Strony

niedziela, 4 czerwca 2017

Od Zaina cd. Brooke

Jak to mówią, wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. To właśnie tutaj była moja ostoja, miejsce odpoczynku od całego wirującego świata i choć nie było widać tego na pierwszy rzut oka, ale wbrew pozorom to wszystko było męczące. A ten budynek znaczył o wiele więcej niż dom.
Subtelne promienie wieczornego słońca padały na moją twarz i włosy. Wszystko byłoby w porządku, gdyby po jakimś czasie delikatnie nie przygrzało. W tym akurat blondyni mają dobrze.
-Alternatywnie możemy spać tu na hamaku, ale rano będziesz marudzić, że cię plecy bolą - ruszyłem się, ale niewiele. Dziewczyna skrzywiła się, poprawiając głowę.
-Jest mi wygodnie. Po co mam się ruszać? - wzruszyła ramionami - I uprzedzając twój następny dowód - nie, nie będzie mi zimno - mruknęła cicho.
-A skąd wiesz, że akurat to chciałem podać? - uniosłem brwi do góry, spoglądając na okno kuchni, przez które można było zobaczyć mamę.
-Bo wiem, że wymyślisz wszystko by tylko nie siedzieć w jednym miejscu zbyt długo - odpowiedziała jakby od niechcenia.
-Dlaczego? Jest całkiem przyjemnie - mruknąłem zadowolony - Tylko się nie przyzwyczajaj - powtórzyłem jej słowa z tamtego wieczoru z szerokim uśmiechem.
Uniosła głowę, wlepiając we mnie duże, ciemne oczy. Spojrzenie, które mówiło samo za siebie. Uśmiechnęła się teatralnie rozbawiona, zaciskając powieki i po chwili wbiła mi paluszki w żebra. Zgiąłem się ze śmiechem. Ona i te jej ostre pazury.
-Dobra, dobra, już nie będę - złapałem ją za nadgarstek. Wycofała automatycznie drugą rękę, ale tym samym straciła kontrolę nad resztą ciała. Odepchnąłem się nogą od ziemi, wprawiając hamak w energiczny ruch. Jak żadne z nas nie wypadnie to będzie istne osiągnięcie.
-Nie chcę mieć skręconego karku - mruknęła, opuszczając głowę i chowając ją pomiędzy moim bokiem a materiałem hamaku.
-Daj spokój. To niewielka wysokość - wzruszyłem ramionami.
-Nawet tak niewielka wysokość może przyczynić się do skręcenia nadgarstka bądź kostki - uniosła z powrotem głowę, wlepiając wymowne spojrzenie. Cofnąłem głowę by wiedzieć jej twarz wyraźnie. Wcale nie miała na myśli wysokości tylko obecność tej jednej osoby, przy której wszystko jest możliwe.
-Jakbyś tak zrobiła nazwałbym cię sierotą - roześmiałem się - Albo nie, bo jeszcze znalazłbym się na twoim miejscu - momentalnie spoważniałem.
-Właśnie. Cieszy mnie to, że dodałeś ostatnie zdanie. Robisz postępy - pokiwała, rozbawiona.
Przewróciłem oczami, przejeżdżając dłonią po włosach z nonszalanckim uśmiechem na twarzy.
-Kochanie, może pójdziecie do sklepu i zrobicie zakupy? - podeszła do nas mama z karteczką, na której były wypisane produkty. Wyciągnąłem w jej stronę rękę, czytając starannie zapisane literki.
-W końcu mam powód na ruszenie się z tego hamaka - mruknąłem do siebie, spoglądając na Brooke - Dobrze, przy okazji pokażę jej kilka ciekawych miejsc w mieście - posłałem jej oczko.
Kobieta uśmiechnęła się.
-Tylko nie daj się zaciągnąć do Lister Parku, bo już stamtąd nie wyjdziesz - roześmiała się i zniknęła za drzwiami.
-Nie słuchaj jej - mruknąłem do niej i podniosłem dziewczynę. Sam wstałem z wygodnego i cieplutkiego hamaka. Postawiłem Brooke na ziemię - To zapraszam na wycieczkę krajoznawczą z cudownym i jakże przystojnym przewodnikiem.

Do centrum nie było daleko. O tej porze roku zbierało się tu bardzo dużo wycieczek. Jakby nie mogli po prostu jechać do Londynu. Wskoczyłem na murek, uśmiechając się pod nosem. Akurat włączyli światła, które rozjaśniły budynek uniwersytetu i nadały kolory wodzie. Obejrzałem się za siebie, spoglądając na Brooke. Dziewczyna przystanęła kilka kroków przede mną i uśmiechnęła się pod nosem.
-A tutaj widzimy jedną z ciekawszych rzeczy. Fontanny robią furorę w każdym mieście - zeskoczyłem, znajdując się tuż obok niej.
-Furorę, powiadasz? - powtórzyła, unosząc do góry brwi.
-Tylko mi nie mów, że jako dziecko nie uwielbiałaś bawić się w fontannie. To najlepsza rzecz z dzieciństwa i jakichkolwiek wycieczek do miast - pociągnąłem ją za sobą w kierunku spływającej wody.
-Wyobraź sobie, że moje dzieciństwo wyglądało nieco inaczej - mruknęła.
-W takim razie trzeba to nadrobić - wyszczerzyłem się, w pewnym momencie puszczając jej rękę i wystawiłem rękę, czując jak chłodna woda spływa po mojej dłoni.
-Rozumiem, że zakupy przekładamy na później? - schowała dłonie w kieszeniach spodni. Odwróciłem głowę z uśmiechem i prysnąłem wodą w jej stronę. Przetarła twarz ręką. Wzruszyłem ramionami, cofając się do tyłu i wchodząc pomiędzy dwa strumienie wody.

Brooke?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz