- Dobrze wiesz, że nie jestem. - Wywróciła oczami i wysiadła z samochodu.
Nie chcieliśmy od razu targać ze sobą bagaży, tym bardziej, że podróż nie należała do tych najkrótszych, a nie każdy mógł sobie spać w trakcie drogi. Możemy po nie wrócić w każdej chwili, a znając moją mamę, przygotowała nam już na pewno pokój do spania, żebyśmy od razu mogli odpocząć. Złapaliśmy się za ręce zmierzając w kierunku domu, a zaraz w drzwiach pojawiła się roześmiana mama, podejrzewam, ze czekała na nas od dłuższego czasu, bo nie wyglądała jakby przypadkiem nas zauważyła.
- Jejku, jak się cieszę, że znowu was widzę. - Uśmiechnęła się, podbiegając najpierw do Charlie i czule ją przytulając. - Przygotowałam wam pokój, możecie od razu iść odpocząć, jutro na śniadanie wybierzemy się do restauracji, tata już złożył rezerwację. Później musimy jechać na urodziny ciotki Clary, możecie zostać, nie będę skazywać was na tą natrętną kobietę.
A nie mówiłem? Mama nawet nie dała nam okazji, by się odezwać, bo od razu zarzuciła nas lawiną pytań i ploteczek, jakie pojawiły się w najbliższej okolicy. Odprowadziła nas po sam pokój, życzyła miłego odpoczynku i w podskokach wróciła do salonu. Po prostu cieszyła się tym, że w końcu jestem szczęśliwy.
- Już nie musisz się zastanawiać, po kim jestem taki.. hm.. nadpobudliwy? Pierdolnięty? - zaśmiałem się, zamykając drzwi.
- Naprawdę chcesz odpoczywać? Nie możemy się gdzieś przejść? Jest jeszcze dość wcześnie - spytała, siadając na starannie pościelonym łóżku.
- Wybacz, ale nie miałem okazji wyspać się po drodze, jak co niektórzy.
- Serio? Przecież nikt ci nie bronił spać.
- Zabroniłaś mi jechać z kanapką!
- Em.. no dobra, wygrałeś - zaśmiała się.
Wywróciłem oczami i zająłem miejsce obok niej.
- Chyba jednak pójdę po te bagaże. Nie przemyślałem tego, że musimy się w coś przebrać. - Przetarłem twarz dłonią i zaraz po tym ziewnąłem.
Charlotte odpowiedziała tylko ciche okej, a ja wyszedłem z pokoju. Po drodze natknąłem się na uśmiechniętą mamę, krzątającą się po kuchni i ojca, który najprawdopodobniej zasnął przed telewizorem. Szybko uporałem się z wniesieniem bagaży, aczkolwiek nie mam zielonego pojęcia, jakim cudem udało mi się zabrać z nimi na jeden raz. Nie będę wskazywał palcem, czyja walizka była najcięższa, ale muszę przyznać, że nie należała ona do mnie.
Zanim jeszcze wszedłem do domu, rozległ się dźwięk mojego telefonu, sygnalizujący nową wiadomość. Od razu domyśliłem się, że to Harry, bo kto inny może pisać o tak późnej porze.
H: Dojechaliście??
Ja: Tak, jakiś czas temu.
Ja: Tak, jakiś czas temu.
H: To miłego wypoczynku! Odkupujesz mi buty, Cora uznała, że są świetnymi gryzakami! ;(
Wciąż się zastanawiam, jakim cudem oddałem psa pod opiekę Stylesa. Nie mam pojęcia, kto bardziej na tym ucierpi, jednak ta wiadomość dowodzi, że aktualnie jest 1:0 dla suczki.
Gdy ponownie wszedłem do domu, mamy już nigdzie nie było, więc podejrzewałem, że poszła spać. Tata wciąż leżał na kanapie przed telewizorem, więc albo się pokłócili, albo był jakiś super ważny mecz, którego ojciec nie mógł opuścić. Westchnąłem i wtargałem nasze bagaże do pokoju. Postawiłem je zaraz obok szafy i dopiero zauważyłem, że Charlie już zdążyła zasnąć.
- Nie możemy się gdzieś przejść, jest jeszcze dość wcześnie - zacząłem ją przedrzeźniać, a dziewczyna w tym momencie uniosła powieki.
- Ja nie śpię, ja wciąż czuwam - mruknęła.
Gdy ponownie wszedłem do domu, mamy już nigdzie nie było, więc podejrzewałem, że poszła spać. Tata wciąż leżał na kanapie przed telewizorem, więc albo się pokłócili, albo był jakiś super ważny mecz, którego ojciec nie mógł opuścić. Westchnąłem i wtargałem nasze bagaże do pokoju. Postawiłem je zaraz obok szafy i dopiero zauważyłem, że Charlie już zdążyła zasnąć.
- Nie możemy się gdzieś przejść, jest jeszcze dość wcześnie - zacząłem ją przedrzeźniać, a dziewczyna w tym momencie uniosła powieki.
- Ja nie śpię, ja wciąż czuwam - mruknęła.
- Właśnie widzę - westchnąłem, łapiąc za zapięcie swojej walizki.
Charlotte niechętnie podniosła się z miejsca i wyjęła ze swojej torby coś do przebrania i wypchaną po brzegi kosmetyczkę.
- Co ty nosisz w tej kosmetyczce, skoro sama się zarzekasz, że nie używasz wielu kosmetyków?
- Nie używam wielu kosmetyków do makijażu.
- Kosmetyki to kosmetyki. - Wzruszyłem ramionami.
- Eh.. no właśnie nie do końca - westchnęła, po czym zaśmiała się uroczo - musisz się jeszcze wiele nauczyć.
- Nie mam zamiaru uczyć się niczego o kosmetykach - jęknąłem.
Charlotte wywróciła oczami i udała się do łazienki.
~~*~~*~~
- Niall, do jasnej cholery! - Usłyszałem nad sobą donośny krzyk Charlie. - Za pół godziny wychodzimy na śniadanie, a ty nawet nie podniosłeś się z łóżka.
- Mam czas - mruknąłem, przykrywając głowę poduszką.
- Jak zwykle się przez ciebie spóźnimy - westchnęła - już nawet nie wiem jak mam cię budzić, żeby było to chociaż w miarę skuteczne!
- Musisz wypracować jakiś ciekawszy sposób, a nie od razu na mnie krzyczeć.- Odwróciłem się, chcąc móc jeszcze trochę pospać.
Usłyszałem jedynie głośne westchnienie, a zaraz potem śmiech Charlotte. Dziewczyna złapała mnie za ramię i przekręciła w swoją stronę, składając na moich ustach namiętny pocałunek.
- Mam czas - mruknąłem, przykrywając głowę poduszką.
- Jak zwykle się przez ciebie spóźnimy - westchnęła - już nawet nie wiem jak mam cię budzić, żeby było to chociaż w miarę skuteczne!
- Musisz wypracować jakiś ciekawszy sposób, a nie od razu na mnie krzyczeć.- Odwróciłem się, chcąc móc jeszcze trochę pospać.
Usłyszałem jedynie głośne westchnienie, a zaraz potem śmiech Charlotte. Dziewczyna złapała mnie za ramię i przekręciła w swoją stronę, składając na moich ustach namiętny pocałunek.
- Lepiej? - Uśmiechnęła się szeroko.
- O wiele. - Odwzajemniłem uśmiech, chcąc przedłużyć nasz pocałunek, jednak Charlie zaraz się ode mnie odsunęła.
- Wstawaj, zaraz musimy iść.
Westchnąłem i zebrałem w sobie wszystkie siły, by udało mi się podnieść z łóżka. Kto normalny wymyśla, żeby iść na śniadanie do restauracji? No tak, moja mama.
~~*~~*~~
Wróciliśmy do domu koło godziny 12, bo rodzice uznali, że chcą pokazać Charlotte moje rodzinne miasto. Według mnie, nie ma w nim zbyt wiele do oglądania, ale nie chciałem się z nimi kłócić, bo i tak bym przegrał, znając możliwości mojej mamy.
- Wrócimy jutro po południu, bawcie się dobrze - odezwała się, gdy chcieliśmy wrócić do mojego pokoju - Kilkoro twoich starych znajomych pytało o ciebie, chcieli się spotkać.
- Kto?
- Wszystko masz zapisane na lodówce - zaśmiała się.
- Dobrze wiesz, że mama nie ma głowy do imion i musi wszystko zapisywać. - Wtrącił się ojciec.
- Aj, przestań! Nie jest ze mną aż tak źle. - Uśmiechnęła się. - W kuchni na stole leży ulotka z pizzerii i pieniądze, możecie zamówić sobie coś na obiad.
- Oni nie są dziećmi, poradzą sobie - jęknął tata, chcąc już wyciągnąć mamę z domu.
- A jak nie? - burknęła do niego - Wrócimy jutro koło dziesiątej, chyba że uda nam się wyrwać wcześniej z tego domu wariatów.
- Kochanie, skończyłaś?
- Tak - odpowiedziała i jeszcze raz się z nami pożegnała.
Rodzice zabrali swoje bagaże, chociaż nie wiem, po co było im tyle rzeczy, skoro jechali tylko na jedną noc. Ciotka Clara nie należała do tej lubianej części rodziny, więc i tak byłem im wdzięczny, że nie musieliśmy jechać razem z nimi. Pewnie, gdyby ciocia dowiedziała się o moim przyjeździe, sama by się tu zjawiła, więc podejrzewam, że nikt jej o tym nie powiedział - na szczęście.
- Co powiesz na kino? - Uśmiechnąłem się, odwracając w stronę Charlotte.
- Ale ja wybieram film!
- Okej, niech ci będzie - westchnąłem, bo jakąkolwiek próba przeciwstawienia się i tak spełzłaby na niczym.
Kino nie było zbyt blisko, więc żeby nie iść na marne, postanowiliśmy sprawdzić repertuar w internecie. Boję się, co wybierze Charlie, jednak zaufam jej i mam nadzieję, że nie będę tego żałował.
Charlotte?
wyszło inaczej niż miało XD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz