Gdy doszłyśmy do jej pokoju zaskoczył mnie porządek, jaki tam zastałam. U mnie nigdy tak czystko i schludnie nie było, bo zawsze gdzieś po kątach walały się brudne skarpetki, czy tam ubrania, a w czasie roku szkolnego to już nie wspomnę. Wtedy moje biurko i ogólnie miejsce pracy, to totalna katastrofa. Chociaż jedynie, co mam poukładane to moje książki, w końcu te cudowne świętości muszą być ładnie i równiutko ułożone!
Usiadłam na fotelu na kółkach koło biurka, na którym położyłam szklankę z herbatą i spojrzałam na Carl. Dziewczyna usiadła na swoim łóżku, a swoje naczynie położyła na szafce nocnej. Wtem pod łóżkiem zauważyłem te takie buciki do tańczenia... jak się one nazywały...?
- Tańczysz? - spytałam ją wskazując palcem na buciki.
- Tak - pokiwała głową. - Bardzo lubię to robić.
- Ja nigdy nie tańczyłam - przyznałam się. - Nie licząc oczywiście krakowiaka oraz poloneza, ale nawet te dwa tańce nie najlepiej mi wychodzą. Mam dwie lewe nogi - zaśmiałam się serdecznie.
- Nie może być aż tak źle... - powiedziała cicho.
- A jednak - zachichotałam. - Pokażesz mi, jak tańczysz? - spytałam się i wzięłam jednego łyka herbaty. Mm... Earl Grey, moja ulubiona!
- Może nie teraz? - odpowiedziała. - Dawno tego nie robiłam...
- Jasna sprawa! - pokiwałam głową. - Może mnie przy okazji czegoś nauczyć!
- Kiedyś... - przytaknęła.
- To super! - ucieszyłam się. - A tak w ogóle, pojechałybyśmy jutro na jakąś wycieczkę konną? Dawno nie jeździłam na Juanie, więc Młody pewnie musiał się już za mną stęsknić... A właśnie! Miałam go odwiedzić dzisiaj! Biedaczek pewnie jest tym miejscem przerażony... - zmartwiłam się o niego. - Pójdziemy do niego, jak wypiję herbatę? Przy okazji pokarzesz mi swojego konika!
- Dobrze - zaśmiała się cicho.
- Świetnie! - powiedziałam, przyłożyłam sobie szklankę do ust i całą jej zawartość wypiłam jednym duszkiem. Spojrzałam na Carl, która nadal chłodziła oddechem swoje picie.
- Nie poparzyłaś sobie gardła? - spytała zdziwiona. - Nie bolało, takie to gorące...
- Ty jesteś odporna na ciepło zewnątrz, a ja wewnątrz, więc taka herbatka mi nie szkodzi - odpowiedziałam, na co Carl westchnęła i wywróciła oczami. - No co?
- Nic, nic - rzekła rozbawiona.
Kiwnęłam kilka razy głową i spojrzałam za okno. Na zewnątrz robiło się już ciemno, ale to nie mogło mi zaszkodzić w pójściu do mojego skarba, co to, to nie! Wstałam z krzesła i wzięłam pustą już szklankę do ręki.
- Wypiłaś? - spytałam się dziewczyny.
- Spokojnie - odparła. - Juan nigdzie ci nie ucieknie - nadal była rozbawiona moim zachowaniem, to było widać, jak na tacy.
- Bardzo śmieszne - burknęłam. Carl dopiła resztki herbaty i również wstała z łóżka.
- To co, idziemy? - spytała.
Caroline?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz