Strony

poniedziałek, 27 marca 2017

Od Liama CD Scarlett

Koń dziewczyny od pierwszego spotkania ujawnił swój charakterek. Fox szarpnął lekko za wodze. Popuściłem je delikatnie, ale w tym momencie kary ogier uniósł swoje przednie nogi i zakołysał się na tylnych. Scarlett uchwyciła się szybko grzywy konia. Gdy w końcu ten opuścił swoje przednie kopyta z hukiem na ziemię, cofnął się kilka kroków i lekko zażucił łbem. Dziewczyna pogładziła wierzchowca po szyi chcąc go uspokoić. Foxtrotte niezbyt zadowolony reakcją nowego towarzysza parsknął z dezaprobatą. Scarlett spojrzała w naszym kierunku jakby przepraszając za zachowanie swojego podopiecznego. Uśmiechnął się lekko aby zapewnić, że w reakcji konia nie było nic złego. Są różne konie. Jedne spokojne, a drugie bardziej żywiołowe. Niektóre są perfekcyjnie ułożone pod zawody ujeżdżeniowe, a jeszcze inne mają trudny i wybuchowy charakter. Zdecydowanie wolałem te trudniejsze. Sądząc po tym z jakim typem konia mierzy się dziewczyna ona też wolała takie konie. Ogier wypuścił powietrze i uspokoił się, gdy podjechali do nas kilka kroków bliżej. Wcześniej wyglądał jakby się czegoś po prostu wystraszył.
- Nie wiem co w niego wstąpiło- próbowała usprawiedliwić konia
- Nie musisz przepraszać. Wszyscy żyją, więc jest dobrze- odparłem z uśmiechem
Scarlett zaśmiała się cicho pod nosem.
Odwróciłem się w stronę, z której przedchwilą nadjechaliśmy wraz z Rudym. Staliśmy dokładnie na środku ścieżki, przed przeszkodą. Zapewne inni też mieli dzisiaj plany poćwiczyć, a zdecydowanie wystarczył tylko "zderzenie" dwóch koni i jeźdźców. Zjechałem na bok z toru stając obok dziewczyny i karosza.
- Wracasz z terenu?- spytałem i spojrzałem na dziewczynę
- Byłam w jego trakcie póki nie wjechałem na tor- odparła i weuszyła ramionami
- To w takim razie jeśli się zgodzisz potowarzyszymy wam z Fox'em w dalszej części wycieczki- odparłem i uśmiechnąłem się
Nagła zmiana planów.
Scarlett zdziwiła się lekko moją nagłą propozycją, ale po chwili namysłu zgodziła się. Zawróciliśmy konie na ścieżkę, z której przyjechała dziewczyna.
Jechaliśmy wąską ścieżką, jeden za drugim co uniemożliwiało nam rozmowę, ale potem wyjechaliśmy na szerszą ścieżkę. Okazało się, że nie była ona długa. Po kilku minutach dość żwawego stępa wyjechaliśmy na odkrytą przestrzeń. Wiatr wiał tu znacznie mocniej, ale był dość ciepły. Fox zaczął rozglądać się dookoła. W pewnym momencie przystanął i bacznie obserwował otoczenie. Nic go nie ruszyło - cmokanie, łydka, nawet inny koń, który znajdował się kawałek przed nim. Uświadomiłem sobie, że Foxtrotte dawno nie był na tak otwartej przestrzeni. Scarlett zatrzymała się kilka kroków przed nami czekając na nas. W końcu coś obudziło mojego konia, ale w złym tego słowa znaczeniu. Nie byłem przygotowany i w momencie gdy koń wierzgbął jak źrebak ja zleciałem z siodła prosto na ziemię. Fox oczywiscie miał Wsytko głęboko gdzieś i zaczął skakać, brykać i wierzgać gdzieś dalej na polanie. (Wcale nie zaczerpnęłam tego z własnego doświadczenia xddd)
Co za bestia!
Siedziałem na ziemi wśród dość wysokiej trawy. Scarlett podjechała na koniu, ledwo powstrzymując się od śmiechu.
- Nic ci nie jest?- spytała
- Nie- odparłem i spojrzałem do góry w jej kierunku- Całkiem wygodnie- dodałem po chwili i wzruszyłem ramionami
Miałem pewność, że moja kość ogonowa jutro nie bedzie w dobrym stanie. Akurat na pierwszy trening i dzień w szkole. Super.
W końcu podniosłem się z ziemi i rozejrzałem dookoła. Fox galopował w te i we w te.
- Niewyżyte zwierze- burknąłem pod nosem i założyłem ręce na piersi
Wraz z Scarlett opserwowaliśmy jeszcze przez dobrych kilka chwil jak Rudy biega po polanie. W końcu gdy się już wybiegał, raczył do nas podejść. Zmęczony i zziajany. Stałem niewzruszony, a Fox stanął przedemną i zaczął mnie przewiercać na wylot swoim spojrzeniem. Westchnąłem tylko i ponownie dosiadłem konia. W dalszej części drogi koń był potulny jak baranek.
*Następnego dnia*
Poniedziałek. Pierwszy, faktyczny, dzień w akademii. A ja? Jak zwykle musiałem go od początku zawalić. Mój budzik nie zadzwonił, przez co spoźniłem się na trening. Ledwo co w ogóle zdołałem podnieść się z łóżka po wczorajszym upadku. Gdy wyszedłem z łazienki, gotowy, poczułem jak burczy mi w brzuchu. Na całe szczęście za niecałe 10 minut bedzie śniadanie. Przed wyjściem dałem śniadanie również psom, które niecierpliwie czekały na jedzenie. Potem opuściłem swoj pokój i udałem się w stronę stołówki.
Wszedłem do stołówki i poszedłem po jedzenie. Z tacą poszukałem wolnego stolika. Zerknąłem w stronę tego przy którym siedziałem ostatnio. Ktoś przy nim siedział. Podchodząc bliżej spojrzałem osobę - Scarlett. Usiadłem na przeciwko dziewczyny. Ta spojrzała na mnie, na początku lekko zdziwiona, ale potem jej wyraz twarzy powrócił do normy.
- Jak tam? Panie spóźnialski?- spytała z lekkim żartem w głosie i nałożyła na widelec sałatkę
Zmierzyłem ją wzrokiem.
- Nawet nie wspominaj- odparłem- A w ogóle- zacząłem znow po chwili- Jak tam pierwszy trening? Duzo mnie ominęło?- spytałem
Z tego co zdążyłem się dowiedzieć bylismy razem w grupie.
Dziewczyna wzruszyła ramionami.
- Powiedzmy, że dużo ciebie nie ominęło- odparła

Scarlett? Woow udało mi się odpisac *-*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz