Strony

niedziela, 23 kwietnia 2017

Od Lewisa C.D. Olivii

Przyznam, że delikatnie mnie zamurowało. Miałem znajomych, nawet dobrych... przyjaciół też i byli całkowicie inni. Kiedy odeszli Olivia odwróciła się do mnie i czekała aż coś powiem. Problem w tym, że nie miałem pojęcia jak to skomentować.... właśnie.
- Bez komentarza - odparłem, a ona pokręciła głową.
- A twoi znajomi, jacy są?
- Tacy... kurde normalni. Zresztą jeśli zdążymy, to sama zobaczysz.
- Jak to, jeśli zdążymy? - zdziwiła się.
- No proste. Najpierw do mnie, zostawię motocykl, później do Muzeum Historii Naturalnej, stamtąd zgarniemy młodego, na Hyde Park, do mnie i tam jeśli wszystko pójdzie z planem, który rano ustaliłem, przez co wystawiłem cię do wiatru, bo musiałem być tutaj kilka godzin wcześniej, spotkamy moich świrów. Na pewno Hail będzie, w sumie mieszka naprzeciwko, więc ciężko jakby jej nie było.
- Ty masz znajomych? Ty?
- I to niby ja jestem chamski, tak? - prychnąłem. Sięgnąłem po kaski. - Bordowy czy czarny?
- Masz bordowy kask? - zdziwiła się. - Myślałam, że ty tylko czerń nosisz.
- Masz rację, to kask Hailly - otworzyła usta ze zdziwienia. - Co? Że Hailly? Poznasz ją, to zrozumiesz, dlaczego to jedyna osoba, której imię zdrobniłem. Masz bordowy, ja go nie założę - kiedy wreszcie, niechętnie to zrobiła, zamówiłem ją, że usiadła za mną na motocyklu. Złapała się siedzenia, z obu stron. W miarę możliwości odwróciłem się do niej.
- No co? - zapytała.
- Spadniesz.
- Nie.
- Wiesz, jakiego a bestia ma kopa? Spadniesz. Łap się mnie - skrzyżowała ręce na piersi. - Łap się i nie denerwuj mnie.
- Bo co mi zrobisz? - odparła, a ja westchnąłem. Po chwili przysunęła się do mnie, poczułem jej dłonie wślizgujące się po moją kurtkę, delikatnie przesuwające się po moich bokach, jedna z nich natrafiła na moją bliznę i tam się zatrzymała. - Lewis...
- Nie chcę tego tłumaczyć na środku ulicy - odparłem, a wtedy ona całkowicie objęła mnie i przyległa do moich pleców. - No nareszcie.
Dziewczyna chciała coś powiedzieć, ale zagłuszył ją ryk silnika. Kochałem ten dźwięk.Dawał mi radość, ale wywoływał także wspomnienie bólu, strachu, a później rozpaczy. Już nigdy nie wsiądziesz na motocykl - mówili, a ja wsiadłem na niego zaraz po tym jak mi wszystkie gipsy pozdejmowali. Uzależnienie, czy szaleństwo? Nigdy nie wiedziałem.
Starałem się jechać nie za szybko, omijając wszystkie ruchliwe ulice, jednak musieliśmy przekroczyć Tamizę. Stwierdziłem, że najszybciej będzie mostem Westminster, na którym niestety trafiliśmy na korek.
- Wybrałeś najgorszy most - odparła zza moich pleców.
- Wybrałem taki most, żeby było najszybciej, a ty nawet nie wiesz, dokąd jedziemy.
- To dokąd jedziemy?
- Do mnie - zaśmiałem się, a Olivia prychnęła. Po przejechaniu mostu już prosto poszło. Przy Green Parku, Hyde Parku, Kensington Church, Kensington Park, do mojej kochanej ulicy... Zatrzymałem się przed budynkiem, na którego drzwiach widniał numer 21. Olivia zsiadła pierwsza i szukała czegoś wzrokiem.
- Naprawdę? - zapytała, a ja się zdziwiłem. Ale co? - Mieszkasz na Ladbroke Gardens? W Notting Hill?!
- Jakoś nigdy nie zwróciłem na to uwagi - odparłem. Szczerze to nie miałem pojęcia, dlaczego wszyscy tak reagują na Notting Hill. Dzielnica jak każda inna. Wszedłem po schodach i sięgnąłem do małej skrzyneczki umocowanej od dołu parapetu. Znalazłem w niej zapasowy klucz, którym otworzyłem drzwi. Wziąłem kask od Olivii i na chwilę zniknąłem w przedpokoju.
- Nie wchodzimy? - zapytała Olivia, kiedy zamykałem drzwi.
- A co ty byś chciała ze mną robić w moim, pustym domu? - zapytałem, widać było, że wyczuła aluzję, bo tylko przekręciła oczami.
- Idziemy? - spojrzałem na zegarek.
- Nawet musimy, bo nie zdążymy dojść na przystanek - odparłem mijając ją i idąc w lewo. - No chodź, to moja dzielnia, ja prowadzę.
- Dzielnia?
- Jestem u siebie, będę mówił tak, jak mi się podoba. Jak ci to przeszkadza, to idź się zgub - odwróciła się na pięcie żeby odejść, ale złapałem ją za rękę, tuż nad nadgarstkiem. - No chodź.
Cofnęliśmy się jakieś pół mili do przystanku, 452 zawiozła nas na Stanley Gardnes, gdzie wysiedliśmy. Dalej pieszo ruszyliśmy w stronę muzeum.
- No powiedz coś - przerwałem dziwną ciszę. - Nie wierzę, że nie chcesz.
- Właściwie...
- Brakowało mi tego - wtrąciłem się. - No mów.
- Właściwie to myślę nad czymś - przyznała.
- Nad czym?
- Widzisz, jesteś tutaj inny niż w akademii - odwróciła ode mnie głowę.
- Mhm... to źle? - zapytałem, wkładając ręce do kieszeni i wbijając wzrok w chodnik. Nienawidzę takich rozmów.
- Nie jestem pewna. Zobaczymy w muzeum.
Już się boję. Zastanawiałem się, jak zareaguje na mnie Aleksander, ponieważ nie wiedział o moim przyjeździe, a ja tylko dzięki moich dobrych kontaktów z jego wychowawczynią wiedziałem, że tutaj będzie. Doszliśmy do budynku muzeum, który zawsze bardziej mi przypominał kościół. Otworzyłem przed nią skrzypiącą bramkę. Na schodach było pełno ludzi.
- Bądź dla niego miła - powiedziałem do dziewczyny.
- Słyszałam tą groźbę, jakby było inaczej.
- Doskonale - odparłem. Rozejrzałem się i nagle zobaczyłem chłopaka, którego poznałbym wszędzie. Patrząc na jego smutną twarz, pomyślałem, że przypomina mnie i to mnie przeraziło. Z wyglądu normalny trzynastolatek. Wysoki jak na jego wiek, podobnie jak ja kiedyś i nadal. Szczupły, miałem nadzieję, że nie porzucił ćwiczeń. Brązowe włosy, dłuższe z przodu i zaczesane do góry. Intensywnie niebieskie oczy, które w pewnym momencie spotkały mój wzrok i nagle pojawił się w nich błysk. Wstał ze schodów, nie spojrzał na mówiącą do niego nauczycielkę, zbiegł z nich i wręcz rzucił się na mnie. Objął mnie i wcisnął twarz w mój tors, pogładziłem go po włosach.
- Lewis... - tylko tyle był w stanie powiedzieć.
- Mówiłem Aleksandrze, że przyjadę. A tak jakoś się złożyło, że taka jedna dziewczyna, dała mi ku temu pretekst, więc jestem. Mam nadzieję, że żadnych planów nie masz, bo cię zabieramy - oderwał się ode mnie i spojrzał na Olivię.
- Aleksander - przedstawił się i podał jej rękę. - I dziękuję.
- Olivia. Za co mi dziękujesz?
- Za to, że dałaś mu ten pretekst, czy coś... Dobrze, że jesteście.
- Nie mów tak, nic o niej nie wiesz - zaśmiałem się.
- Jest ładna, wygląda na miłą i przyjechała z tobą. Tyle mi wystarczy. To gdzie idziemy? - oczy mu zabłyszczały. - Lody w Hyde Parku?
- Czytasz mi w myślach czy jak? - wyszczerzyłem się.

Olivia?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz