- Jak ty w ogóle możesz się pokazywać w stajni, ja bym się za siebie wstydziła - pokręciła głową z dezaprobatą. Westchnęła głośno i podparła się rękami. Plecami oparła się o ściankę boksu, jedną ręką podrapała kary łeb. Zoti radośnie popieściła chrapami dłoń ciemnoskórej. Dziewczyna wciąż nie patrząc na swojego towarzysza położyła otwartą dłoń na białej odmianie, delikatnie pogładziła wałacha i na pięcie odeszła trochę dalej. - Poczekaj tutaj.
Chłopak z chytrym uśmieszkiem skinął głową i usiadł na kwadratowej beli siana. Wziął telefon do ręki i zaczął przeglądać. Zamira biegiem wróciła do akademii. Mijała różne, obce jej osoby, któe nawet nie odwracały wzroku na nią. Jakby jej nie było. Dziewczyna nie przywykła do czegoś takiego. Uwielbiała być w centrum uwagi, a towarzystwo innych zawsze dobrze na nią wpływało. Uwielbiała swoich przyjaciół i serce jej się krajało, kiedy była zmuszona zostawić ich na Kubie. Zobaczy ich radosne uśmiechy dopiero w wakacje, a nawet to nie było pewne. Może już ktoś zastąpił jej miejsce, a dawni kompani zapomnieli o biednej Zamirze, która wolała rozwijać się sportowo na wyspiarskim kraju w Europie. Jeśli tak, zostanie jej jedynie Peq, która na pewno jej nie opuści. Ktoś z akademii na pewno dogada się z Kubanką, może nie teraz, ale na pewno znajdzie kogoś do towarzystwa. Wbiegła po schodach i przebrała się w ocieplane bryczesy, zapięła sztylpy, a na ramiona narzuciła cieplejszą kurtkę. Do ręki chwyciła toczek i jak oparzona wybiegła z pokoju. Sama nie wiedziała czemu się tak śpieszy, może chęć wykazania się przed egoistycznym chłopakiem była silniejsza niż myślała. Prawie zabijając się na schodach wbiegła na jeden z dłuższych korytarzy. Zatrzymała się kilka centymetrów przed drzwiami i jednym pchnięciem otworzyła je. Poprawiła włosy i dumnym krokiem weszła do stajni. Toddy siedział w tym samym miejscu, jakby wcale się nie ruszył. Wzrok miał czujnie wlepiony w telefon i widocznie nie usłyszał jak dziewczyna wparowała butnie do budynku. Zamira stanęła naprzeciwko chłopaka i trzepnęła go po głowie. Brunet lekko zdziwiony spojrzał na stojącą nad nim dziewczynę. Kubanka zmarszczyła brwi i wykrzywiła usta w grymasie.
- Nie patrz tak na mnie. Podnieś swoje cztery litery i na koń. Zobaczymy czy twój brak więzi dorówna mojej. - powiedziała wrogo, przygryzając wargę i uciekając wzrokiem w bok. Kiedy chłopak się na nią patrzył swoimi zachłannymi oczami dziwnie było patrzeć prosto w nie.
- Mogłaś powiedzieć, że chcesz sobie pojeździć zanim wyszłaś, wtedy też bym się przebrał - chłopak nie był ani trochę zdenerwowany, za to ciemnoskóra kipiała złością już parę minut.
- To już twoja sprawa - powiedziała już mniej pewnie i dobitnie. Przypominało to bardziej pomrukiwanie pod nosem. Toddy wstał i chciał ruszyć w stronę siodlarni. Zamira złapała go za rękaw, a zaskoczony brunet wlepił w nią brązowe oczy. - Co najwyżej kantar, żadnego siodła.
< Toddy?>
P.S. dajcie do relacji to zdanie "Jak na razie tylko Toddy z nią wytrzymuje"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz