Kiedy tylko taka informacja dotarła do mnie dzięki uszom w szkole, nakazałem czujce nadal monitorować sytuację, a sam przez kolejne dni szukałem czegokolwiek, co wychodziłoby ponad normę. Nikt jednak nie podążał za mną, nie było częstszych spojrzeń w moją stronę niż te, jakie otrzymywałem dotychczas, jednym słowem, wszytko toczyło się tym samym, leniwym, spokojnym torem co zazwyczaj. Zacząłem już stopniowo powątpiewać w sens posiadania takiej siatki pseudowywiadowczej, kiedy to podczas pewnego wieczoru w końcu otrzymałem coś, co potwierdziło pierwotne przypuszczenia.
Odpoczywałem wtedy po ciężkim dniu, spędzonym na treningach, relaksując się w chłodnej pościeli. Akurat grano na internetowym serwisie nowy odcinek mojego ulubionego serialu, więc żyć, nie umierać. Do tego udało mi się dorwać od mojego najbliższego pomocnika w tym regionie, Nikity, butelkę czerwonego wina, co dodatkowo sprawiało, że leżenie w łóżku było jeszcze przyjemniejsze. I kiedy tak sobie chłonąłem film, zastanawiając się, czy Roman wyjdzie cało z tej akcji w kościele, leniwie mieszając zawartość kieliszka, dostałem wiadomość. Zerknąłem na telefon, zatrzymując niechętnie odcinek, po czym momentalnie usiadłem na łóżku.
— Molly — mruknąłem pod nosem, czytając raport. To właśnie ta dziewczyna, młodsza ode mnie, pozornie niewinna, skrzywdzona przez los, pytała ostatnio o moją rodzinną organizację, niby w żartach mówiąc, że jeśli jej rozmówczyni (tymczasowa kochanka Nikity swoją drogą) będzie wiedzieć coś więcej na ten temat, to wie, gdzie może się odezwać.
Wstałem tak gwałtownie, że ręcznik, w który owinąłem swoje świeżo umyte włosy, prawie zsunął się z mojej głowy. Tak, w końcu jakieś konkrety!
Szybko odpisałem, każąc reszcie obserwować Molly, aby w odpowiednim momencie sprowadzić ją do mnie. Nareszcie coś zaczyna się dziać w tym nudnym miejscu. Coś, co pozwoli potrenować mi rodzinny talent, no i oczywiście nie wyjść z formy, aby po powrocie do Moskwy przejąć interes. Same korzyści, czyż nie?
***
Rozsiadłem się wygodnie na krześle, położyłem na przykrytym obrusem stole pistolet i zerknąłem na dwóch członków mojej małej, angielskiej grupy. To właśnie oni załatwili ten dom na uboczu. Oraz po części pomogli zdobyć alkohol i broń. Anioły, nie ludzie.
— Możecie ją wprowadzić — powiedziałem po rosyjsku, na co drzwi otworzyły się, a do środka wszedł Nikita z niską, widocznie damską postacią, której oczy były zasłonięte, zgodnie z poleceniem.
— Zostaw mnie, ty...! — Jej protesty zostały uciszone całkiem sporą ręką Rosjanina, kiedy ten posadził ją na krześle naprzeciwko mnie. Nie odszedł jednak. Jedną ręką prewencyjnie przytrzymywał Molly w miejscu, aby ta nie próbowała uciekać.
— Waleczna jest — Anatoli zaśmiał się, a wkrótce dołączył do niego również Nikita. Nakazałem im gestem dłoni uciszyć się, po czym skinąłem głową, a opaska zniknęła z oczu dziewczyny. Z lekką satysfakcją obserwowałem, jak wyraz jej twarzy zmienia się na coraz to bardziej zdziwiony, w międzyczasie zahaczając o takie stany jak zdenerwowanie czy strach. Wszystko w jednym miejscu.
— Zapewne zastanawiasz się, dlaczego cię tutaj... sprowadziliśmy — odchrząknąłem, aby wyzbyć się ze swej angielszczyzny resztek akcentu — Czyż nie?
— Co to jes.. Ej! — Molly spojrzała na wysokiego bruneta, który ścisnął jej ramię, kiedy tylko się odezwała.
— Nie przerywaj — burknął w odpowiedzi, a ja podziękowałem mu delikatnym, pozbawionym prawdziwej uprzejmości uśmiechem.
— Wracając. Doszły do mnie słuchy, że pytałaś o pewne rzeczy, które ciebie nie dotyczą. Przynajmniej, nie teraz — zaśmiałem się i sięgnąłem po pistolet, odbezpieczając go — Powiedz mi może najpierw, kim jesteś? Jaka jesteś?
<Molly? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz