, 15 maja 2017

Od Alistair`a cd.o June

Moje ręce spoczęły na szafce bo obu stronach June. Zacisnąłem lekko szczękę i wypościłem głośno powietrze
 - To nie tak June - zacząłem spoglądając w duże oczy dziewczyny - Podobasz mi się jak cholera i zaczynam coś do ciebie czuć ale nie chce aby po jakimś czasie wszystko się zepsuło i wyszło jakieś gówno. Nie chce abyśmy potem zachowywali się jak obcy
 - Ale skąd ta pewność, że coś się popsuje? - w jej głosie słychać było lekkie rozbawienie
 - Nie chodzi o pewność to bardziej ostrożność
 - Rozumiem twój punkt widzenia po sytuacji z przeszłości ale dlaczego nie chcesz zaryzykować
 - Uwierz mi że chcę - zaśmiałem się
 - No to co cię powstrzymuje? - gdyby można było tak łatwo wyłączyć poczucie winy i odpowiedzialność to powiedział bym, że nic. Jednak trzeba ruszyć dalej. Złapałem podbródek June tak jak ona mój kilka chwil wcześniej i pocałowałem ją nie odpowiadając.
 - A teraz kładź się do łóżka - rozkazałem z uśmiechem - W końcu opiekują się dzisiaj tobą - dziewczyna przewróciła oczami i padła na łóżko - Idę zapalić, mogę w kuchni? - June kiwnęła głową
Otworzyłem okno w kuchni i usiadłem na parapecie zapalając papierosa. Spaliłem go niespiesznie po czym wróciłem do pokoju dziewczyny i położyłem się obok niej na łóżku.
 - Już myślałam, że wypadłeś przez okno - wyszczerzyła zęby w moją stronę - Ile można palić jedną fajkę
 - Myślałem - zaśmiałem się - I nie śpieszyłem się. Przecież nikt nas nie goni, mamy jeszcze pół dnia przed sobą a na lekcje się nie wybieramy - Objąłem ją ramieniem i przykryłem kołdrą - Idź spać musisz odpoczywać
 - Wiem co muszę - June mruknęła w moją bluzę
 - Teoretycznie jestem dzisiaj twoim opiekunem więc mnie słuchaj
 - Wykorzystujesz to, że jestem dzisiaj słabsza tak? - zaśmiała się
 - Pewnie w inny dzień byś się na mnie rzuciła z pięściami - odwzajemniłem jej uśmiech - Ale dzisiaj kładź się spać stara
 - Okej stary - mruknęła i już się nie odzywaliśmy. Wsłuchałem się w jej oddech, który po jakimś czasie stał się miarowy i przyjemny. Myślałem, że nie zaśnie. Myliłem się jednak kolejny raz co do June. Świetni umiała ukrywać ból, który jej towarzyszył każdego dnia więc zmęczenie nie było dla niej wyzwaniem. Wstałem z łózka i okryłem ją szczelniej. Dochodziła trzynasta. Musiałem zajrzeć do Mitra i załatwić mu całodobowy pobyt na pastwisku. Jak się okazało nie był to problem. Uniwersytet był w posiadaniu ogromnej ilości ziemi i kawałek pastwiska dla chorego konia nie był problemem. Wyprowadziłem konia z boksu i zaprowadziłem na nowe pastwisko
 - Już nie wrócisz do boksu stary - poklepałem go po szyi odpinając uwiąz - Mam nadzieję, że tutaj będzie ci dobrze.
Wróciłem do stajni zajrzeć do boksu Fantoma. Tak jak się spodziewałem nikt nie wyprowadził ogiera na pastwisko. Stał spokojnie i żuł siano. Zabrałem jego uwiąz i wypuściłem na pastwisko aby miał dostęp do świeżej trawy i mógł sobie trochę pobiegać. Wracając do pokoju June zabrałem ze stołówki dla nas obiad.
 - June? - zapytałem wchodząc do jej pokoju - Wstałaś? - cisza, wciąż spała. Postanowiłem, że nie będę jej budzić. Niech sobie odpocznie. Usiadłem na fotelu w jej pokoju i zabrałem się za lekturę jednej z książek, które June miała w pokoju.

 - Alar? - dotarł do mnie aksamitny głos - Alar? - teraz wyraźnie słyszałem śmiech, otworzyłem w końcu oczy. W pokoju panował mrok, po chwili moje oczy przyzwyczaiły się do słabego światła lampki nocnej, która stała w rogu pokoju. Za oknem było ciemno. Boże zasnąłem w ciągu dnia? Niemożliwe, nigdy nie śpię w dzień
 - Spałem? - zapytałem zaskoczony dziewczynę, która stała za mną. Dopiero teraz dotarło do mnie, że cały czas masowała mój kark swoimi drobnymi dłońmi. Było to całkiem przyjemne
 - Mało powiedziane chrapałeś! - znów zaczęła się śmiać
 - Nie żartuj - zaprotestowałem łapiąc ją za ręce i lekko ciągnąc w moją stronę. W rezultacie dziewczyna wylądowała na moich kolanach - Ja nie chrapię
 - Oj chrapiesz stary i to głośno - dalej się śmiała, przerwałem jej jednak szybkim pocałunkiem. Po chwili jednak oderwałem się wyczuwając piękną woń dochodzącą z kuchni. W tamtym kierunku też powędrował mój wzrok - Co jest? - spytała June z rozbawieniem
 - Co tak ładnie pachnie?
 - Podgrzałam obiad, który przyniosłeś
 - Świetnie! Umieram z głodu - wstałem mocniej obejmując dziewczynę rękoma tak, że zawisła w powietrzu obejmując mnie kolanami. Przeniosłem ją do kuchni i postawiłem na krześle. Usiadłem na przeciwnym wpatrując się w parujące ziemniaki na swoim talerzu.

June?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz