Strony

wtorek, 27 czerwca 2017

od Vito cd Nikitty

Jej słowa paliły mnie jak gorące żelazo. Nie mogę jej powiedzieć teraz,  weźmie winę na siebię i sobie coś zrobi.
-Niki.. Ja przepraszam, byłem trochę zmęczony i jednak.. Wymęczyło mnie wszystko co się działo, no wiesz.. Miałaś wypadek, mogłem cię stracić. Nic nie zniszczyłaś. Nigdy . Jeśli tak uważasz to.. To nie wiem co .. ale to nie prawda. Jesteś tym co naprawia. -Wysunąłem w jej kierunku dłoń a ona zapłakana wtuliła się we mnie. Głaszcząc jej bok i kołysząc ją czułem że to jednak mogła byc moja wina, to ja wszytsko zwaliłem, nigdy ona.
-N.. Naprawdę?-Wyszlochała.
-Tak, ja.. Ja .. Wiesz jak cieżko mi mówić o uczuciach.. Ale ja coś do ciebie czuję.. Okay?-Podniosłem jej brodę palcem i zmusiłem aby nawiązała ze mną kontakt wzrokowy. Była cała zapłakana i spuchnięta od płakania.
-kocham cię -Wyszeptała tylko a ja ją pocałowałem. Nic innego jak pocałunek nie pasowało by do tego co się właśnie działo. Powoli przesunąłem dłonią po jej plecach i zakończyłem pocałunek.
-idź spać.. Jesteś nadal słaba.. Nie chcę cię skrzywdzić okay?-Wyszeptałem i lekko pocałowałem ją w czoło.
-Okay.. Dzięki.. Za wszytsko.. Ja.. bez ciebie nigdy bym nic nie dała rady.. -Zaczęła powoli. Ale uciszyłem ją szybkim pocałunkiem.
-Jak się zagoisz do konca mozemy spróbować czegoś wiecej.. Jeśli cię to interesuje.
-Ja. -Zarumieniła się i spuściła wzrok.
-Masz trochę czasu na zastanawiania się dziecino, idź spać, ja też muszę.. Pamiętaj że w razie czego mój numer pozostaje taki sam .. a ja nie mieszkam tak daleko -Pocałowałem ją ostatni raz i wyszedłem z pokoju wcześniej go zamykając. Powoli poszedłem do siebie . Po drodze zaczepiłem o pokój Leny.
-Hej Vito !
-Lena, słuchaj.. Nie możesz odpuscić? Serio sama wiesz że z nas nic nie będzie..
-A co cię tak nagle ? Na pokojowe ? Daj spokój Vito jestem mściwa ,.. Taka moja natura -Puściła mi oczko. Przejechałem dłonią po twarzy i nabrałem dużo powietrza.
-Lena.. Proszę. Wiesz że nie robię tego czesto. Ale proszę.
-Jak coś dla mnie zrobisz..
-Co?
-Powiesz jej co się stało z jej winy.
-O co... Lena..
-Albo ty albo ja.. Masz.. Hm..... Dwa tygodnie -Puściła mi znów oczko i wywaliła mnie z pokoju. Udderzyłem pięścią w ścianę bok. Ja pierdole. Duma cicho zaskomlała i szturchnęła moją nogę łapą.
-Idziemy psie, trzeba iść spać.. Ciężkie dwa tygodnie przed nami -Wymamrotałem i ruszyłem dalej.
<niki?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz