Strony

piątek, 10 sierpnia 2018

od Oliego cd Yuu

Nabrałem głęboko powietrza w płuca, nadal nie rozumiem co się dzieje. Czemu świat dookoła mnie tak zabawnie się rozmywa? Nie wziąłem aż tak dużo .. prawda? Przymknąłem oczy i słuchałem jak moje serce szaleje w piersi, kolejny oddech pozostawiał mnie z pewną trudnością . Kolejny, kolejny i kolejny. To zabawne uciskanie pod żebrami zmalało ale nie zniknęło kompletnie, ciekawe po jakiej dawce mógł bym się nie obudzić? Westchnąłem i ponownie przymknąłem oczy, nawet nie wiedziałem jak nazywał się narkotyk który aktualnie mnie otumaniał, diler powiedział ,że mnie wyluzuje , zapomnę o wszystkim i nie będę się martwił niczym. Miał rację, jednak zaufany diler to dobry fundament życia i funkcjonowania. Komputer na biurku cicho buczał swoje melodie ale słowa piosenkarza zlewały się w jeden cichy szum, nie obchodziło mnie nic, co o dziwo nie było czymś co mogłem o sobie powiedzieć od dawna. W sumie to nigdy nie mogłem tego powiedzieć, nawet teraz w chwili złudzonego i wymuszonego na moim umyśle otępienia nie potrafiłem do końca zamknąć kanału myśli który tkwił bezustannie gdzieś z tyłu mojej głowy. Podniosłem się i pozwoliłem nogom leniwie zaprowadzić moje ciało pod prysznic, zimna woda oczyszcza umysł jeszcze bardziej, to zabawne ,że nawet zaćpany znajdę coś co mnie bardziej otępi, teraz woda i narkotyki, może czas zmienić dawki? Podwoić? Podobno i tak brałem dużo bo Dealer zwany Figiem nie chciał mi sprzedawać więcej w ciągu tygodnia. Dawkował mi narkotyki które sam sprzedawał, ale dobrze myślał musiał sobie utrzymać klientelę przy życiu.. Odkręciłem wodę i wsunąłem się do kabiny nie zwracając uwagi na ubrania które miałem na sobie, to dziwne ,tylko po dobrej dawce byłem w stanie na chwilę przestać czuć się aż tak nie uporządkowanym. Zimny strumień obmywał mnie powolnie z brudu dnia teraźniejszego, wkradał się pod ubrania i zostawiał za sobą zimny strumień odnowienia który powoli budził moje ciało z letargu który wywołały narkotyki, niestety nawet taka dawka nie utrzymywała się w moim organizmie długo. Jęknąłem cicho i zdjąłem koszulkę , potem w ruch poszły spodnie i bieliznę, zimno przenikało mnie do kości ale nadal nie odbierało mi myślenia. Zakręciłem głowę zrezygnowany , nie mogłem iść spać, musiałem ogarnąć ubrania które aktualnie leżały zwinięte w mokrą kulkę w zlewie, powiesiłem je na kawałku sznurka pod prysznicem i ruszyłem do sypialni kapiąc wodą na dywan, znalazłem ręcznik i wytarłem się dokładnie .
-Oli co ci się stało? -Cichy szept dobiegł moich uszy, odwróciłem się ale nie było za mną żadnej żywiej duszy.
-Co? -Odpowiedziała mi cisza więc wróciłem do szukania piżamy.
-Czemu to tak wyszło? Nie masz do siebie żalu ? -Znów ten głos. Odskoczyłem z koszulką od piżamy zablokowywaną na mojej głowie.
-O chuj ci chodzi? Nie znam cię.- Warknąłem w kierunku z którego wdawało mi się dobiegał głos.
-Nic nie rozumiesz -Westchnięcie i .. cisza. Uwolniłem swoją głowę i rozejrzałem się po pokoju, serce biło mi odrobinę za szybko a w gardle zaczęła formować się gula której nie mogłem przełknąć. O chuj mi znowu chodziło? Zwinąłem się pod kołdrą i starałem się spać, nie szło mi to najlepiej bo cały czas w głowie odzywał się ten głosik i szeptał o tym jak bardzo się zmieniłem. To wszystko zaczęło się od momentu tego pożaru w lesie, spędziłem trochę czasu w szpitalu owszem , dostałem leki i podobno nie doznałem urazu ale cały czas miałem po prostu wrażenie , że coś jest ze mną mocno nie tak. Jebać to wszyto i do jebać przez wielkie J. Nie pomagało nic, leki, narkotyki ba , nawet dzikie noce z nowo poznanymi osobami. Wszystko zamazywało się w jedną wielką obojętność. Przykryłem głowę poduszką i wydałem z siebie cichy jęk, kolejna bezsenna nocy nadchodzę ! Zrezygnowany wygrzebałem się z pod okrycia i naciągnąłem na siebie bluzę, spacer mi dobrze zrobi prawda? Po około 30 minutach krążenia znalazłem się w okolicy lasu, było jeszcze minimalnie widać ślady po ogniu ale natura powoli nadrabiała zaległości. Przykucnąłem na skraju nie potrafiąc wejść głębiej, ten jebany ogień wszystko zjebał. Szuranie liści obok mnie zdziwiło mnie, kto wychodzi na spacery o takiej godzinie? Jak by los sam tego chciał obok mnie powoli przeszedł Yuu, stanął i zawiesił na mojej osobie wzrok, musiałem wyglądać naprawdę żałośnie bo prychnął
-Planujesz się znowu spalić idioto? Może tym razem ci się uda?
-Spierdalaj dobra? -Warknąłem bardziej do siebie niż do niego i odwróciłem się ponownie w kierunku lasu, siedziałem na jakimś kamieniu który był o dziwo jeszcze t5rochę ciepły od słońca które musiało go nagrzać w ciągu dnia.
-Jasne, dla ciebie wszystko księżniczko homofobii
-Nie...A z resztą nie ważne -Splunąłem i zwiesiłem głowę, nie miałem siły się nawet kłócić, w głowie mi szumiało i nadal byłem trochę na haju.
-Mhm.. a tak w ..- Zaczął mówić ale jego słowa zlały się z wszech obecnym szumem który zwiastował deszcz. Podniosłem głowę na niebo i uśmiechnąłem się do siebie, tego momentu mi nikt nie zabierze co?  Odchrząknięcie mnie ponownie wyrwało z myśli. Przeniosłem leniwie wzrok na Yuu który stał teraz raczej zdziwiony, niepewny i.. zabawnie marszczył brwi.
-Co?, problem? Zostaw mnie w spokoju cioto -Sarknąłem po swojemu i podniosłem się  , nie wyliczyłem jednak ,że siedzenie i osłabienie organizmu sprawi ,że ucieknie mi trochę ziemia z pod nóg. Jęknąłem cicho opierając się rękoma. Klęczałem  opierając się o trawnik i czułem jak moja godność opuszcza każdy centymetr mojego ciała. Zajebiście.
-Już? Jebany homofob, może jednak powinienem cie zostawić w tym lesie?
- Sam się wykończę więc możesz już spierdalać -Tym razem udało mi się podnieść do pozycji pionowej. Przetarłem oczy i ziewnąłem, wreszcie senny? Czy to jakiś cud?
<Yuu? możne być troszku chaotycznie wybacz za to?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz