- Dokładnie tak. - Uśmiechnąłem się, składając kolejne, delikatne pocałunki na jej szyi. Zjechałem z nimi niżej, całując po kolei jej obojczyk, a następnie zatrzymując się przy materiale jej biustonosza.
- Znienawidzą mnie za to - mruknęła, wplatając palce w moje włosy.
- Niekoniecznie - odpowiedziałem, całkowicie pozbywając się górnej części jej garderoby. Przejechałem dłonią wzdłuż talii dziewczyny, czując pod palcami jej ciepłą, aksamitną skórę, pragnąłem obdarować pocałunkami każdy jej centymetr.
- Niekoniecznie - odpowiedziałem, całkowicie pozbywając się górnej części jej garderoby. Przejechałem dłonią wzdłuż talii dziewczyny, czując pod palcami jej ciepłą, aksamitną skórę, pragnąłem obdarować pocałunkami każdy jej centymetr.
- Obawiam się, że jednak tak - szepnęła, przekręcając się tak, że bez problemu znalazła się nade mną. Uśmiechnęła się triumfalnie i pochyliła nad moim uchem. - Co nie zmieni faktu, że to ja będę miała Harry'ego Stylesa na wyłączność.
Szybko pozbyliśmy się reszty ubrań i całkowicie oddaliśmy się przyjemności, jaką niosła za sobą nasza bliskość.
~~*~~*~~
Kolejny dzień spędziliśmy na pakowaniu i żegnaniu się z rodziną i znajomymi Isabelle. Bilety wykupiliśmy na godzinę czwartą po południu i całe szczęście nasz lot odbył się w stu procentach punktualnie, żadnych opóźnień, żadnych problemów z przesiadką, a jedynym minusem była długość podróży, jednak to i tak była najkrótsza z możliwych opcji. Niektórych rzeczy - przykładowo około dwudziestu jeden godzin spędzonych w samolocie - nie dało się tak po prostu pominąć. Myśl o tym, że dzień po naszym przylocie odbędzie się szkolny bal odrobinę mnie niepokoiła. Issy chciała kupić nową sukienkę, a wątpię, że będę tego dnia na tyle żywy, by pomóc jej ją wybrać. Cóż, będę musiał. A mogliśmy to zrobić jeszcze w Australii...
Z lotniska w Londynie z szerokim uśmiechem na twarzy odebrał nas Zain. Chłopak miał nam naprawdę dużo do opowiedzenia, bo przez całą drogę do MU, w samochodzie ani na chwilę nie zapadła cisza. Oczywiście przy Isabelle szeroko omijał temat Imany, jednak wiedziałem, że gdy będziemy sami trochę bardziej się otworzy. Musiałem dokładnie wiedzieć jak daleko to zaszło, bo to że coś się działo już dawno sam się domyśliłem. Niepokoiło mnie bardziej to, że wciąż był z Brooke, a jego znajomość z - już nie do końca nową - uczennicą naszej akademii była zbyt.. bliska. Nie chciałem tego oceniać, dopóki nie dowiem się wszystkiego.
Plan wypytania Zaina spełzł na niczym, bo gdy tylko wszedłem do swojego pokoju, rzuciłem się na łóżko i odpłynąłem na kilka dobrych godzin. Obudziłem się w okolicach czwartej po południu, a po moim pokoju krzątała się już Issy.
- No nareszcie się obudziłeś. Wstawaj i jedziemy do miasta.
- Czemu nie obudziłaś mnie wcześniej? - mruknąłem, próbując podnieść się z łóżka, jednak w tym momencie zbyt mocno mnie do siebie przyciągało.
- Nie miałam serca cię budzić. - Westchnęła ciężko i usiadła na brzegu materaca.
- Bo mnie kochasz. - Uśmiechnąłem się, mrużąc oczy.
- Czasem bardzo dokładnie się nad tym zastanawiam - powiedziała poważnie, jednak długo nie wytrzymała i na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech. Przyciągnąłem dziewczynę do siebie i zacząłem łaskotać. - Jeżeli zaraz nie przestaniesz..
- To co mi zrobisz?
- Nie chcesz wiedzieć - odpowiedziała, próbując złapać oddech. Nie przerywałem swoich tortur, aż w końcu dziewczyna się poddała, a raczej zaczęła mnie szantażować. - Jak nie pojedziemy zaraz do tego miasta, to nie pójdziemy na bal!
- Dobra, dobra. - Uniosłem ręce w geście obronnym. - Już wstaję.
Podniesienie się z łóżka i względne ogarnięcie zajęło mi niecałe pół godziny, jednak nie widziałem opcji, bym wyszedł stąd bez żadnego posiłku. Oczywiście Isabelle użyła bardzo dobrych argumentów, a dokładniej obiecała, że pierwsze co, pójdziemy na pizzę, następnie na lodowisko i dopiero później zacznie mnie męczyć bieganiem po sklepach. Uzgodniliśmy wspólnie, że zabierzemy ze sobą Zaina i Imanuelle, bo chciałem móc ją trochę lepiej poznać, bo wcześniej nie miałem do tego większej okazji. Dziewczyna chciała też zabrać ze sobą Anastasię, a my nie widzieliśmy w tym żadnego problemu.
Ostatecznie spotkaliśmy się przed akademikiem w szóstkę, przedstawiliśmy się osobom, których nie zdążyliśmy jeszcze poznać i wpakowaliśmy się do samochodów. Nastia i Oli jechali razem, a ja zabrałem do swojego auta Issy, Zaina i Imany. Oczywiście szybko odbyła się bitwa stulecia o miejsce z przodu. Uderzyłem argumentem, że muszę siedzieć obok Zaina, więc... Isabelle zabrała mi kluczyk i usiadła za kierownicę, a Imanuelle na siedzeniu z przodu. Malik chciał już rzucić swoje argumenty, dlaczego to on powinien tam siedzieć, a Issy nie powinna prowadzić, jednak ostatecznie go powstrzymałem, pakując się do tyłu i wciągając za sobą Zaina.
Plan wypytania Zaina spełzł na niczym, bo gdy tylko wszedłem do swojego pokoju, rzuciłem się na łóżko i odpłynąłem na kilka dobrych godzin. Obudziłem się w okolicach czwartej po południu, a po moim pokoju krzątała się już Issy.
- No nareszcie się obudziłeś. Wstawaj i jedziemy do miasta.
- Czemu nie obudziłaś mnie wcześniej? - mruknąłem, próbując podnieść się z łóżka, jednak w tym momencie zbyt mocno mnie do siebie przyciągało.
- Nie miałam serca cię budzić. - Westchnęła ciężko i usiadła na brzegu materaca.
- Bo mnie kochasz. - Uśmiechnąłem się, mrużąc oczy.
- Czasem bardzo dokładnie się nad tym zastanawiam - powiedziała poważnie, jednak długo nie wytrzymała i na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech. Przyciągnąłem dziewczynę do siebie i zacząłem łaskotać. - Jeżeli zaraz nie przestaniesz..
- To co mi zrobisz?
- Nie chcesz wiedzieć - odpowiedziała, próbując złapać oddech. Nie przerywałem swoich tortur, aż w końcu dziewczyna się poddała, a raczej zaczęła mnie szantażować. - Jak nie pojedziemy zaraz do tego miasta, to nie pójdziemy na bal!
- Dobra, dobra. - Uniosłem ręce w geście obronnym. - Już wstaję.
Podniesienie się z łóżka i względne ogarnięcie zajęło mi niecałe pół godziny, jednak nie widziałem opcji, bym wyszedł stąd bez żadnego posiłku. Oczywiście Isabelle użyła bardzo dobrych argumentów, a dokładniej obiecała, że pierwsze co, pójdziemy na pizzę, następnie na lodowisko i dopiero później zacznie mnie męczyć bieganiem po sklepach. Uzgodniliśmy wspólnie, że zabierzemy ze sobą Zaina i Imanuelle, bo chciałem móc ją trochę lepiej poznać, bo wcześniej nie miałem do tego większej okazji. Dziewczyna chciała też zabrać ze sobą Anastasię, a my nie widzieliśmy w tym żadnego problemu.
Ostatecznie spotkaliśmy się przed akademikiem w szóstkę, przedstawiliśmy się osobom, których nie zdążyliśmy jeszcze poznać i wpakowaliśmy się do samochodów. Nastia i Oli jechali razem, a ja zabrałem do swojego auta Issy, Zaina i Imany. Oczywiście szybko odbyła się bitwa stulecia o miejsce z przodu. Uderzyłem argumentem, że muszę siedzieć obok Zaina, więc... Isabelle zabrała mi kluczyk i usiadła za kierownicę, a Imanuelle na siedzeniu z przodu. Malik chciał już rzucić swoje argumenty, dlaczego to on powinien tam siedzieć, a Issy nie powinna prowadzić, jednak ostatecznie go powstrzymałem, pakując się do tyłu i wciągając za sobą Zaina.
- Tak właściwie, to jedziemy tylko na pizzę, czy zachodzimy gdzieś jeszcze? - Spytał, gdy Isabelle odpaliła silnik.
- Em.. jedziemy na lodowisko - odpowiedziała mu, szybko wciskając przycisk blokady drzwi, by nie udało mu się wysiąść.
- Ja nigdzie nie jadę - burknął i spróbował wyjść, jednak w porę go przytrzymałem.
- Jedź, Isabelle! Jedź! - Krzyknąłem, śmiejąc się i czekając aż oberwę z pięści od Zaina. Chłopak tak bardzo się rzucał, że nawet nie mam zielonego pojęcia, jak udało mu się trafić mnie butem w kark, ale zaraz mu się za to odwdzięczyłem.
- Zaraz was obojga wyrzucę z samochodu, albo spędzicie resztę podróży w bagażniku - mruknęła Issy, wyłączając radio.
- Ja wybieram opcję wyrzucenia z samochodu - burknął Zain, wyswobadzając się z mojego uścisku. Resztę drogi spędził obrażony w ciszy, a ożywił się wtedy, gdy kelner położył przed nim pizzę. Całkowicie zapomniał o naszych dalszych planach na dzisiaj i rozkręcił się tak bardzo, że nie pozwolił nikomu dojść do słowa. Nie mam pojęcia od kiedy zrobił się aż tak gadatliwy. Ucichł dopiero gdy nadeszła pora na lodowisko i znowu zaczął coś tam burczeć pod nosem. Jakieś groźby skierowane w moją stronę, że jak się połamie, to się na mnie zemści i to bardzo boleśnie, ale udawałem, że tego nie słyszę.
- Issy - szepnąłem, odsuwając dziewczynę na bok. Imany i Anastasia właśnie kupowały dla nas wszystkich wejściówki na lodowisko, a Zain szukał jakiejś drogi ucieczki. - Musimy ich do siebie zbliżyć, bo ten debil nie podejmie żadnej decyzji.
- Ja nie biorę w tym udziału. - Uniosła ręce, po czym westchnęła. - Ale tobie pozwalam.
- Na to liczyłem. - Uśmiechnąłem się, całując Isabelle w policzek. Zaciągnąłem Zaina po łyżwy, jednak ten się obraził i usiadł na ławeczce mówiąc, że on nie będzie niczego szukał. Wywróciłem jedynie oczami na jego komentarze i zacząłem przeszukiwać półki.
- Nie ma mojego rozmiaru. - Uśmiechnął się, gdy przez dłuższą chwilę próbowałem znaleźć odpowiednie łyżwy.
- Znalazłem. - Wyszczerzyłem się i trzymając odpowiednią parę w dłoniach zacząłem tańczyć i śpiewać. - A kto pójdzie zaraz na lodowisko i złamie sobie rękę?
- Jeżeli będę to ja, to pożałujesz dnia, w którym się poznaliśmy - burknął.
- Przestań się tak zachowywać. Imanuelle bardzo się cieszy, a ty ciągle coś tam burczysz pod nosem. Dałbyś jej tą przyjemność i z łaski swojej ruszył swój zgrabny tyłeczek, założył te durne łyżwy i wyszedł na to pieprzone lodowisko!
Zain zmarszczył brwi i spojrzał na mnie próbując jakoś przetrawić to, co właśnie powiedziałem. Znowu mruknął coś pod nosem, jednak wziął ode mnie łyżwy i naciągnął je na nogi.
- Zuch chłopak, jestem dumny. - Uśmiechnąłem się, odszukując odpowiedni numer dla siebie. Dziewczyny zdążyły wejść już na lód, a ja z Zainem dopiero doczłapaliśmy do bramki. Cóż.. nie byłem zbyt dobry w jeździe na łyżwach, ale jakoś dawałem sobie radę. Z Malikiem trzymającym mnie za rękę było odrobinkę trudniej.
- Zabiję cię kiedyś, Styles - mruknął stawiając nogę na lodzie. Oboje staliśmy przy wejściu, kurczowo trzymając się barierek.
- Słuchaj, plan jest taki. Ja trochę umiem, więc łapiesz mnie za rękę, a drugą trzymasz się barierki i małymi kroczkami jedziemy do przodu. Okej?
- A mam jakieś wyjście? -Spojrzał na mnie marszcząc brwi.
- Nie. - Uśmiechnąłem się szeroko, podając chłopakowi rękę. Zaraz zastąpi mnie Imanuelle, tylko jeszcze o tym nie wie, najpierw musimy je dogonić. Malikowi szło bardzo dobrze, ale barierki za nic w świecie nie chciał puścić. - Dobra, to ja jadę do Issy.
Puściłem jego rękę, a ja wyjechałem gdzieś na środek lodowiska. Chłopak krzyknął coś za mną, jednak tylko wzruszyłem ramionami.
- Imanuelle! Chyba musisz mu pomóc! - Zawołałem do dziewczyny, a sam szybko odnalazłem wzrokiem Isabelle i jakimś cudem dojechałem do niej bez żadnego upadku. - Jezus Maria, chyba się nauczyłem!
- Nie bądź taki pewny.
- Nie wierzysz we mnie? - Uniosłem brwi i widząc, że Zain zaczyna się zbliżać, złapałem Issy za rękę i wyciągnąłem na środek. - Bez barierki nie poradzę sobie zbyt dobrze, ale wolę się trzymać z daleka od niego i... lepiej mnie trzymaj, bo w przeciwnym razie będzie bolało.
- To twój niecny plan? - Spojrzała w stronę Zaina i Imany.
- Jeszcze coś wymyślę, to dopiero początek. - Uśmiechnąłem się szeroko. - Lepiej myśl jaką sukienkę chcesz kupić i co będziemy robić dziś wieczorem.
- Nad sukienką pomyślę dopiero wieczorem, a jeżeli chodzi o plany na wieczór.. masz coś konkretnego na myśli? - Zmarszczyła brwi, przyglądając mi się uważnie.
- Ja wybieram opcję wyrzucenia z samochodu - burknął Zain, wyswobadzając się z mojego uścisku. Resztę drogi spędził obrażony w ciszy, a ożywił się wtedy, gdy kelner położył przed nim pizzę. Całkowicie zapomniał o naszych dalszych planach na dzisiaj i rozkręcił się tak bardzo, że nie pozwolił nikomu dojść do słowa. Nie mam pojęcia od kiedy zrobił się aż tak gadatliwy. Ucichł dopiero gdy nadeszła pora na lodowisko i znowu zaczął coś tam burczeć pod nosem. Jakieś groźby skierowane w moją stronę, że jak się połamie, to się na mnie zemści i to bardzo boleśnie, ale udawałem, że tego nie słyszę.
- Issy - szepnąłem, odsuwając dziewczynę na bok. Imany i Anastasia właśnie kupowały dla nas wszystkich wejściówki na lodowisko, a Zain szukał jakiejś drogi ucieczki. - Musimy ich do siebie zbliżyć, bo ten debil nie podejmie żadnej decyzji.
- Ja nie biorę w tym udziału. - Uniosła ręce, po czym westchnęła. - Ale tobie pozwalam.
- Na to liczyłem. - Uśmiechnąłem się, całując Isabelle w policzek. Zaciągnąłem Zaina po łyżwy, jednak ten się obraził i usiadł na ławeczce mówiąc, że on nie będzie niczego szukał. Wywróciłem jedynie oczami na jego komentarze i zacząłem przeszukiwać półki.
- Nie ma mojego rozmiaru. - Uśmiechnął się, gdy przez dłuższą chwilę próbowałem znaleźć odpowiednie łyżwy.
- Znalazłem. - Wyszczerzyłem się i trzymając odpowiednią parę w dłoniach zacząłem tańczyć i śpiewać. - A kto pójdzie zaraz na lodowisko i złamie sobie rękę?
- Jeżeli będę to ja, to pożałujesz dnia, w którym się poznaliśmy - burknął.
- Przestań się tak zachowywać. Imanuelle bardzo się cieszy, a ty ciągle coś tam burczysz pod nosem. Dałbyś jej tą przyjemność i z łaski swojej ruszył swój zgrabny tyłeczek, założył te durne łyżwy i wyszedł na to pieprzone lodowisko!
Zain zmarszczył brwi i spojrzał na mnie próbując jakoś przetrawić to, co właśnie powiedziałem. Znowu mruknął coś pod nosem, jednak wziął ode mnie łyżwy i naciągnął je na nogi.
- Zuch chłopak, jestem dumny. - Uśmiechnąłem się, odszukując odpowiedni numer dla siebie. Dziewczyny zdążyły wejść już na lód, a ja z Zainem dopiero doczłapaliśmy do bramki. Cóż.. nie byłem zbyt dobry w jeździe na łyżwach, ale jakoś dawałem sobie radę. Z Malikiem trzymającym mnie za rękę było odrobinkę trudniej.
- Zabiję cię kiedyś, Styles - mruknął stawiając nogę na lodzie. Oboje staliśmy przy wejściu, kurczowo trzymając się barierek.
- Słuchaj, plan jest taki. Ja trochę umiem, więc łapiesz mnie za rękę, a drugą trzymasz się barierki i małymi kroczkami jedziemy do przodu. Okej?
- A mam jakieś wyjście? -Spojrzał na mnie marszcząc brwi.
- Nie. - Uśmiechnąłem się szeroko, podając chłopakowi rękę. Zaraz zastąpi mnie Imanuelle, tylko jeszcze o tym nie wie, najpierw musimy je dogonić. Malikowi szło bardzo dobrze, ale barierki za nic w świecie nie chciał puścić. - Dobra, to ja jadę do Issy.
Puściłem jego rękę, a ja wyjechałem gdzieś na środek lodowiska. Chłopak krzyknął coś za mną, jednak tylko wzruszyłem ramionami.
- Imanuelle! Chyba musisz mu pomóc! - Zawołałem do dziewczyny, a sam szybko odnalazłem wzrokiem Isabelle i jakimś cudem dojechałem do niej bez żadnego upadku. - Jezus Maria, chyba się nauczyłem!
- Nie bądź taki pewny.
- Nie wierzysz we mnie? - Uniosłem brwi i widząc, że Zain zaczyna się zbliżać, złapałem Issy za rękę i wyciągnąłem na środek. - Bez barierki nie poradzę sobie zbyt dobrze, ale wolę się trzymać z daleka od niego i... lepiej mnie trzymaj, bo w przeciwnym razie będzie bolało.
- To twój niecny plan? - Spojrzała w stronę Zaina i Imany.
- Jeszcze coś wymyślę, to dopiero początek. - Uśmiechnąłem się szeroko. - Lepiej myśl jaką sukienkę chcesz kupić i co będziemy robić dziś wieczorem.
- Nad sukienką pomyślę dopiero wieczorem, a jeżeli chodzi o plany na wieczór.. masz coś konkretnego na myśli? - Zmarszczyła brwi, przyglądając mi się uważnie.
- Ja? Nie, czekam na twoje propozycje. - Mina niewiniątka nigdy na nią nie działała i tym razem też nie było inaczej. - A jeżeli chodzi o moją to.. możemy kupić popcorn, cieplutki kocyk i przytulając się oglądać filmy do samego rana.
- Dobrze się czujesz? - Spytała dotykając dłonią mojego czoła.
- Jejku, próbuję być choć trochę romantyczny, a ty mnie w ogóle nie doceniasz.
Issy? (a może Zain też? XD )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz