Otworzyłam nieśmiało
oczka i zobaczywszy jakąś twarz nad głową szybko się podniosłam. Gdzie ja
jestem do cholery?! Zupełnie nowe (ale przyznam śliczne) miejsce, zupełnie nowe
otoczenia. Nie musiałam długo rozmyślać co się stało. Ach… Przynajmniej żyję.
Spojrzałam w oczy chłopaka, który przyglądał mi się z lekką troską. Moje serduszko
cieszyło się wielce kiedy go zobaczyłam ale pierwsze pytanie jakie przyszło mi
do głowy to „Skąd ON tu się wziął?!”. Przypomniałam sobie po kolei wszystko co
się stało. Niezauważalnie zaczerwieniłam się. Chłopak wziął mnie na ręce… Nie
wiem czemu ale wstydziłam się tego trochę. Kiedyś byliśmy sobie tak bliscy i
kochaliśmy się ponad życie (po przyjacielsku rzecz jasna). Cole nie odstępował
mnie na krok a ja jego również ale było to dawno. Baaardzo dawno. Mimo, że
teraz było mi głupio to wtedy nie protestowałam. Nie miałam sił i jakoś, w
pewnym sensie potrzebowałam tego, potrzebowałam znaleźć się w czyichś
ramionach. W ramionach bliskiej mi osoby. Tia…
Na tyle ile byłam w
stanie (nie to, że coś mnie bolało, nie, ale mimo wszystko taki wypadek to szok
– nawet dla mnie) wypytałam Cole’go o Demnsa. Nie podobało mi się to, że jacyś
obcy ludzie, nawet weterynarze i ludzie o dobrym serduchu, zaopiekowali się
moim Skarbem, zaaplikowali mu jakieś lekarstwa i przewieźli aż tutaj. Być może
nie powinnam tak nawet myśleć bo gdyby nie oni Demo nadal by tam sterczał
(martwy albo żywy) no ale cóż… Trochę mnie to tak… Mimowolnie była na nich
odrobinę zła ale przecież nie powiem tego Cole’mu.
Pozostała jeszcze
sprawa Oscara… Otworzyłam na chwilę szerzej oczy. O w mordę… Mam nadzieję, że
nie nagłośnią tego wypadku czy coś… Chłopak wspominał coś o komisariacie.
- Ja nie chcę… -
wyjąkałam na tyle cicho, że przyjaciel nie usłyszał.
Od tych zmartwień rozbolała mnie
głowy a i oczy spowrotem zaczęły mi się kleić.
~***~
Tia... To miała być woda xd |
Obudził mnie silny ból brzucha. Jęknęłam i rzuciłam okiem w
stronę walizek. Dolegliwość była na tyle mocna, że ledwo co udało mi się wstać
z łóżka. Przeklęłam pod nosem. Otworzyłam jedną i wydobyłam z niej jakieś leki.
Bez wahania wsypałam sobie z 5 do ust i popiłam butelką whisky.
Oparłam się o łóżko i znów zasnęłam.
~***~
Spojrzałam na zegar wiszący nad szufladami.
Już po ósmej. Brzuch nie bolał mnie już aż tak bardzo więc zdecydowałam się, że
zajrzę do stołówki. Nie jadłam od wczoraj… Wygrzebałam z plecaka karmę dla
kotów i podałam ją moim słodziakom.
Ubrałam na siebie gruby sweter i
zwlokłam się leniwie po schodach a następnie skręciłam w prawo zwiedzając okiem
wszystko dookoła. Na stołówce nie było prawie nikogo poza niskim chłopakiem w
kącie i dwoma dziewczynami śmiejącym się z spotkanych je dziś przygód. Usiadłam
z dala od nich i powoli przełknęłam dwie kanapki z jajkiem. Wytarłam usta
serwetką i odłożyłam kulturalnie talerz do okienka.
~***~
Wróciłam jeszcze szybko do pokoju
i przebrałam się. Musiałam jeszcze zajrzeć przecież do Dema jednak skręciwszy
tam gdzie nie trzeba pogubiłam się. W końcu poszłam za jakimś chłopakiem i
trafiłam wreszcie do stajni. Od razu znalazłam mojego biedaczka po tym
charakterystycznym, przestraszonym rżeniu. Podbiegłam do boksu.
- Cichutko… - szepnęłam wchodząc
do boksu.
Demens wstał z bólem i potrząsł
ostrzegawczo łbem. Nie chciał mnie tu.
- A to się wal! – burknęłam. –
Daj tylko obejrzeć tą nogę.
Ogier zaczął kuśtykać wokół mnie
ze złością. Przytuliłam go za szyję tak aby musiał się zatrzymać. Ostrożnie
podniosłam jego kopyto ale gdy już chciałam dotknąć bandaża rzucił się i stanął
dęba. Wycofałam się więc i trzasnąwszy lekko drzwiami od boksu wyszłam. Nie
wiedziałam co ze sobą zrobić. Wdrapałam się na jakąś skarpę i tam przysiadłam w
cieniu sporego dębu. W półmroku dostrzegłam jakiś ruch. Był to chyba jakiś
jeździec i koń. Dopiero gdy podeszłam bliżej mogłam przyjrzeć się twarzy tego
właśnie ludzia. Coleeee… Wydawał się przygnębiony. Czuć to było od niego na
kilometr. Wtulił się w grzywę swojego wierzchowca i galopował na oklep po maneżu.
Podeszłam bliżej i uśmiechnęłam się. Wtedy kiedy się pożegnaliśmy, te lata
temu, nienawidziłam go z całego serca. Miałam mu nigdy nie przebaczyć… A potem
płakałam. Płakałam noce i dnie. Aż mi się w końcu znudziło. Teraz widzę go znów
i jakoś tak już nie pamiętam tego co się stało.
Cole? Co się stało te „ileś” lat
temu? :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz