Strony

wtorek, 23 maja 2017

Od Zaina cd. Brooke

Przecież to niedopuszczalne jest żeby mnie tak zostawiać. Poza tym, pragnę zauważyć, że ja nie wpadam na głupie pomysły. W moim mniemaniu są one po prostu kreatywne na swój sposób.
Dziewczyna wyszła na dwór. Ja zostałem przed wyjściem, odprowadzając ją wzrokiem. Czyli zmusza mnie do akcji dywersyjnej. Przecież nie będę tu siedział i się nudził. Bo jak zawsze, wszyscy postanowili się zmyć.
Wyszedłem z budynku, rozglądając się dookoła. Brooke zniknęła mi z pola widzenia, a to znaczy, że poszła zapewne do samochodu. Ja wiem, że plan wyskoczenia przed auto nie jest zbyt dobry, ale po co normalnie zatrzymywać ją skoro można wymyślić coś ciekawszego?
Brooke obdarowała mnie przewrotnym spojrzeniem. Wiedziałem, że to zadziała, aczkolwiek istniały szanse, że po prostu mnie nie zauważy i potrąci.
-To w jakim celu udajesz się do miasta, że wydaje ci się takie ryzykowne zabierać mnie ze sobą? - odwróciłem głowę w jej kierunku.
-Zabieranie ciebie ze sobą jest zawsze ryzykowne - podsumowała - Nie wiem czy ci zdradzać...
-Powiedz mi... proszę - zrobiłem najbardziej niewinną minę na jaką było mnie stać. Dziewczyna westchnęła, kierując na mnie swoje nieprzekonane spojrzenie. Po chwili jednak się złamała. Kolejny punkt zapisany do mojej rubryczki.
-Do fryzjera... I odpowiadając na twoje pytanie, nie... nie zostaniesz moim prywatnym stylistą - uśmiechnęła się, opuszczając brwi na dół. Chyba zdała sobie sprawę, że właśnie podsunęła mi myśl, której może żałować w swoim życiu.
-Będziesz robiła się nie bóstwo dla mnie na bal, tak? - wyszczerzyłem się, dostając z automatu z łokcia w bok.
-Chciałeś powiedzieć dla siebie samej - podkreśliła.
-Oczywiście. Przejęzyczyłem się - zapewniłem ją, czując dotyk jej dłoni nadal na żebrach. Puki nie chwyci za skrzynię biegów w samochodzie, nie cofam słów.
~~~
Jedna rzecz nie ulegała zmianie. Niezdecydowanie kobiet w prowadzeniu auta czy jakiejkolwiek zmotoryzowanej rzeczy. Było pełno miejsca dookoła. Ale po trzeciej propozycji dostałem ostrzeżenie, że mam siedzieć cicho, bo to jej auto i to ona decyduje gdzie ma jechać. Padła też propozycja wyrzucenia mnie z siedzenia. Obdarzyłem ją urażonym spojrzeniem i skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej, nie zamierzając się już odzywać. Zobaczymy czy dalej znajdzie miejsce skoro tu jest tego pełno. Centrum małego miasteczka nigdy nie było tak zapełnione jak dziś. Oczywiście, Brooke nie znalazła upragnionego miejsca.
-Nawet się nie odzywaj... - warknęła, widząc jak już zamierzam wydusić z siebie "A nie mówiłem!".
-Przecież siedzę cicho wedle życzenia - prychnąłem, wysiadając gdy dziewczyna w końcu zdecydowała się na miejsce.
-To gdzie ten salon fryzjerski? - spytałem, rozglądając się dookoła.
Brooke zamknęła samochód i spojrzała na mnie jakby chciała ukryć delikatne zakłopotanie. Aha! Widziałem to.
-Nie wiesz, prawda? - na mojej twarzy samoistnie pojawił się szeroki uśmiech.
-Wiem... - zaprzeczyła, przewracając oczami, wychodząc na chodnik.
-To... ? - uniosłem brwi, czekając na odpowiedź, której jednak nie otrzymałem. Wziąłem głęboki wdech i wyłapałem spojrzeniem idącą naprzeciwko nam staruszkę. Wyglądała na miejscową, a każdy wie, że babcie lubią się upiększać, więc musi wiedzieć gdzie znajduje się fryzjer - Przepraszam... - podszedłem bliżej, uśmiechając się szerzej - Nie wie pani przypadkiem gdzie znajduje się fryzjer, bo niestety ta tu stojąca obok piękność jest kompletnie niedoinformowana...
-Słyszałam - Brooke skrzyżowała ręce na piersi.
Posłałem jej złośliwy uśmiech, na chwilę odwracając wzrok. I w tym samym momencie oberwałem w ramię czymś twardym. Podskoczyłem na miejscu kompletnie zdezorientowany. Jednak jeszcze większe zdziwienie spowodowało u mnie bojowe nastawienie staruszki, która z nieznanych mi powodów zaczęła wywijać torebką niczym zawodowy wojownik wschodnich sztuk walki.
-Idź ty podrywaczu, złodzieju kobiecych torebek! - krzyknęła, a ja przestraszony cofnąłem się do tyłu, znajdując się w jednym momencie za Brooke, której mina również mówiła o zaskoczeniu, zarazem o rozbawieniu z tej sytuacji.
-Ale, ale ja...
-I jeszcze za damą się chować! Toż to karygodne zachowanie!- jakby pani była uprzejma mnie nie bić to bym się nie chował - Moja droga musimy się go pozbyć - babcia powoli zbliżyła się w moim kierunku. Puściłem ramiona Brooke, odsuwając się do tyłu aby uniknąć kolejnego ciosu torebką zadanego przez całkiem żywą starszą panią.
-Ja przecież... przecież nic pani nie zrobiłem - oberwałem po raz kolejny po głowie. Nigdy więcej pytanie o cokolwiek staruszek. One są niebezpieczne dla środowiska, dla społeczeństwa, dla mnie! Przebiegłem przez ulicę, uciekając przed wściekłą kobietą, o mało nie nabijając się na nadjeżdżające Audi i stanąłem dopiero po drugiej stronie ulicy. Byłem bezpieczny, ale moje włosy przy tym ucierpiały. Zobaczyłem jak Brooke wymienia kilka zdań z tym chodzącym prawie martwym agresorem i uśmiecha się rozbawiona w moim kierunku. Wskazałem jej ruchem głowy, że ma przyjść tu do mnie, bo ja nie zamierzam wracać na drugą stronę z powrotem. Przewróciła oczami i po chwili stała już przy mnie.
-Co to miało być? - podkreśliłem każde słowo, rzucając stojącej babci ostateczne spojrzenie, która tylko pogroziła mi palcem. Rozumiem aluzję.
-To jest chodzący przykład na to, że nie zawsze jesteś skuteczny - dziewczyna wzruszyła ramionami, uśmiechając się szeroko.
-Zostałem brutalnie zgwałcony torebką! Czy ja wyglądam na jakiegoś cholernego złodzieja? Z tego wynika, że jesteś moim wspólnikiem - przechyliłem głowę.
-Widocznie nie masz podejścia to starszych...
-No wybacz, ale moja babcia nie rzucała się na mnie jak na bandytę - zaśmiałem się - Idziemy na czuja. Nie zamierzam się już pytać żadnej osoby, bo jeszcze na prawdę ucierpię, a co gorsza... ucierpi też moja duma - Brooke przewróciła oczami. Pociągnąłem ją za sobą, widząc jak zaczyna rozmyślać nad kolejnym dylematem - iść za mną czy nie iść? Jakby nie było to oczywiste.

-Mówiłem, że znajdę - zadowolony, posłałem takie samo spojrzenie w stronę dziewczyny, która otworzyła drzwi i weszła do środka.
-Prawdziwy z ciebie owczarek niemiecki. Ile razy masz polepszony węch? - prychnąłem urażony.
-Ja mam wszystko polepszone tylko ty tego nie zauważasz - wszedłem za nią do mordowni włosów. Uważam, że fryzjer powinien być tylko jeden. Zaufany, który nie spieprzy ci nic. I żadnych studentek, aczkolwiek na te to sobie przynajmniej można popatrzyć. Rozejrzałem się dookoła, widząc dla siebie już z parę dobrych zajęć. Brooke wymieniła parę zdań z fryzjerką i zanim udała się jej śladem, stanęła tuż przede mną z poważną miną. Przeniosłem na nią wzrok, wręcz tego wymagała.
-Teraz patrz na mnie i posłuchaj, a najlepiej jakbyś sobie wszystko dokładnie zakodował - wyciszyła głos, teatralnie podkreślając każde słowo - Nic nie dotykaj, nie wpadaj na żadne pomysły, a najlepiej jakbyś usiadł i zajął się sobą. Nawet nie patrz w kierunku salonu, bo jak cię zobaczę z nożyczkami w łapie to postaram się abyś już nie wyglądał tak ładnie jak teraz - zmierzyła mnie spojrzeniem, a przez jej twarz przebiegł cień rozbawienia. Uniosłem delikatnie kąciki ust do góry.
-Dobrze, mamo. Mam jeszcze powtórzyć?
-Nie trzeba, chyba zrozumiałeś... - zaśmiała się i zniknęła za ścianą.
Wszystko byłoby dobrze, ale moja cierpliwość też jest ograniczona. To jakiś żart, że mam tu siedzieć bezczynnie i wpatrywać się w jeden punkt przed siebie jak chłopiec w depresji. Jak ją będę miał to będę siedział. Westchnąłem głęboko. Taaak, Brooke mnie zabije. Wstałem z miejsca, będąc kompletnie ignorowanym przez kobietę siedząca za komputerem. Sprawdzimy czy nadaję się na fryzjera... Wszedłem do środka, od razu wyłapując spojrzeniem Brooke. Wpatrywała się nieobecnie w lustro, po chwili jednak zobaczyła mnie w odbiciu. Tak, to jest już pewne, że mnie zabije. Delikatnie poruszyła ustami coś mówiąc, nie mogąc ruszyć głową. Nie zrozumiałem jej, za to zaciekawiła mnie inna rzecz. Podszedłem bliżej z niewinną miną, witając się przy okazji z młodą kobietą, która była zajęta włosami. Niestety musiała się rozdwoić, ponieważ zacząłem wypytywać ją o różne leżąca na stoliczku przedmioty. Jednak jeszcze lepiej się zrobił gdy przedstawiłem swoją wizję wyglądu Brooke. Dziewczyna spiorunowała mnie spojrzeniem, mówiącym, że jeśli tylko tknę czegokolwiek to mi palce poucina.
-Proponuję coś ciemniejszego, bardziej odważnego - blondynka uśmiechnęła się, patrząc w lustro.
-Pani jej zrobi niebieskiego irokeza - uniosłem na chwilę wzrok znad rzędu farb. Brooke powinna z całą pewnością zrobić się na tęczowego jednorożca, przecież mają tu takie ładne kolory.
-To jest lazurowy, ignorancie - przewróciła oczami - Może mu pani psiknąć coś na ten łeb to przynajmniej zajmie się sobą - dziewczyna wykrzywiła usta w złośliwym uśmiechu.
Dla bezpieczeństwa odsunąłem się i usiadłem obok na krześle, bawiąc się w dłoniach nożyczkami. Wzrok jakim patrzyła na mnie Brooke mówił tylko "To jest ogromny błąd. Ale ja siedzę cicho". Szczerze mówiąc, to czemu niby nie miałbym skorzystać z sytuacji przebywania u fryzjera? A zanim ona wygrzebie się z tymi włosami to zdąży mi się znudzić siedzenie tu jeszcze z kilka razy. I przynajmniej nikt nie będzie jęczał, że po raz kolejny przesiaduję w łazience bitą godzinę.

-Długo będziesz tam siedziała? Mogę się odwrócić? - oparłem głowę o sofę, czekając aż Brooke łaskawie wygrzebie się i pożegna z fryzjerką. Bezczelna, już drugi raz nie pozwoliła mi wpaść do salonu, pff.
-Czekaj... ucz się cierpliwości - odpowiedziała i nałożyła mi od tyłu swoją bluzę na głowę. Gdybym mógł to obdarowałbym ją jakże wspaniałym, sarkastycznym uśmiechem. Jak już postanowiłem iść do fryzjera to chociaż chciałbym utrzymać moje włosy w ładzie przez ten jeden dzień.
-A teraz? - dopytywałem, zabierając z twarzy rękaw.
-Nie, chwila - odpowiedziała, przewieszając przez ramię torbę.
-Już?
-Zain... - chwyciła mnie za rękę i położyła z powrotem na kolano. Westchnąłem głęboko. Duszno było pod tą bluzą - Dziękuję bardzo - podziękowała fryzjerce i otworzyła drzwi od salonu - No chodź - wyczułem w jej głosie nutkę rozbawienia.
-Ciekawe jak? - chciałem zdjąć bluzę, ale mi nie pozwoliła.
-Uważaj tu jest st... - uderzyłem nogą w stoliczek - No mówię ci, że tu coś stoi - podeszła bliżej.
-Się szybciej informuje wasza wysokość - wyciągnąłem ręce do przodu, opierając się o ścianę.
-Śmiesznie wyglądasz z tą bluzą na głowie - zachichotała, łapiąc mnie za nadgarstek i kierując do wyjścia.
-Pozwolisz mi ją zdjąć czy nie? - spytałem trochę już zniecierpliwiony - Chyba, że wyglądasz tak okropnie, że nawet nie chcę patrzeć - oberwałem w ramię z całej siły.
-Ok, tylko nie zepsuj sobie włosków - odparła rubasznie.
Jakbym nie dbał o to. Zdjąłem bluzę ze swojej głowy i poprawiłem włosy, przenosząc wzrok na dziewczynę. Przechyliłem głowę, przyglądając się jej i nie zdradzając nic po sobie. Mój wyraz twarzy pozostał kamienny i widocznie udzielił się dziewczynie.
-Jest... ładnie - powiedziałem, wzruszając ramionami.
-Zero wysiłku... - warknęła i odwróciła się.
Uśmiechnąłem się szeroko. Doskonale wiedziałem, że to ją wkurzy. Tak na prawdę wyglądała cudownie w tych czarnych włosach, delikatnie pocieniowanych, sięgających do ramienia. Przyspieszyłem aby po chwili objąć ją dookoła i oprzeć podbródek o ramię.
-Przecież się droczę z tobą. Wyglądasz prześlicznie - uśmiechnąłem się.
-Nadal się nie starasz... - przewróciła oczami, ukrywając unoszące się kąciki ust.
-Za dużo wymagasz ode mnie... - szepnąłem trochę zbyt głośno.
-Słucham? - odwróciła delikatnie głowę w moim kierunku.
-Nic, nic... Mówię, że nie wiem jaki jeszcze komplement mam wymyślić dla kogoś tak wymagającego - odsunąłem się, patrząc na jej reakcję.
-Zmęczysz się. Lepiej nie - zaśmiała się i ruszyła z powrotem do auta.
-Weź mnie tylko łaskawie poinformuj jak będzie tam chodzące zło z torebką, dobrze? - spojrzałem na nią kątem oka. Brooke wybuchnęła śmiechem, zapewne przypominając sobie akcję z przed dwóch godzin.

*wieczór, pokój nr. 19*
Będzie ten, bo inne są neee xd
Lepiej nie mogła wymyślić. Tak jak znalazłem idealną sukienkę dla niej tak nie było odpowiedniego stroju dla mnie. Należałoby jej niezmiernie podziękować. Teraz już mogę z pewnością stwierdzić, że jest wymagająca. Na całe szczęście jest kobietą i potrafi znaleźć wszystko jeśli się uprze.
Zain: Zdążysz się wyrobić, księżniczko? ~ zabrałem telefon spod brzucha Shariki. Kotka przewróciła się na grzbiet, chwytając pazurami za moje palce. Wyraźnie dała znać, że lepiej jej teraz nie tykać, chyba że w celach zabawy.
Brooke: Jak mi nie będziesz przeszkadzał to wyrobię się do 21 ~ po chwili dostałem wiadomość.
Zain: A mogę się założyć z kimś, że nie?
Brooke: To zależy z kim
Brooke: Chociaż... jesteś zdolny założyć się ze wszystkimi, a ja nie mam pewności czy dam radę...
Uśmiechnąłem się sam do siebie, czując jak moja noga właśnie zostaje oblężona przez Sharikę. Znów się obrazi jak ją przełożę na inne miejsce.
Zain: O co? 
          Pff... ja zawsze wygrywam. Wiesz, Mike teraz cierpi katusze z tego powodu.
Brooke: Tylko nie o taniec
Zain: I tak ze mną zatańczysz, w końcu to bal
Zain: Nie martw się. Na pewno coś wymyślę w międzyczasie
Brooke: Tego akurat jestem pewna. Nie czekaj na mnie, dojdę później na salę
Zain: Przyjdę po ciebie jak cię nie będzie. A nawet nie próbuj
Odłożyłem telefon na łóżko. Tak jak myślałem, Sharika oburzona moim zachowaniem zeszła z łóżka i ułożyła się wygodnie na parapecie. Cóż, będę musiał przeboleć tą jedną noc bez jej mruczenia. Najwyżej wbiję Lewisowi do pokoju, postaram się przy tym nie narazić i złożę mu jakże cudowną propozycję zostania mym nocnym koteczkiem.
~~~
Spoglądałem na zegarek, będąc niemal święcie przekonanym, że po raz kolejny miałem rację co do spóźnienia się Brooke. Zostało jej dziesięć minut do dwudziestej pierwszej. Będę jej to wypominał do skutku.
-Jedzenie jest dobre. Pamiętaj... jedzenie to sposób na smutek, radość, miłość, złość i wszystko inne. Jedzenie cię nie opuści - słuchałem jakże przejmującego wykładu Nialla na temat żywności. Potwierdzałem ruchem głowy, uważnie patrząc na poważną minę blondyna, który co jakiś czas brał kęs do ust.
-Po balu bierzemy go na siłownię - powiedział bardzo dyskretnie Harry. Pokiwałem głową.
-Trójka wspaniałych na siłowni? Tam cokolwiek pozostanie w nienaruszonym stanie? - dołączyła się Isabelle, niezbyt pewna czy odzywać się czy też lepiej pozostać cicho.
-Ty jeszcze nie widziałaś wspaniałych ruchów Harry`ego na bieżni... Ach ten jego zgrabny tyłek - roześmiałem się, posyłając brunetowi szczery, złośliwy uśmiech.
-Zain, to dla ciebie! - odwróciłem głowę w stronę Nialla, który wepchnął mi na twarz jakąś babeczkę. Smacznego.
-Niall... ile ja razy ci powtarzałem, że to się je buzią, a nie policzkiem... - zjadłem resztki słodyczy. W tym samym momencie moje spojrzenie przykuło delikatnie, błękitne światło, przebijające się pomiędzy innymi sukniami. Uniosłem kąciki ust, doskonale wiedząc, że to ona. I rzeczywiście po chwili pojawiła się wśród innych, niepewnie patrząc na wszystko dookoła. Witamy księżniczkę... Już miałem podejść, ale wyprzedził mnie w słowie niezawodny mistrz dyskrecji, Niall.
-O! Brooke przyszła - przewróciłem oczami, niemal wybuchając śmiechem.
-I tak wygrałem - posłałem mu szeroki uśmiech, gdy dziewczyna podeszła bliżej. Ta sukienka leżała jeszcze lepiej niż się spodziewałem. Zatrzymałem wzrok, przechylając delikatnie głowię w bok. Uniosła spojrzenie, odwzajemniając uśmiech.
-Pragnę zauważyć, że mój zegarek wskazuje minutę przed dwudziestą pierwszą. Więc to ja wygrałam - odpowiedziała.
-Dobrze, dzisiaj się z tobą nie kłócę, piękności - zmierzyłem ją spojrzeniem, kiwając głową na potwierdzenie moich słów.

Brooke?
W końcu się doczekałaś xd
Zostawiam dla ciebie resztę ♥

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz