Strony

poniedziałek, 17 kwietnia 2017

Od Zaina cd. Brooke

Cholera, że akurat teraz musiał nie odpalić. Zacznę wierzyć w złośliwość rzeczy martwych. Ostatnio czego nie dotknę to psuję. Posłałem dziewczynie szybkie spojrzenie, mówiące o tym, że jestem w pełni świadomy o odległości pomiędzy miasteczkiem i akademią. Zamknęła drzwi i oparła się biodrem o auto, krzyżując ręce na piersi w oczekiwaniu na mój raport z zaistniałej sytuacji.
Spojrzałem na silnik auta, wiedząc, że bez mechanika raczej się nie obejdzie. Cóż, pora znaleźć tu jakiś dobry warsztat albo samemu zabrać się do roboty.
-Chyba moje auto niezbyt cię lubi - spojrzałem na brudne ręce - Będziemy musieli przeżyć na wspólnym spacerze, idąc aż piętnaście kilometrów - opuściłem maskę na dół, podchodząc do widocznie niezadowolonej z moich słów Brooke. Odwróciła głowę z grobową miną, patrząc wszędzie byle nie na mnie. Zmarszczyłem brwi, unosząc kąciki ust i posmarowałem ją czarnym smarem po nosie. Odepchnęła mnie delikatnie ręką.
Wyciągnąłem telefon, wyszukując w przeglądarce najbliższego mechanika. Jak się okazało, warsztat znajduje się gdzieś na pograniczach Londynu, czyli daleko stąd. Czy na prawdę jest tu wszystko prócz choć tego jednego, jedynego mechanika? Pokręciłem głową.
-Zadzwonię po jakąś taksówkę - stwierdziłem z zrezygnowaniem, widząc jak dziewczyna mierzy mnie badawczym spojrzeniem. Odszedłem na parę kroków, bawiąc się kluczykami od samochodu w dłoni.

I teraz nie miałem dobrych wieści. Rozłączyłem się, odwracając w stronę stojącej nadal w tym samym miejscu Brooke. Zapewne zostanę zamordowany samym jej spojrzeniem, gdy za chwilę dowie się o tym, że jednak będzie zmuszona iść pieszo do akademii. Spojrzała na mnie już całkiem zniecierpliwiona, a zauważając moją niezbyt zadowoloną minę aż opuściła ramiona i bez słów spytała co tym razem się stało. Zacisnąłem mocniej usta, podchodząc bliżej.
-Jednak powrót na własnych nogach okazał się bardziej prawdopodobny niż sądziłem... - zacząłem, przeczesując dłonią włosy.
-O nie, nie... Po pierwsze jak zabierzemy się z tymi torbami? A co z taksówką? - energicznie wymachnęła rękoma w górę, zataczając małe kółko i z powrotem chwyciła się za kieszenie swojej wiosennej kurtki.
Uciekłem spojrzeniem, a na mojej twarzy powoli zaczął pojawiać się niewinny uśmiech.
-Nie będzie. Powiedzieli, że dzisiaj nie ma na co liczyć... Znaczy mniej więcej coś takiego - uderzyłem rękoma o uda.
-Ale dlaczego?- dopytywała Brooke z delikatną frustracją.
Wzruszyłem ramionami, choć doskonale znałem podwód. Ale czy jest sens dalej ją denerwować? Całkowicie wystarczy mi całodniowe wypominanie o samochodzie, który przenigdy nie szwankował.
-Może być gorzej? - usłyszałem ciche słowa dziewczyny. Oparłem się o maskę samochodu, krzyżując nogi i patrząc na Brooke. Czekałem na jej decyzję, choć byłem pewien, że powrót pieszo to jedyne wyjście. Chociaż nocka w pobliskim sklepie czy restauracji nie wydawała się taka zła. Mogło być całkiem ciekawie. Poczułem jak na moją twarz spada kropla wody z nieba. Spojrzałem w górę na ciemne chmury, przez co przykułem uwagę dziewczyny. Wzięła głęboki wdech by coś powiedzieć, ale jej przerwałem. To byłby pretensji ciąg dalszy.
-Uwielbiam Wielką Brytanię... - podsumowałem z sarkazmem, a deszcz zaczął padać coraz mocniej.
-Pogodowy lany poniedziałek - podsumowała Brooke.
Śmingus Dyngus! Niemożliwe, że o nim całkowicie zapomniałem. Obdarzyłem tajemniczym uśmiechem dziewczynę, która schowała się pod dachem pobliskiego budynku. Stanąłem przed nią z szerokim uśmiechem, rozkładając ręce.
-Nie lubisz deszczu?
-A ty lubisz być chory? - uniosła brwi.
-Mam kaptur - sięgnąłem za głowę i nałożyłem go na głowę. Przysłonił mi połowę świata. Odchyliłem się do tyłu by widzieć choć trochę twarz Brooke. Pokręciła głową z dezaprobatą.
-Wymyśl coś, geniuszu - podniosłem materiał do góry, uśmiechając się. Podszedłem bliżej i wyciągnąłem w kierunku dziewczyny ręce. Odsunęła się do tyłu, nie chcąc pewnie bym ją pomoczył. Moja bluza była cała przemoczona, podobne spodnie. Jednak ten ruch mnie nie zniechęcił. Złapałem za ramiona Brooke i pociągnąłem w stronę deszczu. Po chwili i po jej twarzy zaczęły spływać krople wody. Jak moknąć to tylko wspólnie.
-Zain! - krzyknęła, patrząc na mnie.
Wskoczyłem butami w kałużę, a woda poleciała prosto na jej jeansy. Tanecznym krokiem zbliżyłem się ku niej, chwytając jej dłoń i zakręcając dookoła. Uniosła delikatnie kąciki ust.
-Trochę optymizmu, Brooke. To może jednak wpadniemy do jakieś cieplutkiej restauracji? - zaproponowałem, widząc jak dziewczyna obejmuje się rękoma. Nie zaprzeczę, zrobiło się zimno.

Brooke?
Śmiejesz się z moich pomysłów? xd

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz