Strony

sobota, 8 lipca 2017

Od Brooke CD Zaina

Otworzyłam oczy, a pierwsze co ujrzałam to biały sufit. Podniosłam się powoli do siadu i rozejrzałam. Była w pokoju, w domu babci. Przeciągając się ruszyłam ku łazience. Byłam niewyspana i najchętniej nie wychodziłbym spod kołdry.
Otworzyłam drzwi od pokoju i ruszyłam przez korytarz w stronę schodów. W całym domu panowała cisza. Wywnioskowałam z tego, że Zain musiał jeszcze spać.
Po kilku minutach w rękach trzymałam kubek z ciepłą herbatą. Podeszłam bliżej okna, za którym, na niebie, malowały się ciemne, wręcz granatowe kłęby chmur. Nie lubiłam takiej ciszy. I nudzenia się. Nie miałam pojęcia, kiedy brunet raczy zejść tutaj więc uznałam, że dobrym pomysłem będzie pójście do stajni. Opróżniłam kubek i chwyciwszy na wszelki wypadek kurtkę przeciwdeszczową opuściłam dom.
~*~
Wpadłam na cudowny pomysł wyjścia ze stajni akurat w momencie kiedy zaczęło padać. Niebo już całkowicie zmieniło kolor z błękitnego na granatowo szary. W kuchni zastałam Zaina, który najwyraźniej również tak jak ja nie był za bardzo wyspany. Po wymianie kilku zdań, chłopak postanowił mi uświadomić jaki to stół może być wygodny i zasiadłam obok przy okazji odbierając z jego rąk kubek z kawą.
- Ej! To moje- parsknął niezadowolony 
- Ja piję tylko to co zostało- wzruszyłam ramionami i zsunęłam się ze stołu, który nie był wygodny i odłożyłam pusty kubek do zlewu- Jak chcesz potem dostaniesz ode mnie cały dzbanek kawy.
- Naprawę?- musiał dopytać zdziwiony
- Nie- pokręciłam głową ze śmiechem
- Wiedziałem- mruknął
~*~
Jechaliśmy w stronę szpitala, a krajobraz za boczną szybą robił się coraz bardziej rozmazany przez obficie spadające krople. Przeniosłam wzrok na szybę przed sobą.
- Wiesz, że istnieje coś takiego jak wycieraczki?- zerknęłam na prowadzącego chłopaka
- No co ty? Gdyby działały to bym ich użył- burknął
Zmrużyłam oczy. Zain najpierw zatrzymał się gdzieś na poboczu, bo deszcz coraz bardziej pogarszał widoczność, a następnie zademonstrował sprawność wycieraczek, które opornie poruszały się po szybie aby po chwili zastygnąć w bezruchu.
- Możemy zawsze ruszyć w drogę powrotną. Nie odjechaliśmy tak daleko- zaproponował
W tym też momencie gdzieś niedaleko, za nami rozległ się grzmot.
- Nie mam zamiaru iść w tej ulewie, podczas burzy i to na dodatek z tobą- zmierzyłam Zaina spojrzeniem
- Co ja znowu złego zrobiłem?- westchnął zrezygnowany i oparł głowę o zagłówek
- Nic- wzruszyłam ramionami- Ale znając, życie staniesz pod jakimś drzewem, które będzie samotnie stało na polu i ciebie trzaśnie, a dwie osoby w szpitalu mi niepotrzebne- dokończyłam i posłałam mu złośliwy uśmiech
Westchnął jeszcze głośniej niż poprzednio. Byliśmy zmuszeni przeczekać burzę w aucie. Krople odbijały się od dachu auta jakby chciały dostać się do jego wnętrza. Przymknęłam oczy, wsłuchując się w miarowe i coraz mocniejsze odbicia. Na sam koniec przyszła również burza.
- Brooke- usłyszałam obok siebie
Otworzyłam oczy i musiałam najpierw ogarnąć gdzie i z kim jestem. Najwyraźniej zasnęłam.
- Burza przeszła i chyba możemy iść- dodał chłopak i wysiadł
Dalej dało się słyszeć odbijające się krople, a po szybach stróżkami spływała woda.
- Czy księżniczka się ruszy czy trzeba będzie pomóc?- spytał otwierając drzwi od mojej strony, wpuszczając zimne i rześkie powietrze do środka
- A nie możemy zostać? Tu jest wygodnie i ciepło- podkreśliłam ostatnie słowo
Jednak on wolała postawić na swoim i chwytając za moje nadgarstki postanowił pomóc mi wstać. Zamknął drzwi i posłał mi jeden ze swoich szerokich uśmiechów.
- Zadowolony? Stoję. Teraz radziłabym iść zanim się rozmyślę- powiedziałam i nakładając kaptur kurtki, minęłam bruneta 
*Tydzień później*
Przez cały tydzień pogoda nie zaliczała się do tych najlepszych. Mieliśmy lipiec i początek wakacji, a zamiast słońca pojawiał się tylko deszcz lub burze. Dzisiejszy dzień jednak przełamał to i zza chmur wyjrzało słońce. Miałam nadzieję, że zostanie tak na dłużej. Rano babcia została wypisana ze szpitala i zachowywała się jakby nic konkretnego nie miało miejsca. Lekarze kazali siedzieć jej w domu i się nie przemęczać, a z tego co wiem będzie to dla niej piekielnie trudne.
*Kilka dni później*
- No już idźcie!- prawie wypchnęła nas za drzwi
Jej zachowania i forma nigdy nie przestaną mnie zaskakiwać.
- Ale...
- Nie ma żadnego ale. Są wakacje, a ja nie mam serca trzymać was tutaj cały czas- powiedziała stając w progu drzwi i opierając się o framugę
Taras był ogrzewany przez słońce, które gościło na niebieskim, bezchmurnym niebie. Zero jakiegokolwiek śladu po ostatnich, kilku dniach, tygodniach deszczu. Po jakże obfitych podziękowaniach i pożegnaniach znaleźliśmy się w aucie. Zain zasiadł za kierownicą, a ja siedziałam na siedzeniu obok, zadowolona z tego, że nie muszę skupiać całej swojej uwagi na drodze.
~*~
Przekroczyliśmy próg budynku akademickiego. Byłam strasznie ciekawa o co dokładnie chodziło chłopakowi z wyjazdem do Californii. Przez cały pobyt u babci nie pisnął nawet słówkiem. Szliśmy korytarzem, Zain zatrzymał się przy swoim pokoju, a ja zaraz za nim. Brunet spojrzał przelotnie na mnie i wszedł do środka. Ja oczywiście w ślad za nim.
- A teraz dopóki nie zdradzisz mi swojego świetnego planu odnośnie wyjazdu, nie wyjdę stąd- opadłam na krawędź materaca i odnalazłam spojrzenie czekoladowych oczu

Zain?
Jak już mówiłam - z cyklu "kuźwa nie mam weny, następne będzie lepsze" XD ❤️

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz