Zain siedział cichutko opierając się o szafkę. Nawet nie drgnął gdy wplątałam dłoń w jego włosy i zaczęłam się nimi bawić. Jednak u niego takie zachowania nie trwały wiecznie. Powoli wstał i poprawił swoje czarne włoski.
- Zniszczyłeś moje jeszcze nieskończone dzieło- założyłam ręce na piersi
- Dobra nie dąsaj się już. Idziemy, a potem trzeba wracać, bo jutrzejszy dzień mam już zaplanowany- powiedział i chwytając za obie dłonie lekko pociągnął za sobą
Zsunęłam się z blatu i poszłam za nim.
- Co ty znowu kombinujesz?- spytałam gdy byliśmy już na zewnątrz
- Jutro się dowiesz, a teraz trzeba odwiedzić mojego kochanego sąsiada- pokazał swoje białe ząbki w uśmiechu
- A co jak zapomniał i jako pierwszy dostaniesz kulką w łeb, potem jeszcze mnie zastrzeli jak będę uciekać i pogrzebie gdzieś nasze...
- Za dużo filmów się naoglądałaś albo masz bujną wyobraźnię- przerwał mi
- Jedno i drugie jest bardzo prawdopodobne- przytaknęłam i nim się obejrzałam byliśmy już na innej posesji
Chłopak zadzwonił do drzwi i cierpliwie czekał na dalszy rozwój akcji. Otworzył nam starszy, szczupły, bardzo dobrze wyglądający jak na swoj wiek facet. Spojrzał na nas, a potem z radością powitał Zaina i w następnej kolejnosci przywitał się ze mną z szerokim uśmiechem na twarzy.
*Kilka godzin później (Robimy mały przeskok xd)*
- Musicie wpadać częściej- uśmiechnęła się kobieta gdy pakowaliśmy się do auta
- Jeżeli tylko uda mi się ją wpakować do auta to przyjedziemy- zaśmiał się
Powoli się odwróciłam i zmierzyłam go lodowatym spojrzeniem, potem odwrociłam się do kobiety z uśmiechem na pożegnanie
- Nie wiedziałem, że tak szybko umiesz zmieniać nastrój- przekręcił kluczyki w stacyjce
- Kobiety potrafią wiele- wzruszyłam ramionami i zawiesiłam wzrok na drodze przed sobą
Przypomniałam sobie o jutrzejszym dniu i o tym, że Zain ma coś w planach
- Powiedz gdzie chcesz jutro jechać- odwróciłam się do niego
Za oknem jednocześnie ujrzałam ciemne kłęby chmur wdzierające się na błękitne niebo. Brunet pokiwał przecząco głową. Teraz będę męczyć.
- Prooszę- zaczęłam przeciągać słowa
- Nie.
- Został nam jeszcze kawałek do Morgan, a wiesz o tym, że lubię męczyć- usiadłam wygodniej na siedzeniu
Teraz to Zain wzruszył ramionami.
- No powiedz.
- Jak dziecko- pokiwał rozbawiony głową
- Za dużo czasu spędzam z tobą i to się na mnie potem odbija.
~***~Ledwo otworzyłam oczy i podniosłam się do siadu, a już ktoś pospiesznie zastukał w drzwi i wszedł.
- Wstajemy- po pokoju rozniósł się radosny dźwięk głosu Zaina
Mruknęłam coś niezadowolona pod nosem.
- Teraz będziesz moim budzikiem czy jak?
Udałam się do łazienki. Po wyjściu sądziłam, że chłopak mógł już opuścić pokój, ale się myliłam. Rozłożył się wygodnie na łóżku z Everiną do kompletu. Wyszliśmy na dwor gdzie czekał już Lewis i Hail.
- A więc drogie pani, zabieramy was na wycieczkę krajoznawczą- oznajmił Lewis
- Do zoo- skończył myśl Zain
- A nie wystarczy nam zoo z Zainem i resztą zwierząt tutaj?- nie mogłam powstrzymać się od złośliwej uwagi skierowanej w kierunku chłopaka, którego było stać tylko na odpowiedź w postaci pokazania mi języka
Zain wepchnął nas szybko do jednego auta i ruszyliśmy.
Droga do zoo minęła nawet szybko. Gdy Zain wysiadł z auta postanowił, że uda się kupić bilety, ale Lewis zaprotestował i stwierdził, że przyjaciel coś pomiesza. Wiał ciepły wietrzyk, a po niebie sunęły białe chmury. Co jakiś czas nawet dało się poczuć na skórze promienie słońca. Weszliśmy na teren zoo i zaczęła się nasza wycieczka. Na samym początku byłam przekonana, że trzeba będzie szukać Zaina, bo standardowo się zgubi. I tym razem się myliłam.
- Lewis?- chłopak zaczął się rozglądać za drugim- No gdzie oni znowu poszli?- zaczął się niecierpliwić
- Zostawili mnie samego z tobą- zamruczał nadąsany po pewnym czasie jak małe dziecko gdy po dokładnym zbadaniu terenu swoimi czekoladowymi oczami nigdzie ich nie dostrzegł, nawet jego mimika przypomina bardziej czterolatka niż dwudziestodwuletniego faceta
- To ja powinnam narzekać, ale jak tak to radź sobie sam- pewnym krokiem oddaliłam się od Zaina i ani mi w głowie do niego wracać, doskonale radzę sobie samodzielnie
Jednak niedane było mi przejście nawet kilku metrów. Bowiem usłyszałam za sobą, za późno oczywiście na jakikolwiek unik, szybkie kroki, a potem brunet łapiąc mnie w tali uniósł ponad ziemią kręcąc się dookoła kilka razy.
- Nie zostawiaj mnie tak na pastwę losu. A co jak mnie coś zje? Jakiś tygrys na przykład?- rozejrzał się dookoła, stawiając mnie na ziemi
Mogę się założyć, że niedługo sam będzie ciągnął do ogrodzeń jak magnes.
- Żadna strata- wzruszyłam ramionami patrząc na chłopka i starając się zachować jak najbardziej poważny wyraz twarzy
Zain wziął głęboki wdech, a następnie głośno wypuścił powietrze.
- Dobra chodź. Dojdziemy do wybiegu gdzie biegają małpki i ciebie tam wpuścimy. Szybko się zadomowisz, a jeszcze po drodze tam na pewno znajdziemy naszą zaginioną parkę- pociągnęłam go za sobą
- Grabisz sobie- jego ton głosu był poważny, aż musiałam się odwrócić i upewnić, że idzie za mną Zain
- I tak wiem, że nic mi nie zrobisz- przynajmniej na razie, dodałam w myślach
- Zdziwiłabyś się, prowokatorko jedna.
Na pewno by tak było. Przecież większość jego zachowań jest zaskakująca.
Od dobrych kilkunastu minut musiałam wysłuchiwać genialnych pomysłów Zaina, czego by to on nie zrobił z przeróżnymi zwierzętami. Prędzej trzeba by było rozważyć kwestie tego co one by z nim zrobiły. Kilka razy byłam zmuszona odciągać go od ogrodzenia gdyż w pewnych momentach znajdował za blisko metalowych prętów i zwierząt siedzących za nimi.
- Gorzej z tobą niż z małym dzieckiem- przewróciłam oczami
- Przynajmniej nie jest nudno- wyszczerzył się i skręcił gdzieś w prawo
- Tłumacz to sobie jak tam chcesz- mruknęłam
Byłam święcie przekonana, że brunet zaraz do mnie dołączy, ale w pewnej chwili zorientowałam się, że za długo go nie ma. Rozejrzałam się dookoła. Nie widziałam nigdzie Zaina. Albo to ja się zgubiłam albo on. Jak na złość rozładowała mi się komórka. Rozejrzałam się dookoła osłaniając dłonią oczy przed ciepłymi promieniami słońca, które z miłą chęcią utrudniały mi zobaczenie czegokolwiek. Były dwie opcje: iść go szukać albo usiąść niedaleko na drewnianej ławce w cieniu rozłożystego dębu rosnącego nad nią. Wzruszyłam ramionami i zdecydowałam, że wybiorę drugą opcję. W końcu albo on albo Lewis z Hail będą musieli tędy przejść. Z minuty na minutę przechodziło coraz więcej ludzi; rodzin z dziećmi, które cieszyły się z najdrobniejszych rzeczy, wycieczki, grupki niezależnych od nikogo ludzi. Trochę posiedziałam sobie pod drzewem, w cieniu, w którym było bardzo przyjemnie. Jednak wydawało mi się, że coraz dłużej stoję w miejscu nic nie robiąc. Niechętnie wstałam z drewnianej ławki. Po przejściu kilku kroków poczułam jak ktoś łapie mnie za rękę i ciągnie do tyłu. Odwróciłam się i natknęłam się na spojrzenie czekoladowych oczu bruneta. Uśmiechnęłam się mimowolnie.
- A gdzie się pani wybiera?- spytał również się uśmiechając- Chociaż raz w życiu nie ja się zgubiłem- nachyliwszy się szepnął mi zadowolony do ucha
Co racja to racja. Aż cud, że sam mnie znalazł.
Zejnusiu kochany?
Mówiłam, że takie 2/10 :)))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz