- Zostaw. - Burknąłem w jej stronę i chwytając ją za rękę przeciągnąłem ją jak najdalej od wierzchowców. King lekko trącił jej rumaka nie robiąc mu krzywdy, ale po minucie stanął na czterech nogach wymachując łbem. Nagle obaj wspięli się na tylnych nogach szczypiąc się wzajemnie w szyję. King pokazał białka swoich oczu i odsunął się. Konie zrobiły wokół siebie tyle kurzu, że nawet ich nie było widać. Kiedy pył opadł i widziałem, że konie stoją spokojnie patrząc na siebie puściłem dziewczynę i podszedłem do gniadosza. Chwyciłem jego kantar i odciągnąłem go w stronę drzwi.
- Zabawa czasami ma swoje granice. - Szepnąłem i zwijając lonżę wyszedłem z ogierem na zewnątrz. Zrezygnowany ruszyłem w stronę stajni. Zatrzymałem się na chwilę i spojrzałem w oczy ogiera. Nadal nie wierzę, że King postawił się w mojej obronie. Nigdy nie doszło do takiej sytuacji, żeby ten koń mnie przed czymś obronił. Pogładziłem gniadosza po łbie.
- Dziękuję stary... - Szepnąłem spoglądając mu w oczy po czym przeniosłem wzrok na jego klatkę piersiową, a konkretnie na jego ranę.
- Mam nadzieję, że cię nie uszkodził. - Każde nawet najmniejsze uderzenie może teraz źle skończyć się dla ogiera. Niestety ma on już uszkodzone niektóre organy wewnętrzne. Stanąłem przed boksem wraz z koniem i przyjrzałem się jego ranie uważnie. Pokręciłem głowa i westchnąłem widząc w wejściu do stajni dziewczynę i jej konia. Otworzyłem drzwi boksu i wprowadziłem konia do środka po czym zamknąłem drzwi i wyszedłem z nim na padok za boksem. Odpiąłem lonżę od kantara konia patrząc na niego. Przed boksem ogiera pojawiła się dziewczyna, wyszedłem jej naprzeciw i ruszyłem w stronę siodlarni. Ona wyglądała natomiast jakby chciała coś powiedzieć.
Yekaterina?
- Zabawa czasami ma swoje granice. - Szepnąłem i zwijając lonżę wyszedłem z ogierem na zewnątrz. Zrezygnowany ruszyłem w stronę stajni. Zatrzymałem się na chwilę i spojrzałem w oczy ogiera. Nadal nie wierzę, że King postawił się w mojej obronie. Nigdy nie doszło do takiej sytuacji, żeby ten koń mnie przed czymś obronił. Pogładziłem gniadosza po łbie.
- Dziękuję stary... - Szepnąłem spoglądając mu w oczy po czym przeniosłem wzrok na jego klatkę piersiową, a konkretnie na jego ranę.
- Mam nadzieję, że cię nie uszkodził. - Każde nawet najmniejsze uderzenie może teraz źle skończyć się dla ogiera. Niestety ma on już uszkodzone niektóre organy wewnętrzne. Stanąłem przed boksem wraz z koniem i przyjrzałem się jego ranie uważnie. Pokręciłem głowa i westchnąłem widząc w wejściu do stajni dziewczynę i jej konia. Otworzyłem drzwi boksu i wprowadziłem konia do środka po czym zamknąłem drzwi i wyszedłem z nim na padok za boksem. Odpiąłem lonżę od kantara konia patrząc na niego. Przed boksem ogiera pojawiła się dziewczyna, wyszedłem jej naprzeciw i ruszyłem w stronę siodlarni. Ona wyglądała natomiast jakby chciała coś powiedzieć.
Yekaterina?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz