Strony

poniedziałek, 1 stycznia 2018

Od Anastasi cd. Oliego

Pierwsze opowiadanie w 2018 roku!!!


Dziś Sylwester, a ja jak zwykle skończyłam bez jakichkolwiek planów. Archie zaproponował, że spędzi ze mną ten czas, więc nie widziałam powodu, żeby się nie zgodzić. Potrzebowałam kogoś obok, gdy widziałam te wszystkie pary obściskujące się i cieszące, że razem wejdą w nowy rok robiło mi się naprawdę źle. Archie był moim przyjacielem, wspierał mnie i byłam mu za to naprawdę wdzięczna. Planowaliśmy posiedzieć mniej więcej do dwudziestej, a potem pojechać do miasta, do jego znajomych. Na wszelki wypadek i tak miałam przygotowane w pokoju dwa szampany i dobre czerwone wino. Gdyby nie Archie pewnie siedziałabym teraz sama w pokoju i zużywała tony ciasteczek na moje łzy ( w sumie po to też kupiłam wino, zawsze trochę weselej, chociaż... znając mnie, byłoby jeszcze gorzej ). Nie potrafiłam się tak po prostu pogodzić z tym, co powiedział, a raczej napisał mi Oli. Chwila spokoju? Ekh... skończ z tym, Nastia i tak nic nie zmienisz.
Moje uczucia w tym momencie nie były istotne, bo on ich nie odwzajemniał.
- Wszystko w porządku? - Spytał Archie, przynosząc pełną miskę popcornu i rozsiadając się wygodnie na kanapie.
- Dobrze wiesz, że nie - westchnęłam, chcąc jakoś wymazać sobie z pamięci chłopaka, który porządnie zwrócił mi w głowie.
- Mam z nim porozmawiać?
- Nie, ja.. ja sama to zrobię w odpowiednim momencie - odpowiedziałam, podłączając telefon, który rozładował się już jakąś godzinę temu. Gdy go włączyłam, zobaczyłam nową wiadomość od.. Oliego.
"Stogi siana za stajniami, o 17 ? Postaram się wszystko wyjaśnić, proszę. "
Spojrzałam na zegarek, który wskazywał dokładnie siedemnastą trzydzieści. Czy chciałam do niego pójść? Oczywiście, że chciałam, nawet jeżeli miało by mnie to zaboleć. Tylko.. nie wiem, czy jeszcze tam będzie.
- Archie, myślisz, że powinnam iść? - Spytałam, wyciągając w jego stronę telefon z włączoną wiadomością.
- Myślę, że i tak pójdziesz, bez względu na to co ci odpowiem. - Uśmiechnął się. - Powinniście sobie wszystko wyjaśnić i podjąć konkretną decyzję, bo takie przekomarzanie się nie wyjdzie wam na dobre.
- Ale.. ja nie chcę usłyszeć zostańmy przyjaciółmi.
- Chyba lepiej to usłyszeć niż żyć w niepewności, ale.. nie usłyszysz tego. Przecież widzę, jak on na ciebie patrzy. Dzisiaj chyba miał ochotę spuścić mi wpierdol za to, że przyszliśmy razem na stołówkę - zaśmiał się, jednak po chwili spoważniał - Widziałaś jego przekrwione oczy? Płakał, na pewno.
- Nie, wątpię - zaprzeczyłam szybko. Oli i płacz? To nie idzie w parze.
- Cóż.. ja wiem swoje, a teraz leć, bo spóźniłaś się już prawie trzydzieści pięć minut.
- Myślisz, że jeszcze tam będzie? - Spytałam, naciągając szybko trampki na nogi.
- Jak nie sprawdzisz, to się nie dowiesz. - Uśmiechnął się i podszedł bliżej. - Tylko nie daj się zranić, nie znam go zbyt dobrze. Zrobisz to, co uważasz, ale nie pozwól zawrócić sobie w głowie, myśl racjonalnie.
- Postaram się. - Kiwnęłam głową, a Archie pospiesznie mnie objął.
- Z wyjazdem poczekam równo do ósmej, daj znać jakbyś jednak zostawała - zaśmiał się i dosłownie wypchnął mnie za drzwi, narzucając mi na plecy swoją kurtkę, bo była o wiele dłuższą, a ja.. nie miałam już czasu by zmienić krótkie spodenki na zwykle spodnie. O mało nie połamałam nóg na schodach, w końcu byłam już cholernie spóźniona, co jednak nie było moją winą, chociaż... jakbym wcześniej podłączyła telefon to zauważyłabym wiadomość o wiele szybciej i nie musiałabym teraz biec. Szybko dotarłam do stajni i wyszłam z niej tylnym wyjściem, gdzie znajdowało się miejsce, które ustalił Oli tylko.. nikogo tam nie było. Rozejrzałam się dokładnie, chodząc z jednego kąta w drugi. Pusto. Spóźniłam się. Mogłabym pójść teraz do jego pokoju, ale szczerze wątpię, że tam wrócił. Wyjęłam z kieszeni telefon, któremu zostało zaledwie dwa procent baterii i szybko napisałam do niego wiadomość.
"Oli, przepraszam, miałam rozładowany telefon i dopiero zobaczyłam wiadomość. Przyszłam na miejsce, gdzie jesteś?"
Nawet nie jestem pewna, czy udało mi się ją wysłać, bo ekran zaraz zrobił się czarny. Poczekam, może.. może przyjdzie. Nie mogłam ustać w miejscu, co było głównie spowodowane tym, ze napadało sporo śniegu, a ja miałam na sobie krótkie spodenki! Szlag mnie trafiał, ale nie mogłam stąd pójść, dopóki nie spotkam się z Olim. Kurtka Archiego sięgała mi mniej więcej do kolan, jednak wciąż było mi zimno.
Ciągle się rozglądałam, z nadzieją, że wreszcie zobaczę gdzieś chłopaka. 


Oli?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz