Strony

sobota, 8 lipca 2017

Od Bonnie C.D Meq

Opanowałam się i wstałam z ziemi. Strasznie było mi głupio, że Meq jest przemoczona. Podałam jej moja rękę, by pewnym krokiem, podeszłam do mojego konia i dałam znak Meq, by ta podeszła:
- Wskakuj!
- Mam swojego konia. - Mruknęła.
- Twój koń jest cały przemoczony i się płoszy.
- Ale... ale..
- Żadne ale, wskakuj.
- A co z nim? - Wskazała palcem na swojego konia.
- Popatrz.
Z kieszeni spodni wyjęłam długą smycz Demona, którą zaczepiłam o uzdę konia Meq. Dziewczyna z trudem zaufała mi i weszła na Shanti. Jechałyśmy bardzo szybko, bo lało jak cholera. Dojechałyśmy do stajni bez problemu. Pierwsza zeszłam z konia, po czym pomogłam Meq. Nie zauważyłam tego, że podczas jazdy zahaczyłam nogą o jakąś gałąź. Otarłam ranę wchodząc do boksu Shanti:
- Dzięki za podwózkę. - Uśmiechnęła się delikatnie.
- Przepraszam..
- Za? - Zdziwiła się.
- Że przemokłaś przeze mnie.
- Nic się nie stało. Wyschnę. - Poklepała mnie po ramieniu.
- Okej...
- To twoje. - Podała smycz.
- Dzięki.
Poszła do swojego boksu, a ja próbowałam zatamować krwawienie z nogi. Chwyciłam szmatę i zmazałam krew z nogi. Nic mi nie
jest, przeżyję. Było to tylko draśnięcie, od kolana jakieś 5 centymetrów. Zdjęłam z pyska Shanti uzdę którą powiesiłam
obok. Dałam Shanti kawałeczek marchewki która miałam odłożoną na boku. Zadowolona wyszłam z stajni i poczekałam na Meq, która o dziwo szybko do mnie dołączyła. W ciszy wróciłyśmy do akademii. Weszłyśmy do środka:
- No to hej.
Machnęła ręką na pożegnanie, odchodząc w głąb korytarza. Pomachałam jej też i powiedziałam cicho: "Hej". Chyba mnie nie
polubiła... Pójdę do Maxim może jest w kuchni. Jak się spodziewałam tańcowała w kuchni z Alex'sym:
- Hej braciszku! Hej Maxim.
- Hej przemoczona do nitki Bonni~ - Urzekł mnie uśmiech Maxim.
- No hejka. -Od Bonnie C.D Meq
Opanowałam się i wstałam z ziemi. Strasznie było mi głupio że Meq jest przemoczona. Podałam jej moja rękę by Pewnym krokiem podeszłam do mojego konia
i dałam znak Meq by ta podeszła:
-Wskakuj!
-Mam swojego konia. -Mruknęła.
-Twój koń jest cały przemoczony i się płoszy.
-Ale... ale..
-Żadne ale wskakuj.
-A co z nim? -Wskazała palcem na swojego konia.
-Popatrz.
Z kieszeni spodni wyjęłam długą smycz Demona, którą zaczepiłam o uzdę konia Meq. Dziewczyna z trudem zaufała mi i weszła
na Shanti. Jechałyśmy bardzo szybko, bo lało jak cholera. Dojechałyśmy do stajni bez problemu. Pierwsza zeszłam z konia,
po czym pomogłam Meq. Nie zauważyłam tego że podczas jazdy zahaczyłam nogą o jakąś gałąź. Otarłam ranę wchodząc do boksu
Shanti:
-Dzięki za podwózkę. -Uśmiechnęła się delikatnie.
-Przepraszam..
-Za? -Zdziwiła się.
-Że przemokłaś przeze mnie.
-Nic się nie stało. Wyschnę. -Poklepała mnie po ramieniu.
-Okej...
-To twoje. -Podała smycz.
-Dzięki.
Poszła do swojego boksu, a ja próbowałam zatamować krwawienie z nogi. Chwyciłam szmatę i zmazałam krew z nogi. Nic mi nie
jest, przeżyję. Było to tylko draśnięcie, od kolana jakieś 5 centymetrów. Zdjęłam z pyska Shanti uzdę którą powiesiłam
obok. Dałam Shanti kawałeczek marchewki która miałam odłożoną na boku. Zadowolona wyszłam z stajni i poczekałam na Meq,
która o dziwo szybko do mnie dołączyła. W ciszy wróciłyśmy do akademii. Weszłyśmy do środka:
-No to hej.
Macha ręką na pożegnanie odchodząc w głąb korytarza. Pomachałam jej też i powiedziałam cicho: "Hej". Chyba mnie nie
polubiła... Pójdę do Maxim może jest w kuchni. Jak się spodziewałam tańcowała w kuchni z Alex'sym:
-Hej braciszku! Hej Maxim.
-Hej przemoczona do nitki Bonni~ - Urzekł mnie uśmiech Maxim.
- No hejka. - Przywitał się też Alex's.
- Co tam? - Podeszłam bliżej.
- A nic~ Alex'sy mi dokucza.
- Nie prawda. - Wystawił jej język.
- Dzieci! Spokój!
Po tych słowach wybuchliśmy śmiechem. Do kuchni weszła Meq, a w jej stronę pognał Alex'sy mówiąc:
- Witaj piękna~ - Ucałował jej dłoń.
- ... - Zamurowało ją.
- Głodna? - Uśmiechnął się do niej serdecznie.
- Nie bój się, Alex'sy nie gryzie.
- Psst! Bonnie. - Szturchała mnie Maxim.
Chwyciła mnie za rękę i odciągała na drugi koniec kuchni:
- Tak?
- Alex'sy jednak nie jest Homo.
- Serio!? - Rozwarłam japę.
- Tak. Powiedział mi, że jednak lubi dziewczyny, a Aron był tylko testem.
- Nie wiem co powiedzieć...
- Ja też.
- T-To..! - Przerwała mi.
- Super, co nie?
- Maxim jaka fascynacja~ - Poruszyłam brwiami dwuznacznie.
- No nie jest twoim bratem... więc może kiedyś tam da mi szansę.
- To, że jest adoptowany nie oznacza, że nie jest moim bratem.
- A mam zezwolenie w razie W? - Zerknęła na mnie.
- Masz Edwarda. - Pogroziłam jej palcem.
 -Z nim to nic nie wiadomo. Ale.. w razie W?
- Spoko. Bier go. - Zaczęłyśmy się głośno śmiać.
- A i jeszcze jedno. -Zaczęła.
- Co?
- Alex'sy myśli o dołączeniu tutaj.
- Super! - Z naszego szeptania usłyszeli tylko Super.
Podeszłyśmy ponownie do nich. Spojrzałam na delikatnie zarumienioną Meq...

Meq? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz