Strony

niedziela, 18 czerwca 2017

Od Emmy C.D. Erika

- Chcesz chusteczki, aby łatwiej się tego pozbyć? - usłyszałam nagle. Spojrzałam na stojącego przede mną chłopaka, a potem na leżący na nim motocykl. Więc oto przyczyna mojego nieszczęścia. Jechałam sobie spokojnie rowerem, kiedy nagle zaatakowała mnie fala ziemi. Tak nie wiadomo skąd. Teraz miałam tego logiczne wytłumaczenie.
- Chyba, poproszę - sięgnęła po małą poczuszkę i jakimś cudem zaczęłam czyścić moją twarz oraz wszystko co się dało.
- Chyba... wychodzi na to, że to moja wina...
- Co? - zdziwiłam się. - A... tak. Jednak muszę pogratulować.
- Czego? - teraz on się zdziwił.
- Jesteś pierwszą osobą, która chciała mnie utopić falą piachu - zaśmiałam się, on też wybuchł krótkim śmiechem.
- Przepraszam - odparł przeczesując dłonią włosy.
- Ja cię już spotkałam - zastanowiłam się.
- Owszem...
- Na treningu! Taaak, pamiętam teraz. Erik? Mam rację?
- Tak - uśmiechnął się delikatnie. - A ty Emma?
- Zgadza się, na twoje szczęście - zaśmiałam się. - Trenujesz motocross?
- Tak, znasz się na tym? - zainteresował się.
- Ja to nie za bardzo, ale mam przyjaciela, który się interesował. Dopóki się przerzucił się na takie normalne wyścigi motocyklowe. Twierdzi, że im większa prędkość tym lepiej.
- Próbowałaś kiedyś jeździć - wreszcie się podniosłam z tej ziemi.
- Ja? Niee... znaczy chciałam, ale Frank nie chciał mi pozwolić. Zbyt niebezpieczne - zrobiłam cudzysłowie w powietrzu.
- Widzę, że się z tym nie zgadzasz...
- Nie za bardzo... Właściwie to chodzi o to, że lubię wyzwania i nowe doświadczenia, a jeśli będę myśleć, że coś jest niebezpieczne, to nic nie będę w życiu robić.
Spojrzałam na niego, dziwnie się uśmiechał. Pewnie mnie wziął za jakąś wariatkę, która jest tak bardzo bezmyślna, że nawet nie wie, że coś może być naprawdę ryzykowane i może zrobić sobie krzywdę. Nie byłam taka, jednak lubiłam czasem jakąś malutką adrenalinę, w końcu życie nie powinno być nudne. Może to dlatego, że miałam wspaniałe życie, pełne ciepła i opieki takich ludzi jak ojciec i mój brat Marco, dla mnie właściwie coś takiego jak przykre konsekwencje, nie istniało, ponieważ to zawsze mój ukochany, starszy rycerz obrywał za mnie. Zresztą jak zawsze twierdzi, lubi to robić. Wtedy czuje, że spełnia swój obowiązek, jako starszego braciszka. Dziwny człowiek, ale i tak go kochałam.
- A ty widzę takie porządnie zróżnicowane zainteresowania masz, tutaj zwierzęta takie majestatyczne, spokojne i piękne, a z drugiej strony motocross, adrenalina... Podziwiam. Ja na co dzień pomimo moich skłonności do przygód, zadowalam się rysowaniem - odparłam z uśmiechem.

Erik?
Przepraszam, że takie krótkie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz