Strony

poniedziałek, 2 października 2017

Od Dylana do Camilli

Dzień zapowiadał się jak każdy inny, ale nie był taki... W tym dniu miałem wyjechać do akademii...
Jesienne słońce wpadało do mojego pokoju przez lekko odstającą żaluzję na oknie, im słońce wyżej wschodziło, tym bardziej zaczynało oświetlać moją twarz. Przebudziłem się i ospale przeciągnąłem. Chwilę zajęło mi nim wykaraskałem się z otulającej mnie kołdry. Gdy tylko wstałem udałem się do łazienki by załatwić potrzebę fizjologiczną i wziąć prysznic. Po tym jak wysuszyłam moją czuprynę, co zajęło mi zaledwie pięć minut, mogłem już iść się ubierać. Założyłem jeden z wiszących t-shirtów, a do tego ciemnoszare jeansy + oczywiście trampki, bo jakże. Gdy byłem już ubrany, zacząłem pakować moją walizkę (nie, nie mogłem tego zrobić wcześniej XD). Zniosłem bagaże na dół, na werande i poszedłem zjeść śniadanie.
Już miałem wychodzić, ale zatrzymała mnie mama i wręczyła posiłek na drogę (przede mną tylko parę godzin drogi hehe). Utuliłem rodzicielkę i dałem całusa w policzek. Teraz czas jechać do pensjonatu po moją kobyłkę. Gdy tylko zatrzymałem się przed stajnią usłyszałem rżenie koni. A jakże.. Anarchia i reszta zgrai rozpoznają już nawet warkot mojego jeepa. Konie były na padoku, dlatego najpierw spakowałem rzeczy kasztanki, a dopiero potem zająłem się jej czyszczeniem. Załadowanie klaczy do przyczepy poszło o dziwo dość sprawnie. Najgorsza była trasa którą mieliśmy do przebycia, ale jakoś się z nią uporaliśmy... Teren akademi okalały jesienne liście... Okolica wyglądała na zadbaną i świeżą, akby dopiero co przeprowadzone były renowacje budynków. Zaparkowałem przed stajnią i poszedłem zająć się papierkową robotą, klacz mogła poczekać tę chwilę. Gdy wszystko było już jasne, mogłem wyładować kobyłe z przyczepy, co poszło równie sprawnie. Z łatwością znalazłem boks Anarchii i wstawiłem klacz do niego. Szybko zaprzyjaźniła się z końmi z sąsiednich boksów. Poklepałem kasztankę i poszedłem zająć się tobołami. Gdy znalazłem swój pokój nadszedł czas by się rozpakować. Po wszystkim zająłem miejsce leżące... Łóżko było o dziwo naprawdę wygodne. Zacząłem przeglądać snapy. Nagle usłyszałem jakby ktoś dobijał się do moich drzwi, ale uznałem że tylko mi się przesłyszało i olałem sprawę. Gdy po chwili usłyszałem ponownie szelest kluczy postanowiłem sprawdzić co to za "najeźdźca". Otworzyłem dość gwałtownie drzwi, a dziewczynie którą ujrzałem wyleciały z rąk różne papiery. Szybko schyliłem się by pomóc jej wszystko pozbierać. Wstanęliśmy patrząc sobie prosto w oczy...
Camilla? (Zuz wybacz ale wyszłam z wprawy XD)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz