Strony

wtorek, 23 maja 2017

Od Seana CD Matylda

Pokiwałem głową, po czym zacmokałem na konia. Ogier podszedł do mnie i trącił mnie łbem, zaśmiałem się krótko po czym dałem z kostki cukru z kieszeni. Zjadł je ze smakiem, po czym odszedł ode mnie mijając dziewczynę. Bez słowa otworzyłem drzwi boksu, czym nakazałem dziewczynie wyjście. Ja sam nie wyszedłem, sięgnąłem tylko po szczotki, nie ufałem tym stajennym. Miałem własne. Czyściłem konia, który stał w bezruchu niczym posąg.
- Em... Matylda tak? Mógłbym cię o coś poprosić? - Dziewczyna pokiwała głową z trochę za dużym zapałem. - Posłuchaj, w siodlarni jest czarne siodło wyścigowe, wodze oraz biały czaprak plus owijki. Mogłabyś mi przynieść? Łatwo znajdziesz, na czapraku oraz owijkach jest symbol LF wyszyte na złoto.
- Jasne! Zaraz wrócę! - Od razu pognała w kierunku siodlarni. Zaśmiałem się pod nosem, śmieszna była. Przypominała mi moją znajomą, kiedyś nawet dziewczynę. Tylko, tamta była blondynką o szarych oczach.
Podczas gdy Matylda najpewniej szukała sprzętu, ja wyczyściłem konia bardzo dokładnie. Ogier co jakiś czas tylko potrząsał łbem i domagał się kolejnych kostek cukru.
Kiedy dziewczyna wróciła, szybko przejąłem od niej sprzęt i zawiesiłem na drzwiach boksu. Koń stał teraz przywiązany do boksu, abym mógł go osiodłać. Poszło sprawnie, wcześniej, po drodze umówiłem się z instruktorem mojej grupy, że będę czasem trenował sam. Osiodławszy ogiera, zostawiłem kantar w boksie. Wszystko co miał, kupiłem sam, na własną rękę.
Matylda podążała za nami, wpatrzona w Flasha. Kiedy wyszedłem przed stajnię, to samo zrobili inni. Niektórzy do siebie szeptali, jeszcze inni próbowali go dotknąć. Koń jednak sprytnie uciekał zadem w przeciwną stronę. Na początek, chcąc zrobić Flashowi rozgrzewkę, puściłem go wolno na hali. Jako że zajęcia cię jeszcze nie zaczęły, nawet instruktor się przyglądał. Ogier galopował po całej hali, jednak, kiedy stanąłem na środku i uniosłem lewą rękę, koń zwolnił. Nie byłem zadowolony, więc podniosłem drugą. Przyśpieszył. Wiedziałem, że reagował na takie znaki gdy był puszczony samopas. Jego poprzedni właściciel mnie poinformował.
Matylda patrzyła na to wszystko z pierwszego rzędu. W pewnym momencie, podszedłem do instruktora i zapytałem, czy mogę wziąć kogoś do pomocy, zgodził się. Pamiętając to, co mówiła mi Matylda przywołałem ją ruchem dłoni. Kiedy podbiegła, starałem się wytłumaczyć wszystko jak najdokładniej. Powiedziałem jej, że obie ręce w górę, oznaczają stanie dęba. To było najważniejsze, ogier często się zapędzał. Nawet moje komendy głosowe nieraz nie działają. Powiedziałem jej też, że gdy krzyknę teraz, ma podnieść obie ręce jak najwyżej umie. Pokiwała głową wyraźnie zdenerwowana.
- Spokojnie, nic się nie bój. Jak coś, to go zatrzymam. - Pokiwała głową po raz kolejny.
Wsiadłem na konia i zrobiliśmy parę okrążeń kłusem, następnie cwałem, galopem a na koniec pojechaliśmy stępem. Nigdy nie puszczałem mu chodów po kolei, musiał wiedzieć, że wymagam od niego płynnego przejścia. Trzymałem się w siodle co jakiś czas pochylając się do przodu, koń natomiast był widocznie w swoim żywiole. Galopując podrzucał łeb w górę i rżał wesoło.
Matylda?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz