- Dobra. Spotkajmy się o siódmej w pobliżu toru crossowego - powiedziałam, udając się juz w stronę drzwi.
- O siódmej? - Zain się skrzywił, na co ja się tylko zaśmiałam.
- Dasz radę - odpowiedziałam, chwytając za klamkę - Z resztą, szkoda
dnia na spanie, nie sądzisz? - zapytałam, stojąc już w progu otwartych
drzwi - Do jutra.
- Do jutra
*Kolejny dzień*
- Nieee - mruknęłam, gdy o 05:30 budzik zaczął dzwonić tak głośno, że
miałam ochotę wyrzucić go przez okno. To, że wcześnie wstaję nie
oznacza, że to lubię.
Poczułam na twarzy jakże "cudowny" psi oddech merdającej ogonem Luli.
- Tak, wiem moje słoneczko - powiedziałam, podnosząc się niechętnie z łóżka - Już idziemy.
Lula zaczęła podskakiwać. Zawsze tak robi, gdy wie, że pora na spacer.
Jest tak szczęśliwa, że nie merda ogonem, lecz całą sobą. Ten widok
zawsze mnie bawi.
Poszłyśmy gdzieś na tyły akademii, aby Lula załatwiła swoje potrzeby, a
po powrocie mogłam się w końcu zająć sobą. Do przejażdżki z Zainem
została godzina. Zjadłam śniadanie, ogarnęłam się, a włosy związałam w
luźny kucyk. Widząc, że mam mało czasu, pospiesznie udałam się do
stajni. Zdziwiłam się, nie widząc kręcącego się w pobliżu Zaina. Pewnie
zaspał.
Gdy podeszłam do boksu, Hercules jak zawsze postawił uszy i uniósł
wysoko głowę. Otworzyłam boks, po czym założyłam mu kantar. Wyjęłam z
kieszeni kilka przysmaków.
- Mój książę - powiedziałam, cmokając go po miękkich chrapach.
Gdy Hercules był już osiodłany, wsiadłam na niego i zaczęłam rozglądać
się za drogą do toru crossowego. To całkiem niezłe miejsce na początek
przejażdżki, można najpierw pokonać tor, a następnie pojechać dalej, w
las. Szkoda, że Zain nie dał rady wstać. Ale no cóż, tak już jest z tymi
śpiochami. Choć nie ukrywam, że zrobiło mi się smutno.
- Pojedziemy sami, prawda Hercules? - powiedziałam, klepiąc ogiera po szyi.
Gdy już dojeżdżaliśmy na miejsce, ujrzałam w oddali sylwetkę mężczyzny
na koniu. Czy to możliwe, że to Zain? Nie, nie sądzę, skoro nie
spotkałam go w stajni, to ten ktoś musi tu już być od dłuższej chwili. A
nie wierzę, że Zain czekałby już pół godziny przed umówionym czasem.
A jednak znów mnie zaskoczył. To był on. Przetarłam oczy ze zdumienia.
- Spóźniłaś się - powiedział z tym swoim szarmanckim uśmiechem. Spojrzałam zdziwiona na zegarek. Była 07:05.
- Wybacz. Za to ty doskonale wyrobiłeś się w czasie - powiedziałam, mierząc go wzrokiem - Długo tu czekasz?
- Może 20 minut. Ale sama mówiłaś, szkoda dnia, nieprawdaż? -
powiedział, uśmiechając się złośliwie. O ty! Chciałam odpowiedzieć na tę
uwagę, lecz się rozmyśliłam. Zamiast tego rzuciłam krótkie "jedźmy"
Tor crossowy pokonaliśmy w 5 minut i po chwili znajdowaliśmy się już na leśnej ścieżce.
- Wiesz co, szczerze mówiąc na początku byłam pewna, że zaspałeś i nie przyjdziesz. Nie widziałam cię w stajni.
- Więc to tak we mnie wierzysz - powiedział, udając smutnego. Po chwili
jednak się uśmiechnął - Jak mógłbym nie przyjść, skoro sam cię
zaprosiłem. Za kogo mnie uważasz? - zapytał, ponownie robiąc tę swoją
dramatyczną minę.
- Za fajnego gościa - powiedziałam - punktualnego w dodatku. Ale
obawiałam się, że siódma rano to za wcześnie dla takiego śpiocha jak ty -
powiedziałam, posyłając mu złośliwy uśmieszek,
- Dobrze, przyznaję. Lubię sobie trochę pospać, ale...
- Trochę? - przerwałam mu - Wczoraj wystarczyło, że zostawiłam cię na 5
minut a ty zdążyłeś zasnąć - przywołałam w pamięci widok Zaina i śpiącej
na nim Szariki. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu.
- A jednak to ja musiałem czekać na ciebie - powiedział.
- I tak ma być - odpowiedziałam śmiejąc się - Co powiesz na to, abyśmy zwiększyli tempo?
Nie musiałam dwa razy powtarzać. Po chwili Morrigan z Zainem byli już w
pełnym galopie, a tuż za nimi ja na Herculesie. Czułam się wspaniale,
brakowało mi takich przejażdżek w terenie, szczególnie po lesie.
Ostatnia taka przejażdżka miała miejsce jakieś 2 miesiące temu, kiedy
jeszcze mieszkałam w Polsce.
Nagle na leśną ścieżkę niespodziewanie wybiegł dzik. Odruchowo
pociągnęłam za wodze, a Hercules posłusznie się zatrzymał. Niestety,
Morrigan nie była tak posłuszna.
Zain? Okiełznasz tę Morrigan czy poniesie cię w las? c:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz