- Harry! Ty zdrajco! Weź się puknij czasem i odwal - zepchnąłem go z siebie i podniosłem do siadu, mierząc morderczym spojrzeniem, zarazem walcząc sam ze sobą by się nie roześmiać. Idiota.
- Hmm zadziwiające... - zmarszczył brwi - Ten ręcznik wyjątkowo mocno się trzyma twoich bioder - uśmiechnąłem się złośliwie, unosząc środkowy palec.
- Wiesz co... obrażę się na ciebie - wstałem i poprawiłem się, nadal nie spuszczając z niego spojrzenia. Tylko, że tym razem sam się uśmiechnąłem. Co nadal nie zmieniało nic.
- To straszne - chwycił się za głowę. Wiecie co mnie najbardziej denerwuje? Ten typ wygląda na takiego niewinnego. Żeby było śmieszniej. On gra niewinnego i faktycznie mu się to udaje. A czasem pomysły ma gorsze ode mnie. Już nie wspomnę o tym co wyprawiał jeszcze za czasów zespołu w szatni.
- Harry, przypominam ci, że za niedługo zima, śnieg spadnie lada chwila. Żebyś przypadkiem śnieżką nie oberwał w twarz przy wychodzeniu z budynku. A będę się czaił jak tygrys bengalski na ofiarę. Spróbujesz tylko się zakryć Issy to dopadnę cię i tak. Nie ważne gdzie. W klasie, na korytarzu, w pokoju czy w stajni bądź na koniu. Oberwiesz tym śniegiem i mogę ci to wydać na piśmie - zarechotał, kiwając głową.
- Po prostu musiałem to zrobić. To było dla jej dobra - powiedział poważnym tonem.
- A ty stoisz pod drzwiami i podsłuchujesz ludzi na korytarzu?
- Harry - z pokoju wyszła Issy. Wyglądała na zniecierpliwioną, a ja uśmiechnąłem się szeroko, posyłając ten uśmiech w stronę chłopaka. Jakże mi niezmiernie przykro - Naprawdę nie zamierzam przesiedzieć tu całą noc nad książkami, a tylko przedłużasz - oparła dłonie na biodrach, a ja pokiwałem głową.
- Prawda, Harry. Tylko przedłużasz. A w końcu czeka was calutka noc - poruszyłem brwiami. Pewnie miał ochotę coś zrobić, ale stała obok mnie moja własna tarcza w postaci ładnej kobiety.
- Nie wtrącaj się i wracaj do pokoju się ubrać - rzuciła, na co uniosłem tylko ręce do góry i minąłem chłopaka, cicho szepcząc do niego powodzenia. Dobra, przyznaję. Czasem potrafię wkurzyć osiemdziesiąt procent akademika.
Wróciłem do pokoju, sięgając jakieś luźniejsze ubrania i zakładając je na siebie. Właściwie to zamierzałem wrócić do Imany, bo... nie, to zły pomysł. Nie żebym się wstydził, bo ja nigdy się nie wstydzę. Po prostu rzadko kiedy odczuwam takie uczucie, będąc przyzwyczajonym do robienia głupot, ale nigdy... Właśnie w mojej głowie zrodził się spisek. To była kolejna nauczka za to, co zrobiłem na treningu. I ona była w zmowie z Harrym. Przydałby się jeszcze w tym wszystkim jej numer telefonu. Cel obrany? Myślę, że jak najbardziej.
Poszedłem z powrotem pod numer 44, tym razem ubrany. I tak musiałem być w miarę cicho, bo ten typ z naprzeciwka nieźle by się ekscytował. Abym nie wypadł na niekulturalnego zawsze, zapukałem. Potem wszedłem do środka. Zanim zauważyłem dziewczynę, uderzył we mnie zapach magnolii. Intensywny, połączony z zapachem jej perfum. Tych samych, które czułem podczas francuskiego. To będzie niezwykle przyjemna męka.
Spojrzałem na dziewczynę, która lustrowała mnie spojrzeniem. Zanim jednak zdążyła cokolwiek powiedzieć, przerwałem jej swoimi słowami.
- Nie rozpoczynamy tematu z korytarzem jeśli chcemy utrzymać nasz sojusz. Powiedzmy, że tego nie było. Możesz wymazać to z pamięci - zamknęła usta i uśmiechnęła się. Rozejrzałem się po całym pokoju, byleby na nią nie patrzeć. To nieprawda, że nie potrafię się przyznać do błędów czy porażek, bądź czegokolwiek co mi nie wychodzi. To kwestia charakteru. Po chwili jej głos rozbrzmiał w przyciemnionym pokoju.
- Właściwie to zamierzałam spytać co tutaj robisz - podniosła się i oparła plecy o ścianę. Zwróciłem na nią kątem oka spojrzenie. W końcu podszedłem do łóżka i usiadłem na jego skraju, nadal wbijając spojrzenie w zapewne jeszcze nie do końca skończony pokój dziewczyny.
- Rano muszę odebrać moją dziewczynę z dworca, zresztą i tak nie daję rady wstawać wcześniej, a jestem nieprzyjemny, gdy ktoś mnie na siłę wyciąga z łóżka. Więc zostaje nam wieczór - wzruszyłem ramionami. Dziewczyna zmrużyła oczy, widocznie nie bardzo rozumiejąc o co chodzi. Uwielbiam te reakcje u ludzi - Chyba, że wolisz spacer po akademii nocą - poruszyłem brwiami, odwracając się do niej.
- Głupek - fuknęła, cicho śmiejąc się pod nosem - Dobrze wiesz, że nie o to mi chodziło.
- Tak? Ja odebrałem to inaczej. Myślałem, że właśnie o to - zaniepokoiłem się, tym razem zrywając się z łóżka, gdy miałem oberwać drugi raz w ramię. Imany z powrotem oparła się o ścianę.
- Znowu chcesz mnie zdenerwować? - bawiła się krańcem swojej bluzki, podczas gdy ja podszedłem do jej biurka.
- Absolutnie nie - zaprzeczyłem, podnosząc leżącą książkę do góry. Spojrzałem na nią i uśmiechnąłem się - Ambitnie. Lubisz czytać? - otworzyłem na zaznaczonej stronie i przeczytałem kilka wersów.
- Lubię. To moja forma relaksu prócz biegania - odpowiedziała, a ja skinąłem głową, przewracając kolejne strony - Mam kolejne pytanie - ruszyła się z miejsca i wstała.
- Dużo tych pytań do mnie - nadal nie ubrała żadnych spodenek, była w takim samym stroju, gdy wpadła wkurzona do mnie, do pokoju. Oczywiście mi to nie przeszkadzało... Bardzo mi to przeszkadzało. Chwyciła za kraniec książki i delikatnie zabrała mi ją z rąk.
- Przeglądasz wszystko, bo nie masz dostępu do mojej teczki, więc postanowiłeś poszukać czegoś w moim pokoju? - przechyliła głowę, zamknęła głośno książkę i odłożyła ją z powrotem na miejsce. Wodziłem wzrokiem za jej ręką, po chwili unosząc go i uśmiechnąłem się promiennie.
- Najlepiej szukać u źródeł, prawda? - odwróciłem się i tym razem podszedłem do jej otwartej szafy. W sumie... dlaczego nie zadać tego pytania? - Zamierzałaś się przebrać czy po prostu byłaś akurat w trakcie myślenia w co ubierasz się na noc? - przejrzałem jej ubrania, wcale nie widząc problemu w tym, że właściwie to jej prywatna garderoba. Cóż, lepsze to niż zapewne otworzenie szafki na dole, gdzie znajdowała się bielizna.
- Byłam w trakcie uczenia - zaprzeczyła, z uśmiechem podeszła ponownie i zamknęła skrzydła. Zmrużyłem oczy, wzrokiem szukając kolejnych rzeczy. Ona to zauważyła. Skrzyżowała ręce na piersi i odchyliła usta - Właściwie wiesz, że nasz sojusz nie opiera się na spoufaleniu ze sobą? - zmierzyłem ją spojrzeniem, po chwili wracając na łóżko i rozkładając się na nim wygodnie. Nie miała zbyt zadowolonej miny - Masz szczęście, że jesteś ubrany - roześmiałem się na jej słowa.
- Ja wyraźnie widziałem, że nad czymś myślałaś. Czyżby mój widok, znaczy... ta lepsza, mniej złośliwa strona, aż tak zawładnęła twoim umysłem?
- Chciałbyś - prychnęła - Co do nauki to nie żartowałam. Naprawdę nadrobienie tych wszystkich rzeczy, które zdążyliście zrobić przez te dwa miesiące nie jest proste - założyła spodenki. A jednak. Uniosłem wyżej kąciki ust.
- Mogę ci pomóc - przewróciła oczami. Zerwałem się z miejsca, na co dziewczyna tylko uniosła głowę i spojrzała zdezorientowana - Chodź, idziemy.
- Dokąd?
- Przecież ci mówiłem, że rano nie mogę cię oprowadzić, a teraz jest idealny moment - otworzyłem drzwi od pokoju i stanąłem w przejściu.
- Czy ty wiesz która jest godzina? O tej porze wszystko jest zamknięte.
- To dodatkowa atrakcja. Oprowadzał ciebie ktoś, taki jak ja, po nowym miejscu, w mroku, trochę nielegalnie, unikając strażnika, kradnąc klucz z pokoju nauczycielskiego, bawiąc się w sali chemicznej oraz malując śmieszne rzeczy na tablicy matematycznej? - uniosłem brwi, a na samą myśl mój uśmiech poszerzył się. Dziewczyna nie odpowiedziała. Ja nie zamierzałem za to czekać. Sięgnąłem po klucz od jej pokoju, leżący na półce komody. Podrzuciłem go do góry i wypchnąłem dziewczynę z pokoju - Podjąłem za ciebie decyzję. Mam nadzieję, że się nie obrazisz - ruszyłem przed siebie korytarzem, chowając jej klucz w swoją kieszeń.
- Nawet śmiertelnie. Nie zabrałam żadnej bluzy! - stanąłem i odwróciłem się. Trochę ciszej, bo niestety pech chciał, że naprzeciwko ma pokój Harry. Dlaczego to nie mógł być nikt inny, a jeśli byłaby to Issy to byłbym przeszczęśliwy.
- Chodź - dziewczyna ruszyła za mną, cicho mrucząc coś pod nosem. Nie wiem czy miało mnie to obrazić czy nie, ale nie spodziewała się mojego pomysłu. Przynajmniej tak wnioskuję z jej postawy. Otworzyłem swoje drzwi i zabrałem z szafy jakąś czarną bluzę. Czarną by nikt jej nie zauważył - Proszę - podałem jej ubranie. Uniosła spojrzenie do góry - Mam nadzieję, że nie masz uczulenia na koty? Bo Sharika uwielbia moje bluzy - zamknąłem drzwi, gdy dziewczyna wzięła ją w ręce - Szczególnie tą - wyszedłem z akademika. Imany dogoniła mnie dopiero przy samym budynku szkolnym. Spojrzałem na nią kątem oka. Ja wiem, że nie było zbyt mądre wychodzić w samych bluzach w taką pogodę, o tej porze roku na dwór, ale to tylko szybkie przejście - Potrzebne nam są klucze. Potrafisz zagadać strażnika?
- A czy ja ci wyglądam na kogoś rozmownego?
- Nie. Ale wyglądasz na kogoś atrakcyjnego - w takim tempie zapytają kto mnie tak pobił, że mam całe sine ramię.
- Nie ma mowy. Jestem tutaj tylko jeden dzień - a gdybym miał się martwić o reputację tak jak ona to pewnie siedziałbym w pokoju i nie wychodził przez cały dzień.
- Ale ja nie mogę iść - skrzywiłem się.
- Dlaczego?
- Bo już się mu naraziłem. Po pierwsze, zacznie coś podejrzewać i nici ze zwiedzania, po drugie jak mnie złapie, to wizyta u dyrektora murowana - ostatnio dał mi to wyraźnie do zrozumienia. Jeszcze jeden głupi pomysł, jeszcze raz zobaczy mnie wychodzącego z obojętnie jakiego piętra przez okno wtedy kiedy nie ma lekcji i teoretycznie szkoła powinna być zamknięta, to mnie wsadzi na tydzień do kantorka. Dziwne, ale to brzmiało wyjątkowo poważnie.
Imanuelle cudem zgodziła się na ten pomysł. Faktycznie udało jej się zagadać strażnika. Wygląd jednak odgrywa ogromną rolę.
Zabrałem klucze z wieszaczka i podbiegłem do drzwi z tyłu szkoły. Po chwili witałem Imany z powrotem u swojego boku.
- Jeśli nas złapią to będzie twoja wina. I już się do ciebie nie odezwę - drzwi puściły pod wpływem kluczyka. Otworzyłem je szeroko i spojrzałem w ciemny korytarz. Włączyłem latarkę w telefonie.
- Musimy tylko uważać na dragona tej szkoły. Sprzątaczka, ucieleśnienie najskrytszych koszmarów. Jeśli masz z nią na pieńku to nie żyjesz. Masz przerąbane do końca życia - wszedłem po chichu do środka.
- Zgaduję, że oczywiście ty znalazłeś sposób na wyprowadzenie ją z równowagi? - zamknęliśmy za sobą drzwi.
- To był przypadek. Nie chciałem by się na mnie wkurzyła. Nigdy się do tego nie przyznałem, ale ona doskonale wie, że to ja. I raczej nie chcesz wiedzieć co zrobiłem - kiwnęła głową, faktycznie rezygnując z pytania. Ruszyliśmy wzdłuż ściany, wkrótce zaczął pojawiać się znajomy korytarz szkolny z salami lekcyjnymi - To którą salę hrabianka życzy sobie zwiedzić pierwszą i która tablica będzie szczęśliwą porysowaną? - jeśli jutro rano będziemy mieć w niej lekcje to już współczuję nauczycielowi, który będzie miał w niej pierwszą godzinę.
Imanuelle?
Zostawiam tobie całą przyjemność zabawy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz