Marszcząc brwi i skupiając swoją uwagę niemalże do granic możliwości, raz jeszcze spróbowałem przewlec nić przez mikroskopijne oczko srebrzystej igły. Gdy kolejna próba skończyła się takim samym rezultatem, jak osiem poprzednich, ze złością rzuciłem przedmioty na stajenny stolik. Najwyraźniej złośliwość rzeczy martwych uznała, że ta pora nie będzie odpowiednia do zszywania rozerwanej derki Newtona. Wziąłem głęboki oddech, by zapomnieć na chwilę o swojej krawieckiej porażce i podreptałem w stronę boksu gniadosza. Zauważyłem przy nim postać, która czule drapała Newta po czole, na co ogier odpowiadał cichymi parsknięciami. Mimowolnie uśmiechnąłem się na ten rozczulający widok.
- Ale ty jesteś śliczny – dziewczyna, którą niezbyt kojarzyłem,
cmoknęła go w chrapy i pogłaskała delikatnie po pysku. - I grzeczny.
Grzeczny? Zaśmiałem się w duchu. Tylko gdy ktoś patrzy. Jeśli
jednak ten rozrabiaka dostanie zbyt dużo swobody wychodzi z niego prawdziwy
diabeł. Doskonałym przykładem może być jego kupiona przedwczoraj derka,
przypominająca teraz zabłoconą i podziurawioną szmatę.
- To drugie tylko czasami – odezwałem się, zaskakując tym
nieznajomą i przy okazji samego siebie. Od wyjazdu Samanthy rozmowy z płcią
przeciwną unikałem jak ognia. Na przerwach starałem się umykać w bezludne zakamarki korytarzy, a podczas posiłków dosiadałem się tylko do kumpli. Niziutka blondynka wydawała się tym bardziej
zaskoczona, bo przy obrocie w moją stronę niemalże straciła równowagę. –
Wybacz, nie chciałem cię przestraszyć.
Podrapałem się po karku lekko zakłopotany, posyłając w jej
stronę coś co można by zakwalifikować jako półuśmiech. Dziewczyna zamrugała
kilka razy, zagarniając niesforny kosmyk złocistych włosów za ucho.
- Spokojnie, nie przestraszyłeś mnie. – zaśmiała się, a
ciepła barwa jej głosu spowodowała, że odrobinę się rozluźniłem. Dobry start,
Max – pochwaliłem samego siebie. – To twój koń?
Odpowiedziałem skinięciem głowy i wyciągnąłem dłoń w stronę
dziewczyny jak robiłem to już wiele razy z zamiarem przedstawienia się.
Blondynka uścisnęła ją.
- Max – powiedzieliśmy jednocześnie. Roześmiałem się szczerze,
co ostatnio naprawdę rzadko mi się zdarzało, a jasnooka speszyła się lekko.
Uśmiechnęła się przy tym, co było dobrą oznaką.
- To ja – zaśmiałem się raz jeszcze, a po sekundzie dodałem –
A panienka, to…?
- Jayden. W skrócie Jay. Nowa.
Czyli jednak. Już martwiłem się, że z moją pamięcią do
twarzy jest coś nie tak.
- Śliczne imię. – powiedziałem z uznaniem, nie wiedząc co
jeszcze mógłbym powiedzieć. Na szczęście, przed niezręczną ciszą, uratował mnie
mój rumak, domagając się kontynuacji pieszczot.
Twarz Jayden rozświetlił uśmiech, kiedy Newt
bezceremonialnie wsunął łeb pomiędzy nas i zaczął łasić się do nowopoznanej
dziewczyny.
- Karmiłaś go? Oj, no to teraz się od ciebie nie odczepi do
końca świata – zaśmiałem się, próbując złapać ogiera za niebieski kantar. –
Opanuj się, żarłoku.
Jayden? ^^ Przepraszam za taką niską jakość xd
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz