Strony

niedziela, 18 czerwca 2017

Od Charles'a (do Nathalie)

Macocha po raz dziesiąty wygładziła mój odświętny strój jeździecki. Zostałem zaproszony do współuczestnictwa w jednym z pokazów Spanische Hofreitschule (Hiszpańska Szkoła Jazdy) co było niezmierną rzadkością. Do Wiednia przyjechaliśmy zaledwie dwa dni temu. Jednak Joe pokazał nam już na przykład Shönbrunn, po którym William'owi wysiadły nogi i musiałem nieść go na barana, czy słynną operę wiedeńską dzięki której już na pewno nigdy nie postawię stopy w operze. Sarah miała dzisiaj pojawić się na widowni podobnie jak ojciec. Ciotka została w domu sama i obiecała zająć się naszym skromnym inwentarzem do którego należą pies, kot i papuga ara. Ingrid pogłaskała Smart Revolution po chrapach. Dyrektorka wyjątkowo zgodziła się abym dosiadał własnego konia. Czemu tu jestem? Bo tydzień temu na zawodach WKKW w Polsce zaprezentowałem lewadę i kapriolę, figury charakterystyczne dla tej elitarnej szkoły. Nic nie poradzę na talent Ingrid jako trenerki. Postawiła poprzeczkę baaardzo wysoko. No i udało jej się nauczyć moją szkapę cudów, więc gdyby nie ona to naprawdę siedziałbym sobie teraz w domku i układał puzzle z Will'em. Niefart. Kiedy reszta zaawansowanych jeźdźców szkoły, podjechała na swoje miejsca, macocha wraz z resztą rodzinki udała się na trybuny. Na pokaz zjechała się większa część Austrii. Na pewno coś spierdolę znając moje szczęście. Raz się udało, ale chyba jednak cudów nie ma. Przepraszam Ingrid. Na znak ukłoniliśmy się przed portretem Karola jakiegoś tam. Nie mam głowy do tego czego nie chcę pamiętać lub nie muszę. Mieliśmy zacząć kłusem. Lucjon nie wyglądała mi na spiętą. To ja byłem cały podenerwowany i czułem że jeśli zaraz nie ruszę to ucieknę stąd. Nie należę do ogromnych tchórzy ale jakimś Herkulesem też nie jestem. Trudno. Niemal niewidoczne dałem Smart znak do kłusu. Klacz ochoczo ruszyła dobrze jej znanym programem. Ponieważ Ingrid chciała należeć do tego miejsca to wie jak robi się ich sztuczki i nauczyła nas tego wszystkiego w rok. Młoda dziewczyna, ale idealna na trenerkę. Teraz piaff. Jeśli tą figurę pokonamy to lewada którą mamy następnie wykonać, będzie bułką z masłem. Udało się. Teraz kolejny niewidoczny sygnał. Revolution to mistrzyni. To była moja ostatnia myśl zanim klacz źle wymierzyła ciężar i upadła (lekko mówiąc),
na lewy bok. Nie chciała mnie przygnieść. Zeskoczyłem, kiedy tylko się otrząsnąłem. To był ułamek sekundy. Wokoło zebrał się tłum weterynarzy oraz Chimney. Jednak ja stałem w miejscu i bezradnie wpatrywałem się w kasztankę. Wiem że z tego wyjdzie, bo to mówiło jej spojrzenie. Ale nie będzie jej łatwo ponownie wykonać lewadę. Figura skojarzy jej się z bólem. Nie zależy mi już na tym głupim Grand Prixie. Wrócimy do formy rekreacyjnej. Ona musi odpocząć. Nie była gotowa na tak wielkie rzeczy. Na pewno nie była. Ktoś zaciągnął mnie do rodzinnego jeep'a. Potem pamiętam tylko rozmowę z Ingrid.
-Charles? Myślisz że byłam dla niej zbyt ostra? - zapytała troskliwym głosem.
-Nie. Ona sama nie wiedziała czy jest gotowa, Grid - odparłem cicho - To nie twoja wina, tylko tego pokazu. Nie wiem po co się na to zgodziłem. Lution powinna teraz stać w Nowym Jorku i przeżuwać siano w swoim boksie.
Dziewczyna pokiwała głową. Nie chciała mówić czegoś w stylu współczuję ci. Wolała zachować milczenie i nie rozciągać tematu.
*Rok później, Anglia, Londyn*
Przyśpieszyłem do 90 km/h. Mój motor nadal sprawował się idealnie. Za mną jechał jeep z przyczepą dla koni z logo Morgan University. Po nieudanym występie, postanowiłem dać Smart nieco czasu i odpoczynku. Drobna rana na pęcinie szybko się zagoiła a klacz wróciła do regularnych treningów cross'owych i nieco mniej intensywnego ujeżdżenia. Uniwersytet na obrzeżach Londynu wydał mi się idealnym miejscem na powrót do zawodów. Nie jestem dobrym jeźdźcem. Straciłem dawny zapał do tego sportu, ale z niego nie zrezygnowałem. Nie da się nagle przestać kochać koni jeśli poświęciło im się ponad połowę życia. Niemal przegapiłem znak prowadzący do Morgan, zagapiając się przed siebie. Jeszcze tylko wypadku mi brakuje. Koła maszyny zachrzęściły o żwir który podlatywał do góry i opadał w dół, zamieniając miejsce zamieszkania. Ogromny budynek stajenny i piękny budynek mieszkalny, zobaczyłem już z tej odległości. Chciałem zatrzymać się by zrobić zdjęcie pasących się koni, ale samochód jadący za mną zatrąbił, a więc zostałem zmuszony aby odłożyć to na potem. Może znajdę lepsze obiekty do sfotografowania. Zaparkowałem na wolnym miejscu parkingowym i
zdjąłem kask. Bezpieczeństwo, ważna rzecz. Przyczepa ze Smart zatrzymała się bardzo niedaleko. Porzuciłem balast przy motorze i od razu ruszyłem aby otworzyć zasuwę. Kasztanowaty łeb pacnął mnie w rękę.
-Spokojnie misiu - zaśmiałem się - Poznęcasz się nade mną nieco później, bo teraz chyba musisz odpocząć po podróży.
Klacz ze spokojem mnie wysłuchała i scjowała łeb. W tym czasie opuściłem rampę i odwiązałem postronek Rewolucji od metalowej przegrody. Stajenny, który kierował samochodem, teraz wskazał mi nowy dom mojej szkapy. Ta bardzo szybko przyzwyczaiła się do nowego otoczenia i zajęła się jedzeniem świeżego owsa jakie przyniósł ten sam stajenny, co ją tu przywiózł. Podziękowałem mu za wszystko i odebrałem od niego swoje bagaże. Nie muszę iść do państwa Stewart bo wszystkie papiery przyszły wczoraj. W tym klucze do pokoju. Wytargałem walizki na odpowiednie piętro i... Ledwo otworzyłem drzwi, a Santana powitał mnie swoim mokrym jęzorem.
-Witaj stary amigo.  
Pies radośnie szczeknął i kilka razy zakręcił się dookoła. Z pierwszej torby wyciągnąłem aparat fotograficzny i ruszyłem z powrotem na dwór. Teraz już chyba nic nie przeszkodzi mi w sfotografowaniu tych pięknych koni jakie ujrzałem na pastwisku. Santana postanowił mi towarzyszyć podczas tej wyprawy w nieznane. Jasne drewno ogrodzenia, otaczającego pastwisko, zostało idealnie wypolerowane. Żadnej drzazgi. Zrobiłem kilka fotek. Najbardziej spodobał mi się biały arab a raczej Arabka.
-Lubisz robić zdjęcia? - usłyszałem kobiecy głos.
Rudowłosa dziewczyna stanęła obok mnie i przywołała klacz gwizdnięciem. Widocznie jest jej właścicielką.
-A nie widać tego wystarczająco? - mruknąłem skupiając się by uchwycić samą rękę dziewczyny, która w tym momencie gładziła  klaczkę po szyi.
Idealnie.
-Milczysz. Nieśmiali ludzie podobno są mądrzy - dodałem - Jestem Charles. Dla ciebie obcy człowiek ale mam tu kilku znajomych. Niegdyś byłem dobry w ujeżdżeniu ale teraz kompletnie mi nie idzie. Moja trenerka twierdzi że jestem rozkojarzony i że muszę dać koniu poprowadzić.
Dziewczyna nadal milczała. Widocznie jedno pytanie to wszystko na co ją stać w rozmowie z drugim człowiekiem. Dziwi mnie choćby to że to ona zagadała. A nie ja. Czemu nie ja? Znowu pochłonęło mnie robienie zdjęć czyjegoś konia. Nie Lution. Westchnąłem.

Nathalie? Wiem że to nie idealne opko, ale chyba styknie 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz