Strony

niedziela, 18 czerwca 2017

Od Marie CD James'a

- Pff, przecież to wiem. - rzuciłam wywracając oczami. - Błagam cię, nie zabij nas.
- Spokojnie skarbie, wszystko jest pod kontrolą. - mimo tego, że wcale nie patrzył na drogę, tylko wpatrywał mi się prosto w oczy.
- No nie wiem James, ty nie masz podzielnej uwagi, lepiej oddaj mi te wodze. - chciałam je zabrać, ale chłopak skutecznie odciągnął moją rękę.
- Meh, zawsze wszystko musi być po twojej myśli, prawda?
- A żebyś wiedział. - zmarszczyłam nos.
- Kocham gdy to robisz. - skwitował. - Wyglądasz wtedy jak słodka koala.
- Tule się też jak koala. - splotłam mu dłonie na karku i wgryzłam się w szyję.
- A gryziesz jak wampir.
Przymknęłam na chwilę oczy opierając brodę na ramieniu James'a. Było mi mega wygodnie. Delikatne kołysanie pod wpływem ruchów konia, a w dodatku nieziemski zapach jego perfum. Nagle Max przystanął, zawahał się przez moment, a po chwili usłyszałam chlupanie. Natychmiastowo otworzyłam oczy i uniosłam głowę, by rozejrzeć się. Czy naprawdę ten wariat wjechał do jeziora?
- Ty jesteś niepoważny! - pacnęłam go w pierś. - Jak spadnę będę cała mokra! - nie zdążyłam dokończyć, a ogier zaczął rozbryzgiwać wodę nogą, trochę nas przy tym ochlapując.
- Chcesz się trochę zamoczyć? - chłopak zbliżył twarz do mojej tak, jakby chciał mnie pocałować.
- O nie, nie, nie. Nie dzisiaj.
Nagle jego dłonie znalazły się pod moją koszulką, delikatnie przesuwając w górę, po piersiach, a potem spowrotem na dół. Ściągnął ją.
- Szkoda by było jej zamoczyć. - i nagle plusk, znalazłam się w wodzie.
Pierwszy moment od zepchnięcia był dla mnie chwilą szoku. Woda wydawała się zimna, ale zaraz potem zrobiła się cieplutka.
- Ughh, James! - wynurzyłam się i przetarłam oczy.
- Może to nie Australia, ale chciałaś miejsce do surfowania to masz. - rzucił sarkastycznie.
- Bardzo śmieszne.
- Poczekaj tu na mnie. - chłopak zawrócił konia i ruszył w kierunku brzegu.
- Zostawiasz mnie?! - krzyknęłam.
- Niezupełnie!
Wyprowadził Maximus'a na brzeg i przywiązał go do specjalnego miejsca do wiązania koni. Ogier miał tam poidło z wodą i trochę siana.  James zdjął swoją koszulkę, teraz mogłam znowu podziwiać jego cudowny, męski tors do którego tak bardzo kocham się przytulać. Dołączył do mnie, objął i złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Jego dłonie przesunęły się w dół, na mój tyłek. Ścisnął go mocno, uwielbiał to robić.
- Starczy, bo wiemy oboje jak to się skończy - odkleiłam się do niego.
- Obiecałaś mi coś dzisiaj. - szepnął mi do ucha.
- Oh Jemuś, wczoraj i dzisiaj? - mruknęłam.
- Co w tym dziwnego, że stęskniłem się za moją kobietą i jej boskim ciałem, szczególnie za tym ogromnym tyłeczkiem?
- Pozwól, że to przemyślę. - uśmiechnęłam się łobuzersko.
- Nic nie musisz przemyśleć kochana. - wziął mnie na ręce.
- Założymy się? - zmarszczyłam brwi.
- A ta jak zwykle swoje.
- Wychodźmy już, zimno mi. - stwierdziłam.
Zajęliśmy miejsce na ławce na którą padało słońce, dzięki temu szybciej się wysuszymy. James objął mnie jedną ręką, a ja oparłam głowę na jego ramieniu.
- Niedługo wakacje. - mruknęłam.
- Noo, nie zamierzam tutaj siedzieć całe lato. - odparł.
- A może wyjedziemy gdzieś razem? - przeniosłam wzrok na niego.
- To chyba jedyne czego mi teraz trzeba, pytanie tylko - gdzie?
- Hmm, a może tak powrót do domku?

Jemuś? 
Mam nadzieję, że jest oki <3






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz