- Czyżby pani niczego się nie boję, bo jestem odważna zaczynała się stresować? - Uśmiechnęła się cwaniacko Poppy, zerkając w lusterko wsteczne.
Poprosiłam siostrę, by odwiozła mnie moim autem do uniwersytetu, bo sama nie przepadałam za prowadzeniem samochodu, a nawet jakimkolwiek podróżowaniem tym środkiem transportu. Było to i tak o wiele lepsze niż motocykl, jednak wciąż niewystarczająco.. bezpieczne?
Zajęłam miejsce z tyłu, by cały czas mieć obok siebie Daphne i Freda, ich obecność pozwala mi się w pewien sposób zrelaksować, od razu zapominam o stresie, który niestety towarzyszył mi właśnie w tym momencie. - Przestań, będzie dobrze. - Wzruszyłam ramionami, gładząc miękka sierść owczarka.
- Wiem. - Uśmiechnęła się. - Tylko nie rozumiem, dlaczego tak bardzo się denerwujesz.
Poprosiłam siostrę, by odwiozła mnie moim autem do uniwersytetu, bo sama nie przepadałam za prowadzeniem samochodu, a nawet jakimkolwiek podróżowaniem tym środkiem transportu. Było to i tak o wiele lepsze niż motocykl, jednak wciąż niewystarczająco.. bezpieczne?
Zajęłam miejsce z tyłu, by cały czas mieć obok siebie Daphne i Freda, ich obecność pozwala mi się w pewien sposób zrelaksować, od razu zapominam o stresie, który niestety towarzyszył mi właśnie w tym momencie. - Przestań, będzie dobrze. - Wzruszyłam ramionami, gładząc miękka sierść owczarka.
- Wiem. - Uśmiechnęła się. - Tylko nie rozumiem, dlaczego tak bardzo się denerwujesz.
- To dość duża zmiana dla mnie, nie chcę się stresować, ale się stresuję. Nie potrafię nad tym zapanować. - Wywrócił oczami, chcąc już zakończyć ten temat.
Skupiłam całą swoją na głaskaniu obu psiaków i obserwowaniu pojedynczych kropel deszczu, spadających na boczną szybę. Odwróciłam na chwilę głowę, chcąc upewnić się, że partner mojej siostry jedzie tuż za nami. Cały czas był za nami, bo to właśnie on wiózł przyczepę z Fluttershy i po przyjeździe do Morgan University miał zabrać Poppy z powrotem do domu. Głupio mi było, że musiałam ciągnąć ich ze sobą, a to wcale nie było zbyt daleko od naszego miejsca zamieszkania, zaledwie czterdzieści kilometrów, czyli mniej niż godzina drogi.
- Wiesz co, miałam ci coś powiedzieć, ale chciałam poczekać, aż dojdziemy i będziesz jeszcze bardziej zestresowana. - Siostra przygryzła wargę, jakby próbowała zatrzymać te informacje dla siebie, lub po prostu potrzymać mnie trochę w napięciu.
- Powiesz mi o co chodzi? - Uniosłam brwi, nie chcąc pokazać podekscytowania, jakie u mnie wywołała.
- Dawno rozmawiałaś z Lukiem?
- Już jakiś czas temu, a co? - Wzruszyłam ramionami.
- Gdzie jest teraz?
- Z tego co mi wiadomo, to w Sydney. Pisaliśmy chyba z miesiąc temu, więc coś mogło się zmienić - odpowiedziałam i nagle coś mnie oświeciło - Już rozumiem o co ci chodzi i odpowiadam, że nie, Luke już nie uczęszcza do Morgan University.
- Nie do końca o to mi chodziło. - Uśmiechnęła się szeroko. - Hemmo od dwóch dni jest już w MU, postanowił wrócić.
- Poppy, jeżeli w tym momencie mnie kłamiesz to..
- Nie kłamię - przerwała mi od razu.
- O cholera. - Tylko tyle udało mi się z siebie wydusić, zanim zaczęłam jak głupia podskakiwać na swoim fotelu.
Jeżeli będzie tam Luke, to w sumie nie mam się o co martwić. Cały stres momentalnie odszedł na dalszy plan, a ważniejsze od niego stało się spotkanie z przyjacielem, bo nasze ostatnie odbyło się jakieś pół roku temu.
- Naprawdę nie żartujesz? - Wciąż trzymałam się na dystans od tej informacji, gdyby okazało się, że mojej siostrzyczce zebrało się na żarty.
- Czy ja cię kiedyś okłamałam? - Spytała z wyrzutem.
- Święty Mikołaj istnieje, zajączek przynosi prezenty na Wielkanoc, a mój chomik uciekł..
- Okej, ale to było kłamstwo w dobrej wierze - zaśmiała się - Tym razem mówię prawdę, przysięgam.
- Na paluszek? - Uniosłam brwi, wyciągając dłoń w jej stronę.
- Na paluszek - odpowiedziała czyniąc honory.
Teraz te ostatnie kilka kilometrów minęło mi bardzo szybko, byłam tak podekscytowana faktem, że spotkam tam Luke'a. Mojego Luke'a! Nie będę sama od pierwszego dnia, zawsze to lepiej już kogoś znać w nowym miejscu, niż jechać całkiem w nieznane.
Gdy Poppy zatrzymała samochód pod ogromnym budynkiem, jak się domyślałam był to akademik, od razu wyskoczyłam z pojazdu. Troy, partner mojej siostry pomógł mi z zaprowadzeniem Fluttershy do stajni, a właścicielka uniwersytetu od razu zaczęła mi opowiadać o tym jak wygląda nauka tutaj oraz wiele innych rzeczy między innymi z mieszkaniem w akademiku. Przedstawiła mi kilka najważniejszych zasad i zakazów w miejscu mojego nowego mieszkania, oraz ogólny plan dnia.
Słuchałam jej uważnie, jednak ciągle się rozglądałam z nadzieją, że zobaczę gdzieś mojego przyjaciela. Poppy porozmawiała chwilę z panią Ruby, po czym przytuliła mnie na pożegnanie i bardzo szybko się ulotniła, wciskając mi klucze od samochodu do ręki.
- Masz dużo bagaży? - spytała właścicielka, gdy miałam zamiar iść po walizki.
- Em.. trochę tego jest. - Zmarszczyłam brwi, wiedząc, że będę musiała nosić to na dwie, albo nawet trzy tury.
- Zaraz zawołam kogoś do pomocy. - Uśmiechnęła się i weszła do wnętrza budynku.
Czym prędzej podeszłam do samochodu i otwierając drzwi, wypuściłem ze środka Daphne i Freda. Psiaczki radośnie wybiegły z pojazdu, uważnie się rozglądając, by poznać nowe dla nich otoczenie.
- Mam nadzieję, że wam się tu spodoba. - Uśmiechnęłam się i kucnęłam, żeby móc pogłaskać moich pupili. - Później pójdziemy zobaczyć, co u Fluttershy.
Daphne i Fred byli tak bardzo podekscytowani, że zaczęli radośnie skakać i w moment udało im się nie przewrócić.
- Już wystarczy - zaśmiałam się, czując na mojej twarzy mokry język Daphne - Rozumiem, że się cieszycie, ale wystarczy!
Nie byłam w stanie odgonić ich od siebie, bo za bardzo rozbawiła mnie ta sytuacja. Całe szczęście nie trafiłam w ogromną kałuże, znajdująca się około metra od nas, bo inaczej było by.. wesoło.
- Kogo moje oczy widzą. - Usłyszał znajomy mi głos, a gdy tylko psiaki kawałek ode mnie odeszyły spojrzałam w górę i zobaczyłam znajomą mi blond czuprynę.
- Luke! - krzyknęłam momentalnie podnosząc się z ziemi.
Nawet nie zdążyłam otrzepać się z piasku, który przykleił się do mojej.. mojego wszystkiego. Wskoczyłam Luke'owi w ramiona, a ten podniósł mnie i zakręcił dookoła.
Skupiłam całą swoją na głaskaniu obu psiaków i obserwowaniu pojedynczych kropel deszczu, spadających na boczną szybę. Odwróciłam na chwilę głowę, chcąc upewnić się, że partner mojej siostry jedzie tuż za nami. Cały czas był za nami, bo to właśnie on wiózł przyczepę z Fluttershy i po przyjeździe do Morgan University miał zabrać Poppy z powrotem do domu. Głupio mi było, że musiałam ciągnąć ich ze sobą, a to wcale nie było zbyt daleko od naszego miejsca zamieszkania, zaledwie czterdzieści kilometrów, czyli mniej niż godzina drogi.
- Wiesz co, miałam ci coś powiedzieć, ale chciałam poczekać, aż dojdziemy i będziesz jeszcze bardziej zestresowana. - Siostra przygryzła wargę, jakby próbowała zatrzymać te informacje dla siebie, lub po prostu potrzymać mnie trochę w napięciu.
- Powiesz mi o co chodzi? - Uniosłam brwi, nie chcąc pokazać podekscytowania, jakie u mnie wywołała.
- Dawno rozmawiałaś z Lukiem?
- Już jakiś czas temu, a co? - Wzruszyłam ramionami.
- Gdzie jest teraz?
- Z tego co mi wiadomo, to w Sydney. Pisaliśmy chyba z miesiąc temu, więc coś mogło się zmienić - odpowiedziałam i nagle coś mnie oświeciło - Już rozumiem o co ci chodzi i odpowiadam, że nie, Luke już nie uczęszcza do Morgan University.
- Nie do końca o to mi chodziło. - Uśmiechnęła się szeroko. - Hemmo od dwóch dni jest już w MU, postanowił wrócić.
- Poppy, jeżeli w tym momencie mnie kłamiesz to..
- Nie kłamię - przerwała mi od razu.
- O cholera. - Tylko tyle udało mi się z siebie wydusić, zanim zaczęłam jak głupia podskakiwać na swoim fotelu.
Jeżeli będzie tam Luke, to w sumie nie mam się o co martwić. Cały stres momentalnie odszedł na dalszy plan, a ważniejsze od niego stało się spotkanie z przyjacielem, bo nasze ostatnie odbyło się jakieś pół roku temu.
- Naprawdę nie żartujesz? - Wciąż trzymałam się na dystans od tej informacji, gdyby okazało się, że mojej siostrzyczce zebrało się na żarty.
- Czy ja cię kiedyś okłamałam? - Spytała z wyrzutem.
- Święty Mikołaj istnieje, zajączek przynosi prezenty na Wielkanoc, a mój chomik uciekł..
- Okej, ale to było kłamstwo w dobrej wierze - zaśmiała się - Tym razem mówię prawdę, przysięgam.
- Na paluszek? - Uniosłam brwi, wyciągając dłoń w jej stronę.
- Na paluszek - odpowiedziała czyniąc honory.
Teraz te ostatnie kilka kilometrów minęło mi bardzo szybko, byłam tak podekscytowana faktem, że spotkam tam Luke'a. Mojego Luke'a! Nie będę sama od pierwszego dnia, zawsze to lepiej już kogoś znać w nowym miejscu, niż jechać całkiem w nieznane.
Gdy Poppy zatrzymała samochód pod ogromnym budynkiem, jak się domyślałam był to akademik, od razu wyskoczyłam z pojazdu. Troy, partner mojej siostry pomógł mi z zaprowadzeniem Fluttershy do stajni, a właścicielka uniwersytetu od razu zaczęła mi opowiadać o tym jak wygląda nauka tutaj oraz wiele innych rzeczy między innymi z mieszkaniem w akademiku. Przedstawiła mi kilka najważniejszych zasad i zakazów w miejscu mojego nowego mieszkania, oraz ogólny plan dnia.
Słuchałam jej uważnie, jednak ciągle się rozglądałam z nadzieją, że zobaczę gdzieś mojego przyjaciela. Poppy porozmawiała chwilę z panią Ruby, po czym przytuliła mnie na pożegnanie i bardzo szybko się ulotniła, wciskając mi klucze od samochodu do ręki.
- Masz dużo bagaży? - spytała właścicielka, gdy miałam zamiar iść po walizki.
- Em.. trochę tego jest. - Zmarszczyłam brwi, wiedząc, że będę musiała nosić to na dwie, albo nawet trzy tury.
- Zaraz zawołam kogoś do pomocy. - Uśmiechnęła się i weszła do wnętrza budynku.
Czym prędzej podeszłam do samochodu i otwierając drzwi, wypuściłem ze środka Daphne i Freda. Psiaczki radośnie wybiegły z pojazdu, uważnie się rozglądając, by poznać nowe dla nich otoczenie.
- Mam nadzieję, że wam się tu spodoba. - Uśmiechnęłam się i kucnęłam, żeby móc pogłaskać moich pupili. - Później pójdziemy zobaczyć, co u Fluttershy.
Daphne i Fred byli tak bardzo podekscytowani, że zaczęli radośnie skakać i w moment udało im się nie przewrócić.
- Już wystarczy - zaśmiałam się, czując na mojej twarzy mokry język Daphne - Rozumiem, że się cieszycie, ale wystarczy!
Nie byłam w stanie odgonić ich od siebie, bo za bardzo rozbawiła mnie ta sytuacja. Całe szczęście nie trafiłam w ogromną kałuże, znajdująca się około metra od nas, bo inaczej było by.. wesoło.
- Kogo moje oczy widzą. - Usłyszał znajomy mi głos, a gdy tylko psiaki kawałek ode mnie odeszyły spojrzałam w górę i zobaczyłam znajomą mi blond czuprynę.
- Luke! - krzyknęłam momentalnie podnosząc się z ziemi.
Nawet nie zdążyłam otrzepać się z piasku, który przykleił się do mojej.. mojego wszystkiego. Wskoczyłam Luke'owi w ramiona, a ten podniósł mnie i zakręcił dookoła.
- No hej. - Pomachałam chłopakowi, jednocześnie robią zeza.
- Widzę, że wciąż nie wydoroślałaś - cmoknął, marszcząc brwi.
- W cuda wierzysz, Hemmings? - Uniosłam brwi, szczerząc się szeroko.
Dopiero teraz zwróciłam uwagę na to, jaka cisza panowała wokół mnie. Wokół moich nóg nie biegał żaden z psiaków, co było dość dziwne, tym bardziej, że dopiero przyjechaliśmy. Spojrzałam w stronę akademika i zauważyłam jak Fred i Daphne skaczą wokół chłopaka, który od razu kucnął obok nich i zaczął głaskać. Rozpoznałam w nim znajomą twarz i już wiedziałam, że to Calum. Co prawda, nie znaliśmy się za bardzo, w sumie to tylko z widzenia. Wiedziałam, że jest razem z Lukiem w zespole i że są przyjaciółmi.
- Całe 5 Seconds Of Summer się tu zjeżdża? - Uśmiechnęłam się do Luke'a, na co ten kiwnął głową.
- Kwestia czasu - zaśmiał się - Chodź, przedstawię was sobie, chociaż teoretycznie już się znacie.
Chłopak dosłownie zaciągnął mnie siłą do jego przyjaciela, mimo, że sama i tak chciałam go poznać, a Hemmo uznał, że musi to nastąpić jak najszybciej.
- Calum, przedstawiam ci Carę, z którą już się chyba kiedyś poznaliście. Cara, przedstawiam ci Calum'a. - Machnął teatralnie rękoma, wskazując to na mnie, to na chłopaka.
- Luke, potrafię sama mówić. - Wywróciłam oczami, po czym uśmiechnęłam się do Hood'a i wyciągnęłam dłoń w jego stronę. - Cara.
Calum? ;3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz