Theo podszedł do mnie i objął mnie delikatnie. Odwzajemniłam gest, zaciskając powieki. Gdybym tylko mogła cofnąć czas, przeanalizować wszystko i dowiedzieć się, gdzie popełniłam błąd, ale to było niemożliwe. Już nic nie mogłam zrobić, straciłam osobę, która była dla mnie wszystkim. Znowu.
- nie wiem... dlaczego on mi to zrobił? - wydusiłam usiłując powstrzymać wciąż napływające do oczu łzy.
Theo nic nie powiedział. Nagle poczułam się jak zdrajczyni, tak po prostu wypłakiwać się w ramię jego przyjacielowi.
Bez słowa cofnęłam się, podeszłam do skrzyni i wrzuciłam do niej szczotki.
- muszę już iść - nie podnosząc wzroku wymaszerowałam z siodlarni. Słyszałam, jak krople głucho uderzają o dach stajni, musiało na prawdę mocno się rozpadać.
Uchyliłam ciężkie drzwi, wyglądając na zewnątrz. Ciężkie, wielkie krople deszczu opadały na ziemię, zostawiając P sobie minimalnych rozmiarów wgłębienia. Wszyscy zdążyli schować się do akademii, podwórze opustoszało.
Westchnęłam ciężko, poprawiłam kaptur i wybiegłam na podwórze, kierując się w stronę akademika. Czułam jak lodowata woda zmywa ślady łez z mojej twarzy, jak przesiąka przez moją bluzę i rozchlapuje się Na wszystkie strony, gdy akurat wybiegłam w kałużę. Niestety do akademika zostało Mi jeszcze trochę drogi do przebiegnięcia, a moje nogi zaczęły odmawiać posłuszeństwa. Zatrzymałam się pod jednym z drzew przy padoku i bez właśnie oparłam się o jego pień, chowając twarz w dłoniach.
- ochłonę trochę i ruszam dalej - pomyślałam starając się uspokoić oddech. Liście nie były jednak dobrą ochroną przed nasilającym się deszczem i po czasie zaczęły przeczekać, zmaczając mnie do suchej nitki.
Ogarnęło mnie nagłe uczucie bezradności, łzy same zaczęły wypływać z moich oczu, po czym mieszając się z kroplami deszczu lądowały na ziemi.
Theo? Wybacz, że takie sła
be ;_;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz