Strony

poniedziałek, 1 stycznia 2018

Od Andy'ego cd. Juliet

Wróciłem do pokoju, a jedna myśl wciąż nie dawała mi spokoju. Z tego, co powiedziała Juliet, byliśmy bardzo blisko, więc czemu jej nie pamiętam? Mirandy też nie pamiętałem, a z tego co powiedział mi mój menadżer podczas wypadku jechałem właśnie po pierścionek zaręczynowy. Dopiero teraz zaczęło mi świtać, że Richard raz udzielił wywiadu za mnie, w którym ktoś pytał go o dziewczynę imieniem Juliet, jednak odpowiedział, że to nie było nic poważnego.
Ktoś kłamie, ale kto?
Wybrałem szybko numer do mojej mamy, chyba nie będzie ściemniać własnego syna. Odebrała dopiero po czwartym sygnale.
- Tak? - Spytała, pewnie nie sprawdziła kto dzwoni, nigdy tego nie robiła.
- To ja - westchnąłem.
- Andy? Coś się stało? - Jej głos przepełniony był troską i jednocześnie przerażeniem.
- Nie, to znaczy.. muszę cię o coś zapytać.
- Dobrze, więc słucham.
- Kim jest Juliet? - Podejrzewałem, że zrozumie do czego zmierzam bez żadnych dodatkowych informacji i.. nie myliłem się.
- Juliet Simms - westchnęła - Poznaliście się w akademii, byliście parą przez długi czas. Dopiero po twoim wypadku dowiedziałam się od menadżera, że już się nie spotykacie, a twoją partnerką jest Miranda, myślałam, że tylko się przyjaźniliście. Nie wspominałeś o tym wcześniej, zresztą, nie mieliśmy zbyt dobrego kontaktu przez ten czas, więc mogłeś mi nie powiedzieć.
- Byliśmy razem? - Zmarszczyłem brwi. Juliet mówiła coś innego.
- Tak, nawet nas odwiedziliście kilka razy. Przypominasz sobie coś?
- Trochę, muszę kończyć - odpowiedziałem i rozłączyłem się. Czyli to Juliet skłamała. Wcale nie było tak, że ona zakochała się we mnie, a ja ją odrzuciłem. Byliśmy razem i chyba zerwaliśmy, ale nie mam pojęcia dlaczego.
Dlaczego jej nie pamiętam? 
Była moją dziewczyną, a ja po prostu ją zapomniałem. Może chciałem? Może zerwaliśmy przez nią i chciałem o niej zapomnieć? Ekh.. nie mam co gdybać, bo w ten sposób i tak nie dojdę do prawdy.
Bez zastanowienia wybrałem numer do mojego lekarza. Odebrał zaraz po pierwszym sygnale.
- Dzień dobry, Andrew Biersack z tej strony. Mam kilka pytań.
~~*~~*~~
Z amnezją bywa różnie. Jedni zapominają najbliższe im osoby, inni starych znajomych bądź ludzi, których znają tylko z widzenia. Myśl o Juliet nie dawała mi spokoju, ciągle obawiałem się, że to ja mogłem ją zranić.
Przekląłem pod nosem i wyszedłem na balkon, wyjmując jednego papierosa z paczki. Odpaliłem go i pospiesznie zaciągnąłem się dymem, co wywołało u mnie nieprzyjemne drapanie w gardle i kaszel. Od wypadku nie paliłem, ale właśnie postanowiłem to zmienić. Wiem, że byłem uzależniony i wciąż jestem, a powrót do tego może chociaż wpłynie na pamięć. Postaram się robić to, co robiłem tutaj wcześniej, ale problem tkwi w tym, że nie mam pojęcia, co robiłem. 
Ja.. ja.. ja musiałem ją zranić i chcę wiedzieć, co się stało. Mam wrażenie, że wszyscy mają przede mną jakieś tajemnice. Ponownie wziąłem do ręki telefon i tym razem zadzwoniłem do mojego menadżera, który odebrał wręcz błyskawicznie.
- Kim jest Juliet Simms? - Spytałem od razu.
- Coś sobie przypominasz? - Jego głos był spokojny, opanowany, ale można było wyczuć w nim trochę stresu.
- Nie, znajomi pytali - skłamałem - Więc?
- Przyjaźniliście się, z tego co mi wiadomo.
- Byliśmy parą, powiedzieli mi.
- Byliście - westchnął - Ona.. jest chora psychicznie, to wariatka. Szkoda, że tak późno to zrozumiałeś i zwlekałeś z zakończeniem tego toksycznego związku, jeszcze trochę i by cię kompletnie wyniszczyła.
- Później się odezwę, cześć. - Rozłączyłem się i rzuciłem telefon na krzesło. Kłamał, słyszałem jak zaczynał się jąkać. Mam tego dość, czuję się jakbym wylądował na obcej planecie. Nie mam pojęcia, co się stało, a nikt nie może, albo nie chce mi pomóc. Mogłem zadzwonić jeszcze do Mirandy, ale.. nie ufałem jej. Nie powiedziałem tego głośno, bo byliśmy parą, ale.. była mi obca.
- Ares, idziemy na spacer - westchnąłem, biorąc do ręki smycz. Mam nadzieję, że świeże powietrze choć trochę mi pomoże i uda mi się chociaż w małym stopniu uporządkować swoje myśli.




Juliet?
czyżbyś też była na spacerze? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz