Strony

środa, 21 czerwca 2017

Od Lewisa C.D. Hailey

Delikatnie przyciągnąłem ją do siebie, obejmując ramieniem. Moja Hailey... Będę tak cholernie tęsknił za twoją obecnością obok mnie. Za śmiechem i spojrzeniem, ale tak musi być. Najważniejsze żeby nie wystąpiły komplikacje. Wtedy za pięć dni będę ponownie w Anglii. Będę tylko twój. Zrobisz ze mną co chcesz. Pięć dni to w końcu nie dużo. Miałem tylko nadzieję, że to się nie przeciąganie. Zaczęła by podejrzewać, szukać odpowiedzi, a w końcu Zain by jej powiedział.
- Poczekaj chwilkę - odparłem, a kiedy to zrobiła oddaliłem się na chwilę w te wszechbędące trawy i zerwałem jakiś bliżej mi nie znany kwiat, który wydawał mi się najpiękniejszy. Jak Hailly. Wróciłem do niej przedzierając się przez ten busz, a kiedy ponownie znalazłem się na ścieżce, przed nią, uklęknąłem.
- Uroczyście ci obiecuję, że wrócę tutaj kiedy tylko będę mógł - odparłem klękając.
- Lewis? Co ty...
- Hailey O'brien, czy zgodzisz się zostać moją jedyną kobietą i przyszłością? - zapytałem całkiem poważnie.
- Ja... Oczywiście, że tak - uśmiechnęła się, wręczyłem jej kwiat po czym wstałem i złączyłem nasze usta.
- Jesteś jedyną kobietą, której mogę się oddać cały.
- Jesteś jedynym mężczyzną, którego chcę w całości - zachichotała.
- To brzmi bardzo kusząco - wymruczałem.
- To gdzie? - widziałem jak zaświeciły się jej oczy.
- Mieliśmy iść na spacer... Znam pewne miejsce przy rzece - uśmiechnąłem się.
- Chodźmy - złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę lasu. Po chwili zrównałem się z nią krokiem. Nie musieliśmy za dużo rozmawiać. Wystarczała nam naszą obecność. Byliśmy razem w tym cudownym, sielankowym miejscu. Wszystko tutaj było takie intensywne. Kolor roślinności, chłoniony przed wzrok, zapach ziół, kwiatów, a później liści, odgłosy zwierząt, wszelkiego rodzaju owadów, ciepło słońca na skórze. Jeśli ktoś powiedział, że Anglia nie może być bajką, to zdziwiłby się. Trzeba jednak przyznać, że taka pogoda nie zdarzała się za często. Rzeka nie znajdowała się daleko, jednak aby dojść do miejsca, o którym mówiłem, trzeba było widzieć jak dojść. Trafiłem tak przypadkiem podczas moich porannych biegów i od razu mi się spodobało. Wyglądało jak ostoja i do niedawna stanowiło plan awaryjny jakbym miał wszystkich dosyć.
- To dokąd mnie prowadzi?
- Do miejsca, gdzie nawet Zain przypadkiem nie trafi - puściłem jej oczko.
- Brzmi kusząco...
- Kusząca to jesteś ty - przygryzła wargę słysząc to. Wspięła się na palce i mnie pocałowała, na co natychmiastowo odpowiedziałem.
- A co ze zwierzętami?
- Ty się nic nie bój, wszystko przemyślałem - wymruczałem.
Po dość dłuższym czasie doszliśmy do małej polanki przy rzece. Właściwie to tylko z jednej strony można tam było dojść, ponieważ ogradzały ją krzaki.
- No dobra, to tutaj zostawimy zwierzaczki - jedyne wejście zastawiłem gałęziami. Taka prowizorka powinna wystarczyć.
- A my? - zapytała niecierpliwie.
- Chodź - pociągnąłem ją w stronę rzeki. Po prawej stronie polanki, wyciągał się nad wodą krzak. Ominęliśmy go idąc po kamieniach i tak trafiliśmy do całkowicie odciętej krzakami małej plażyczki. Była akurat takich rozmiarów, abyśmy się na niej zmieścili. Piasek był tutaj niemalże biały, nad nim rozciągały się gałęzie krzewów i drzew, tworząc niejako baldachim.
- Teraz rozumiem - uśmiechnęła się, a po chwili leżałem na piasku, a ona siedziała na mnie okrakiem. Nie musieliśmy się hamować, zresztą nie chcieliśmy. Nasze pocałunki były bardzo namiętnie, niemal desperackie, jakbyś chcieli odrobić to, co stracimy podczas naszej rozłąki. Stwierdziłem, że uwielbiam ją całować, uwielbiam ściągać z niej ubranie, uwielbiam patrzeć na jej nagą, delikatną skórę, którą uwielbiam gryźć i całować, uwielbiam jej rozpalone policzki, uwielbiam wzrok pełen czystego pożądania lub rozkoszy, uwielbiam się nią bawić i zmuszać do jęku, uwielbiam w nią wchodzić dając nam rozkosz, uwielbiam kiedy wbija mi paznokcie w plecy, uwielbiam kiedy jej drąże uda mnie opalatają ułatwiając drogę do sedna jej kobiecości, uwielbiam kiedy między jękami wymawia moje imię, uwielbiam kiedy dochodzi. Uwielbiam Hailey. Chyba zacznę wyznawać Haileizm. Uwielbiam w niej też milion innych rzeczy, emocji, nawyków i cech. To mój ideał. To musi być tylko mój ideał.
- Mam nadzieję, że jakoś sprostam twoim wymaganiom co do najlepszego spędzenia tych dwóch dni - odparłem. Leżała na mnie wciąż oddychając ciężko. Dłonią rysowała po moim ramieniu, a ja gładziłem jej ciało, na ile tylko pozwalały mi na to moje ręce.
- Chyba jakoś wytrzymam, jeśli nie spuścisz z tonu - zaśmiała się.
- Mogę cię pocieszyć.
- Tak? - zainteresowała się. Uniosła głowę i spojrzała mi w oczy.
- Jak wrócę z tym Niemiec to będę tak wygłodniały ciebie, że nie wiem czy nam starczy nocy na zaspokojenie tego - wymruczałem i delikatnie przygryzłem jej dolną wargę.

Hailey?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz