Strony

środa, 26 kwietnia 2017

Od Marie CD Calum'a

Nigdy wcześniej nie pracowało mi się z Pyrrusem tak dobrze po takiej długiej przerwie. Prawie zawsze kasztan był ospały i niechętnie chciał się ruszać, dziś natomiast tryskał energią i chęcią współpracy. Trenerka zrobiła swoje. Może faktycznie powinnam wprowadzać mu częściej takie rekreacyjne jazdy. Przeszłam do kłusa i wróciłam na duże koło. Koń swobodnie mielił wędziło w pysku parskając przy tym co chwilę. Kątem oka zaczęłam obserwować chłopaka. Nie widziałam go tu wcześniej. Chociaż wydaję mi się, że to kolega naszych akademickich gwiazdeczek aka śpiewaków. Nic tylko czekać, aż Luke przylezie tu i zacznie wydzierać tą swoją japę. Czasem mam ochotę go zabić. Zwolniłam do stępa i poluzowałam wodzę. Wałach rozciągnął szyję, poklepałam go po niej kilka razy. W tym czasie chłopak już dawno zaczął swój trening. Nie mogłam sobie przecież nie pozwolić patrzeć na niego i od razu korygować w głowię wszystkich błędów. Dosiad, praca nad równowagą, pięta. Gdybym chciała, od razu zeskoczyłabym z siodła i poprowadziła mu trening - w dość nietypowy i wredny sposób, ale nie zamierzam. Nagle jak na zawołanie na placu pojawił się Luke.
- Cześć Marie! - krzyknął od płotu. - Kiedy wróciłaś?
Zjechałam do środka i zsiadłam z kasztana, przy okazji chwyciłam z plastikowego krzesła derkę w szkocką kratkę i okryłam nią koński zad. W tym czasie blondyn znalazł się tuż obok mnie.
- Wczoraj. - przewróciłam oczami starając się nie patrzeć na niego. Zaczęłam podciągać strzemiona.
- A poznałaś już mojego kolegę? - odbiegł od tematu i triumfalnie zasiadł na krześle zakładając nogę na nogę.
- Nie. I nie mam zamiaru. - warknęłam przez zęby. - Coś jeszcze?
- Tee... słyszałeś Calum?! Ona cie nie chce poznać. - Luke krzyknął do galopującego chłopaka. Ten zdezorientowany przeszedł do stępa.
Nie zamierzałam nic odpowiadać. Jak najszybciej ulotniłam się z placu i skierowałam się w kierunku stajni. Czasem głupota Hemmings'a naprawdę mnie dobija. Odprowadziłam Pyrrusa do boksu. Rozsiodłałam go i zostawiłam w boksie  z derką i bez kantara. Nagrodziłam go jeszcze drobnymi smakołykami i zabrałam się za obowiązki. Nim zakręciłam się wokół siebie, odniosłam sprzęt, zamiotłam korytarz i nakarmiłam konia fryzjer był już na miejscu. Na szczęście szybko uporał się z sierścią, grzywą i ogonem wałacha. Teraz rudy wyglądał przyzwoicie. Zdecydowanie lepiej mu w krótkiej, przyciętej równo grzywie. Znienacka na swoim barku poczułam czyjąś dłoń. Odwróciłam głowę i ujrzałam ciepły uśmiech pani Ruby.
- Hej kochana, idziesz jeździć? - spytała właścicielka stając przede mną.
- Właśnie skończyłam. Muszę przyznać, że pani świetnie go zrobiła pod moją nieobecność, naprawdę dziękuję. - odwzajemniłam szczery uśmiech.
- Masz teraz chwilę czasu?
Wyciągnęłam z kieszeni bezrękawnika swojego różowego iphona 7 plus. Na wyświetlaczu widniała godzina 12:15.
- Nie śpieszy mi się na obiad. - odparłam i schowałam telefon spowrotem do kieszeni.
- Super, mogłabyś poprowadzić za mnie rekreację?

***
Kucyk po raz kolejny odmówił skoku, a siedząca na nim dziesięciolatka prawie płakała ze zdenerwowania. Jak ja nienawidzę takich dzieci.  Zawsze wszystko musi być po ich myśli, chociaż najlepiej dla nich by było gdyby nie musiały wkładać w to żadnej pracy. 
- Sophie co ja ci mówiłam. Łydka, ręka! - powtórzyłam po raz kolejny.
- Ale ja nie umiem! - wykrzyknęła dziewczynka próbując przy tym siłować się z siwą Tini, która w kłusie próbowała uciekać w rogi.
Zdecydowanie nie był to też najlepszy dzień kucyka. Dwadzieścia minut już męczymy się z najprostszym parkurem. Poprosiłam Sophie by na chwilę zsiadła, a na jej miejscu znalazłam się ja. Bez regulacji strzemion oraz bez kasku wykonałam kilka kółek i wolt w galopie. Skoczyłam też kilka razy 'straszną przeszkodę'. Wydawało się już lepiej. Oddałam klacz małej blondynce. Teraz szło im już super. 
- A teraz idź ją rozsiodłaj, zaraz przyjdę i zaprowadzimy ją na padok. - wydałam polecenie mojej uczennicy, a sama zabrałam się za sprzątanie parkuru.
Gdy schylałam się po drąg usłyszałam gwizd. Odwróciłam się. Przy płocie stał Luke i ten nowy. Jak mu tam? Calum czy jakoś tak, licho wie. 
- Siemanko pani trener! - blondyn jak zwykle darł japę.
To co. Czas wymyślić kolejną wymówkę jak go spławić.

Calum? Mam nadzieję, że coś wymyślisz XD




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz