Chłopak przyciągnął mnie do siebie. Stanęłam na jego stopach aby być wyższą.
- Nie ma muzyki - mruknęłam.
- Czepiasz się, ale zaraz coś się wymyśli - powiedział i zaczął nucić jakąś piosenkę. Po chwili jednak znowu się odezwał - Teraz lepiej?
- Hm... - udałam zamyślenie. - Nie jest idealnie, ale może być - mruknęłam.
William jedynie wywrócił oczami jednak zaraz uśmiechnął się. Ponownie zaczął nucić piosenkę. Powoli kołysaliśmy się na boki. Jego ręce znajdowały się na mojej talii. Natomiast swoje położyłem na karku Willa. Nasz taniec był spokojny. Piosenka jaką nucił chłopak świetnie do niego pasowała. Po kilku minutach wtuliłam się bardziej w Williama, a on swoje ręce przeniósł na moje plecy. Tańczyliśmy tak jeszcze przez jakiś czas. Will już kilka razy zmieniał piosenki jakie nucił. Jednak nie przeszkadzało mi to. Po chwili odsunęłam się od niego. Chłopak spojrzał na mnie nie rozumiejąc co się dzieje. Jego wzrok wyrażał jedno pytanie. "Zrobiłem coś nie tak?". Uśmiechnęłam się lekko. Podeszłam do łóżka, z którego zgarnęłam telefon. Następnie z szafki wyciągnęłam głośnik. Następnie ułożyłam wszystko na komodzie. Włączyłam oba urządzenia i połączyłam ze sobą. Weszłam w muzykę na telefonie i zaczęłam przeszukiwać moje utwory. Po chwili natrafiłam na ten idealny. Ten, którego szukałam. Uśmiechnęłam się pod nosem i włączyłam utwór "Katy Perry - Unconditionally". Muzyka rozbrzmiała w całym pokoju. Lekko ściszyłam głośnik aby nikt się nie doczepił i nie miał pretensji do mnie. Odwróciłam się i z uśmiechem podeszłam do Willa. Stanęłam przed nim i przez chwilę nic nie robiłam.
- Twoje nucenie było świetne... Jednak czas na coś szybszego - zaśmiałam się krótko.
Chłopak jedynie uśmiechnął się na moje słowa. Jeszcze bardziej się do niego zbliżyłam. Lewą ręką chwyciłam tą jego i lekko zgięte "wyciągnęłam" w bok. Prawą natomiast położyłam na ramieniu Willa. Chłopak drugą rękę położył na mojej tali. Na początku znowu zaczęliśmy się kołysać. Jednak po chwili zaczęłam robić kroki. To do przodu, to do tyłu, to na bok. Nie minęło wiele zanim złapaliśmy wspólny rytm. Kręciliśmy się wokół. W pewnym momencie William puścił mnie jedną ręką. Natomiast tą drugą wyciągnął przed siebie do góry. Kiwnął do mnie głową zachęcająco. Od razu zrozumiałam o co mu chodzi. Z lekkim uśmiechem obróciłam się wokół własnej osi i powróciłam do poprzedniej pozycji w jakiej tańczyliśmy. Kontynuowaliśmy nasze wcześniejsze ruchy. Potem jeszcze kilka razy powtórzyliśmy obroty. Przy chyba czwartym zachwiałam się. Po chwili straciłam równowagę i opadłam na łóżko za mną. Oczywiście ciągnąć za sobą Willa. Zaczęłam się śmiać. Mimo wszystkiego co się dzisiaj wydarzyło byłam szczęśliwa. Ten wieczór był wręcz idealny.
Nagle kątem oka zauważyłam poduszki, które leżały obok nas. W mojej głowie już rodził plan na niezłą zabawę. Szybko wyślizgnęłam się spod ciała chłopaka. Chwyciłam w ręce poduszką i z szerokim uśmiechem na ustach odwróciłam się w stronę Willa. Zanim zdążył się zorientować co się dzieje, zaczęłam ze śmiechem "bić" go poduszką. Po chwili ta pękła i pierze, którym była wypełniona, zaczęło latać po całym pokoju. W końcu Wiliam "ogarnął się". Spojrzał na mnie z charakterystycznym błyskiem w oczach. Zaraz rzucił się na mnie. Jedną ręką chwycił mnie w pasie, a drugą opierał się o łóżko. Pociągnął mnie wraz ze sobą to pozycji leżącej. Cały czas się śmiałam. Leżeliśmy tak przez chwilę. Ja na łóżku, a Will wisiał nade mną. Patrzyłam na niego uważnie. Na mojej twarzy malowała się poważna mina. Widziałam w oczach chłopaka lekki strach. Pewnie myśli teraz, że coś mi zrobił podczas gdy "powalał" mnie. Przez chwilę utrzymywałam jeszcze ten wyraz twarzy. Jednak potem uderzyłam go poduszką i zaśmiałam się. Podczas chwili kiedy Will był zdezorientowany, wyślizgnęłam się spod niego. Wstałam z łóżka. W mojej ręce nadal spoczywała poduszka. Natomiast na mojej twarzy malował się złośliwy uśmieszek. Wtem chłopak odniósł się i spojrzał na mnie, mrużąc oczy. Oboje byliśmy "gotowi" do ataku. Wtem usłyszałam czyiś donośny głos. Jednak nie mogłam rozpoznać tego co mówi. Niepewnie odłożyłam poduszkę i podeszłam do drzwi. Otworzyłam je i wychyliłam głowę na korytarz. Stała tam dyrektorka zarówno akademii, jak i stadniny.
- Dzisiaj mieliście bal. Jednak to nie oznacza, że cisza nocna nie obowiązuje. Jest już po dwudziestej trzeciej. Proszone jest aby każdy wrócił do swojego pokoju. Za dziesięć minut będzie to sprawdzane - usłyszałam jej donośny głos.
Westchnęłam i wróciłam do pokoju, zamykając drzwi za sobą.
- Chyba czas zakończyć zabawę. Dyrektora za dziesięć minut sprawdza czy każdy jest w swoim pokoju - mruknęłam niezadowolona... Tak świetnie się bawiłam przed jej przyjściem.
William westchnął. Powoli podniósł się z łóżka. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się krzywo.
- To... Do jutra? - zapytał.
- Taa... Kurcze! Zapomniałam! Jutro ani przez najbliższe dni nie będzie mnie. Jutro przed południem lecę do rodziny. Do Irlandii - powiedział z niepewną miną. - Chyba, że chcesz mnie odwieźć?
- Oczywiście. Kto inaczej będzie odpędzał twoje grono wielbicieli - powiedział z uśmiechem.
- Ostrzegam od razu. Jedziemy najpierw taksówką do pobliskiego miasteczka, a potem z niego wsiadamy w bezpośredni pociąg do lotniska w Londynie. Skąd to właśnie lecę do Irlandii - powiedziałam od razu.
- Nie ma sprawy - odpowiedział Will i wzruszył ramionami.
- No to skoro tak to przyjdź tutaj jutro o... Chwila... Jazda do miasteczka zajmie nam z dwadzieścia minut, potem do Londynu zajmie z pół godziny.... Czyli abym zdążyła na samolot o dwunastej muszę wyjechać stąd najpóźniej o jedenastej... - mamrotałam do siebie. Po chwili jednak odezwałam się do chłopaka. - Przyjdź jutro o dziesiątej pięćdziesiąt. Tak na wszelki wypadek.
- Okej. Nie ma sprawy. Będę na czas - powiedział.
- Dobra. A teraz idź już. Bo jeszcze oboje będziemy mieli problemy - szybko dopowiedziałam i zaczęłam ciągnąć chłopaka w stronę wyjścia.
- Aż tak bardzo chcesz się mnie pozbyć - zaśmiał się stojąc przy drzwiach.
- Boże... Idź już - powiedziałam i wywróciłam oczami.
Szybko otworzyłam drzwi i po prostu wypchnęłam za nie Willa. Chyba coś jeszcze mówił. Jednak zignorowałam to. Westchnęłam i podeszłam do komody. Wyłączyłam muzykę, która nadal leciała. Następnie zgarnęłam piżamę i poszłam do łazienki się umyć.
~*~*~*~
Latałam po całym pokoju, sprawdzając czy niczego nie zapomniałam. Po kilkunastu minutach stwierdziłam, że mam wszystko. Spojrzałam na średniej wielkości torbę leżącą na łóżku i drugą, o wiele mniejszą obok. Westchnęłam i założyłam brązowe, zimowe buty na obcasie. Spojrzałam jeszcze w lusterko. Czarne legginsy, zielony, trochę za duży sweter i beżowy szalik. Chyba jest okej. Usiadłam na łóżku i spojrzałam na zegarek, który wisiał na ścianie. Była dziesiąta czterdzieści. Jeszcze tylko dziesięć minut. Wyciągnęłam telefon. Odblokowałam go i zaczęłam grać w jakąś gierkę. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Co? To już czas? Szybko zablokowałam telefon i schowałam go do kieszeni. Podeszłam do drzwi i otworzyłam je. Zaraz moim oczom ukazał się William. Uśmiechnęłam się i powiedziałam mu aby chwilę poczekał. Chłopak pokiwał głową na znak, że rozumie. Szybko weszłam do pokoju. Założyłam kurtkę i czapkę. Następnie chwyciłam dużą torbę w rękę, a mniejszą zarzuciłam na ramię. Wyszłam z pokoju i zamknęłam go na klucz, który to potem schowałam. Ruszyliśmy korytarzem przed siebie.
- Daj tą wielką torbę. Co będziesz dźwigać - usłyszałam głos chłopaka obok mnie.
- Nie trzeba. Przed akademią czeka już taksówka. Dam radę - powiedziałam tylko.
William jedynie westchnął. Mam niemalże stu procentową pewność, że wywrócił właśnie oczami. Jednak nie powiedział już nic. Po chwili wyszliśmy przed budynek. Tak jak mówiłam taksówka już na nas czekała. Podałam tą większą torbę kierowcy, który zaraz spakował ją do bagażnika. Wraz z Willem weszliśmy do samochodu, siadając na tylnych siedzeniach. Dość młody mężczyzna wrócił na miejsce przy kierownicy. Odpalił samochód. Ruszyliśmy w drogę.
~*~*~*~
Staliśmy na peronie gdzie za pięć minut ma się zjawić pociąg. Obok moich nóg stała torba. Po chwili maszyna zjawiła się. Chciałam chwycić mój bagaż jednak William ubiegł mnie. Spojrzałam na mnie. Jednak ten tylko się uśmiechnął. Westchnęłam i wywróciłam oczami. Weszliśmy do pociągu. Odnalazłam wolne miejsca. Usiadłam na jednym i pokiwałam ręką do Willa aby przyszedł tutaj. Zaraz stał obok mnie. Uniósł moją torbę i położył ją na półce nad nami. Następnie usiadł na miejscu obok mnie. Po chwili ruszyliśmy. Wtem z nudów postanowiłam wyciągnąć słuchawki. Otworzyłam torbę podręczną. Przeszukiwałam ją dobre kilka minut. No cóż... Tak już bywa jak wrzuca się tam mnóstwo niekoniecznie potrzebnych rzeczy. Jednak w końcu udało mi się. Wyciągnęłam białe słuchawki douszne. Następnie sięgnęłam po telefon. Podłączyłam do niego słuchawki. Włożyłam jedną do prawego ucha i spojrzałam na Willa.
- Chcesz? - zapytałam i pokazałam na słuchawkę w mojej ręce.
Chłopak uśmiechnął się i pokiwał twierdząco głową. Podałam mu ją, a ten włożył ją do ucha. Z powrotem zwróciłam swój wzrok na telefon. Odblokowałam go i weszłam w muzykę. Włączyłam w pierwszą lepszą playlistę. Chwilę potem postanowiłam także poszukać w torbie jakiś gum do żucia. Jednak nic takiego nie mogłam znaleźć. Natomiast w oczy rzuciło mi się coś innego. Kilka lizaków leżących na samym wierzchu torby. Uśmiechnęłam się do siebie i wyciągnęłam jednego. Odpakowałam go. Nagle poczułem lekki szturchnięcie. Spojrzałam na chłopaka obok. Patrzył na mnie "szczenięcym" wzrokiem i wysunął lekko dolną wargę. Eh... Co ja z nim mam. Westchnęłam i wyciągnęłam rękę z lizakiem w stronę Willa. Te nachylił się lekko i zadowolony chwycił go zębami. Puściłam patyczek i sięgnęłam po kolejnego lizaka. Tym razem dla mnie.
*godzinę później. Lotnisko w Dublinie*
Odebrałam moją torbę. Odwróciłam się i spojrzałam na ogromny tłum ludzi. Było ich tutaj na prawdę sporo. Wokół był ogólny gwar. Każdy coś krzyczał, przepychał się. Jak się spojrzało ponad tym tłumem można było zauważyć całkiem sporo uniesionych kartek i różnymi imionami oraz nazwiskami. Westchnęłam i tak jak wszyscy zaczęłam przepychać się do przodu. Po długich piętnastu minutach wydostałam się na zewnątrz. Rozejrzałam się wokół. Zaraz zauważyłam mego ojca stojącego z niewielką kartką. Na niej było napisane moje imię i nazwisko. Nabrałam powietrza i ciężko je wypuściłam. Powolnym krokiem ruszyłam w jego stronę. Bez słowa podałam mu mój bagaż. Ojciec zapakował go do bagażnika. Wsiadłam do samochodu na miejsce pasażera. Po chwili mój ojciec usiadł na swoim miejscu. Odpalił samochód. Ruszyliśmy w stronę mego rodzinnego miasta.
~*~*~*~
Święta minęły mi całkiem przyjemnie. Mimo, że wraz z rodzeństwem nie mieliśmy za dobrych kontaktów z rodzicami to daliśmy radę. Mogłam szczerze powiedzieć, że to były udane święta. Szczególnie cieszyłam się z tego, że udało mi się spędzić trochę czasu z Tiago, Harry'm i Trice. Potem w końcu wracam do akademii i znowu nie zobaczymy się przez długi czas. Jednak to było jedynie kilka dni. Samolot powrotny miałam w środę. To stanowczo za mało czasu. Chciałabym mieć go więcej. No ale cóż... Nic na to nie mogę poradzić... Te kilka dni minęło mi bardzo szybko. Zanim się obejrzałam nastała środa. Musiałam się już żegnać z rodziną. Czas wrócić do akademii.
*jakiś czas później. Londyn*
Wyszłam powolnym krokiem z lotniska. Rozejrzałam się wokół. Eh... Jaki tutaj gwar. Nie tylko na lotnisku. Wszędzie. Westchnęłam i spojrzałam na ekran telefonu. Miałam trochę ponad godzinę do mojego pociągu. Nie wiedziałam co mogłabym w tym czasie zrobić. Po chwili w moje oczy rzucił się jakiś niewielki most po drugiej stronie ulicy. Postanowiłam tam pójść. Ruszyłam na pasy. Poczekałam na zielone światło i przeszłam przez ulicę. Powolnym krokiem podeszłam do barierki. Me bagaże odłożyłam na ziemi obok moich stóp. Następnie oparłam się o barierkę plecami i położyłam na niej łokcie. Obserwowałam tych wszystkich wiecznie spieszących się ludzi. Mogliby czasami zwolnić. W pewnym momencie zauważyłam znajomą twarz. William. Niby mówiłam mu kiedy wracam. Jednak nie spodziewałam się, że przyjdzie tutaj. Uśmiechnęłam się i pomachałam do niego, opierając się bardziej o barierkę. Wtem chłopak też mnie zauważył. Widziałam jak odmachał mi i coś chyba wykrzyczał. Jednak nie usłyszałam nic przez to, że akurat jechało jakieś auto. Zaraz Will podszedł do pasów. Akurat miał zielone światło. Od razu przeszedł na drugą stronę ulicy. Tam gdzie ja stałam.
Kiedy chłopak znalazł się niedaleko uśmiechnęłam się i zostawiając bagaże ruszyłam w jego stronę. W końcu znaleźliśmy się obok siebie. Od razu przytuliłam Willa. Przez chwilę staliśmy tak, kołysając się lekko na boki. Jednak po kilku minutach odsunęłam się od niego. Szybko wróciłam po moje rzeczy i wraz z nimi podeszłam z powrotem do chłopaka.
- Co ty tutaj właściwie robisz? - zapytałam z uśmiechem.
Will? Sorry, że musiałaś tyle czekać... (Mam nadzieję, że nie zepsułam i uszłam z życiem xd)
- Nie ma muzyki - mruknęłam.
- Czepiasz się, ale zaraz coś się wymyśli - powiedział i zaczął nucić jakąś piosenkę. Po chwili jednak znowu się odezwał - Teraz lepiej?
- Hm... - udałam zamyślenie. - Nie jest idealnie, ale może być - mruknęłam.
William jedynie wywrócił oczami jednak zaraz uśmiechnął się. Ponownie zaczął nucić piosenkę. Powoli kołysaliśmy się na boki. Jego ręce znajdowały się na mojej talii. Natomiast swoje położyłem na karku Willa. Nasz taniec był spokojny. Piosenka jaką nucił chłopak świetnie do niego pasowała. Po kilku minutach wtuliłam się bardziej w Williama, a on swoje ręce przeniósł na moje plecy. Tańczyliśmy tak jeszcze przez jakiś czas. Will już kilka razy zmieniał piosenki jakie nucił. Jednak nie przeszkadzało mi to. Po chwili odsunęłam się od niego. Chłopak spojrzał na mnie nie rozumiejąc co się dzieje. Jego wzrok wyrażał jedno pytanie. "Zrobiłem coś nie tak?". Uśmiechnęłam się lekko. Podeszłam do łóżka, z którego zgarnęłam telefon. Następnie z szafki wyciągnęłam głośnik. Następnie ułożyłam wszystko na komodzie. Włączyłam oba urządzenia i połączyłam ze sobą. Weszłam w muzykę na telefonie i zaczęłam przeszukiwać moje utwory. Po chwili natrafiłam na ten idealny. Ten, którego szukałam. Uśmiechnęłam się pod nosem i włączyłam utwór "Katy Perry - Unconditionally". Muzyka rozbrzmiała w całym pokoju. Lekko ściszyłam głośnik aby nikt się nie doczepił i nie miał pretensji do mnie. Odwróciłam się i z uśmiechem podeszłam do Willa. Stanęłam przed nim i przez chwilę nic nie robiłam.
- Twoje nucenie było świetne... Jednak czas na coś szybszego - zaśmiałam się krótko.
Chłopak jedynie uśmiechnął się na moje słowa. Jeszcze bardziej się do niego zbliżyłam. Lewą ręką chwyciłam tą jego i lekko zgięte "wyciągnęłam" w bok. Prawą natomiast położyłam na ramieniu Willa. Chłopak drugą rękę położył na mojej tali. Na początku znowu zaczęliśmy się kołysać. Jednak po chwili zaczęłam robić kroki. To do przodu, to do tyłu, to na bok. Nie minęło wiele zanim złapaliśmy wspólny rytm. Kręciliśmy się wokół. W pewnym momencie William puścił mnie jedną ręką. Natomiast tą drugą wyciągnął przed siebie do góry. Kiwnął do mnie głową zachęcająco. Od razu zrozumiałam o co mu chodzi. Z lekkim uśmiechem obróciłam się wokół własnej osi i powróciłam do poprzedniej pozycji w jakiej tańczyliśmy. Kontynuowaliśmy nasze wcześniejsze ruchy. Potem jeszcze kilka razy powtórzyliśmy obroty. Przy chyba czwartym zachwiałam się. Po chwili straciłam równowagę i opadłam na łóżko za mną. Oczywiście ciągnąć za sobą Willa. Zaczęłam się śmiać. Mimo wszystkiego co się dzisiaj wydarzyło byłam szczęśliwa. Ten wieczór był wręcz idealny.
Nagle kątem oka zauważyłam poduszki, które leżały obok nas. W mojej głowie już rodził plan na niezłą zabawę. Szybko wyślizgnęłam się spod ciała chłopaka. Chwyciłam w ręce poduszką i z szerokim uśmiechem na ustach odwróciłam się w stronę Willa. Zanim zdążył się zorientować co się dzieje, zaczęłam ze śmiechem "bić" go poduszką. Po chwili ta pękła i pierze, którym była wypełniona, zaczęło latać po całym pokoju. W końcu Wiliam "ogarnął się". Spojrzał na mnie z charakterystycznym błyskiem w oczach. Zaraz rzucił się na mnie. Jedną ręką chwycił mnie w pasie, a drugą opierał się o łóżko. Pociągnął mnie wraz ze sobą to pozycji leżącej. Cały czas się śmiałam. Leżeliśmy tak przez chwilę. Ja na łóżku, a Will wisiał nade mną. Patrzyłam na niego uważnie. Na mojej twarzy malowała się poważna mina. Widziałam w oczach chłopaka lekki strach. Pewnie myśli teraz, że coś mi zrobił podczas gdy "powalał" mnie. Przez chwilę utrzymywałam jeszcze ten wyraz twarzy. Jednak potem uderzyłam go poduszką i zaśmiałam się. Podczas chwili kiedy Will był zdezorientowany, wyślizgnęłam się spod niego. Wstałam z łóżka. W mojej ręce nadal spoczywała poduszka. Natomiast na mojej twarzy malował się złośliwy uśmieszek. Wtem chłopak odniósł się i spojrzał na mnie, mrużąc oczy. Oboje byliśmy "gotowi" do ataku. Wtem usłyszałam czyiś donośny głos. Jednak nie mogłam rozpoznać tego co mówi. Niepewnie odłożyłam poduszkę i podeszłam do drzwi. Otworzyłam je i wychyliłam głowę na korytarz. Stała tam dyrektorka zarówno akademii, jak i stadniny.
- Dzisiaj mieliście bal. Jednak to nie oznacza, że cisza nocna nie obowiązuje. Jest już po dwudziestej trzeciej. Proszone jest aby każdy wrócił do swojego pokoju. Za dziesięć minut będzie to sprawdzane - usłyszałam jej donośny głos.
Westchnęłam i wróciłam do pokoju, zamykając drzwi za sobą.
- Chyba czas zakończyć zabawę. Dyrektora za dziesięć minut sprawdza czy każdy jest w swoim pokoju - mruknęłam niezadowolona... Tak świetnie się bawiłam przed jej przyjściem.
William westchnął. Powoli podniósł się z łóżka. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się krzywo.
- To... Do jutra? - zapytał.
- Taa... Kurcze! Zapomniałam! Jutro ani przez najbliższe dni nie będzie mnie. Jutro przed południem lecę do rodziny. Do Irlandii - powiedział z niepewną miną. - Chyba, że chcesz mnie odwieźć?
- Oczywiście. Kto inaczej będzie odpędzał twoje grono wielbicieli - powiedział z uśmiechem.
- Ostrzegam od razu. Jedziemy najpierw taksówką do pobliskiego miasteczka, a potem z niego wsiadamy w bezpośredni pociąg do lotniska w Londynie. Skąd to właśnie lecę do Irlandii - powiedziałam od razu.
- Nie ma sprawy - odpowiedział Will i wzruszył ramionami.
- No to skoro tak to przyjdź tutaj jutro o... Chwila... Jazda do miasteczka zajmie nam z dwadzieścia minut, potem do Londynu zajmie z pół godziny.... Czyli abym zdążyła na samolot o dwunastej muszę wyjechać stąd najpóźniej o jedenastej... - mamrotałam do siebie. Po chwili jednak odezwałam się do chłopaka. - Przyjdź jutro o dziesiątej pięćdziesiąt. Tak na wszelki wypadek.
- Okej. Nie ma sprawy. Będę na czas - powiedział.
- Dobra. A teraz idź już. Bo jeszcze oboje będziemy mieli problemy - szybko dopowiedziałam i zaczęłam ciągnąć chłopaka w stronę wyjścia.
- Aż tak bardzo chcesz się mnie pozbyć - zaśmiał się stojąc przy drzwiach.
- Boże... Idź już - powiedziałam i wywróciłam oczami.
Szybko otworzyłam drzwi i po prostu wypchnęłam za nie Willa. Chyba coś jeszcze mówił. Jednak zignorowałam to. Westchnęłam i podeszłam do komody. Wyłączyłam muzykę, która nadal leciała. Następnie zgarnęłam piżamę i poszłam do łazienki się umyć.
~*~*~*~
Latałam po całym pokoju, sprawdzając czy niczego nie zapomniałam. Po kilkunastu minutach stwierdziłam, że mam wszystko. Spojrzałam na średniej wielkości torbę leżącą na łóżku i drugą, o wiele mniejszą obok. Westchnęłam i założyłam brązowe, zimowe buty na obcasie. Spojrzałam jeszcze w lusterko. Czarne legginsy, zielony, trochę za duży sweter i beżowy szalik. Chyba jest okej. Usiadłam na łóżku i spojrzałam na zegarek, który wisiał na ścianie. Była dziesiąta czterdzieści. Jeszcze tylko dziesięć minut. Wyciągnęłam telefon. Odblokowałam go i zaczęłam grać w jakąś gierkę. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Co? To już czas? Szybko zablokowałam telefon i schowałam go do kieszeni. Podeszłam do drzwi i otworzyłam je. Zaraz moim oczom ukazał się William. Uśmiechnęłam się i powiedziałam mu aby chwilę poczekał. Chłopak pokiwał głową na znak, że rozumie. Szybko weszłam do pokoju. Założyłam kurtkę i czapkę. Następnie chwyciłam dużą torbę w rękę, a mniejszą zarzuciłam na ramię. Wyszłam z pokoju i zamknęłam go na klucz, który to potem schowałam. Ruszyliśmy korytarzem przed siebie.
- Daj tą wielką torbę. Co będziesz dźwigać - usłyszałam głos chłopaka obok mnie.
- Nie trzeba. Przed akademią czeka już taksówka. Dam radę - powiedziałam tylko.
William jedynie westchnął. Mam niemalże stu procentową pewność, że wywrócił właśnie oczami. Jednak nie powiedział już nic. Po chwili wyszliśmy przed budynek. Tak jak mówiłam taksówka już na nas czekała. Podałam tą większą torbę kierowcy, który zaraz spakował ją do bagażnika. Wraz z Willem weszliśmy do samochodu, siadając na tylnych siedzeniach. Dość młody mężczyzna wrócił na miejsce przy kierownicy. Odpalił samochód. Ruszyliśmy w drogę.
~*~*~*~
Staliśmy na peronie gdzie za pięć minut ma się zjawić pociąg. Obok moich nóg stała torba. Po chwili maszyna zjawiła się. Chciałam chwycić mój bagaż jednak William ubiegł mnie. Spojrzałam na mnie. Jednak ten tylko się uśmiechnął. Westchnęłam i wywróciłam oczami. Weszliśmy do pociągu. Odnalazłam wolne miejsca. Usiadłam na jednym i pokiwałam ręką do Willa aby przyszedł tutaj. Zaraz stał obok mnie. Uniósł moją torbę i położył ją na półce nad nami. Następnie usiadł na miejscu obok mnie. Po chwili ruszyliśmy. Wtem z nudów postanowiłam wyciągnąć słuchawki. Otworzyłam torbę podręczną. Przeszukiwałam ją dobre kilka minut. No cóż... Tak już bywa jak wrzuca się tam mnóstwo niekoniecznie potrzebnych rzeczy. Jednak w końcu udało mi się. Wyciągnęłam białe słuchawki douszne. Następnie sięgnęłam po telefon. Podłączyłam do niego słuchawki. Włożyłam jedną do prawego ucha i spojrzałam na Willa.
- Chcesz? - zapytałam i pokazałam na słuchawkę w mojej ręce.
Chłopak uśmiechnął się i pokiwał twierdząco głową. Podałam mu ją, a ten włożył ją do ucha. Z powrotem zwróciłam swój wzrok na telefon. Odblokowałam go i weszłam w muzykę. Włączyłam w pierwszą lepszą playlistę. Chwilę potem postanowiłam także poszukać w torbie jakiś gum do żucia. Jednak nic takiego nie mogłam znaleźć. Natomiast w oczy rzuciło mi się coś innego. Kilka lizaków leżących na samym wierzchu torby. Uśmiechnęłam się do siebie i wyciągnęłam jednego. Odpakowałam go. Nagle poczułem lekki szturchnięcie. Spojrzałam na chłopaka obok. Patrzył na mnie "szczenięcym" wzrokiem i wysunął lekko dolną wargę. Eh... Co ja z nim mam. Westchnęłam i wyciągnęłam rękę z lizakiem w stronę Willa. Te nachylił się lekko i zadowolony chwycił go zębami. Puściłam patyczek i sięgnęłam po kolejnego lizaka. Tym razem dla mnie.
*godzinę później. Lotnisko w Dublinie*
Odebrałam moją torbę. Odwróciłam się i spojrzałam na ogromny tłum ludzi. Było ich tutaj na prawdę sporo. Wokół był ogólny gwar. Każdy coś krzyczał, przepychał się. Jak się spojrzało ponad tym tłumem można było zauważyć całkiem sporo uniesionych kartek i różnymi imionami oraz nazwiskami. Westchnęłam i tak jak wszyscy zaczęłam przepychać się do przodu. Po długich piętnastu minutach wydostałam się na zewnątrz. Rozejrzałam się wokół. Zaraz zauważyłam mego ojca stojącego z niewielką kartką. Na niej było napisane moje imię i nazwisko. Nabrałam powietrza i ciężko je wypuściłam. Powolnym krokiem ruszyłam w jego stronę. Bez słowa podałam mu mój bagaż. Ojciec zapakował go do bagażnika. Wsiadłam do samochodu na miejsce pasażera. Po chwili mój ojciec usiadł na swoim miejscu. Odpalił samochód. Ruszyliśmy w stronę mego rodzinnego miasta.
~*~*~*~
Święta minęły mi całkiem przyjemnie. Mimo, że wraz z rodzeństwem nie mieliśmy za dobrych kontaktów z rodzicami to daliśmy radę. Mogłam szczerze powiedzieć, że to były udane święta. Szczególnie cieszyłam się z tego, że udało mi się spędzić trochę czasu z Tiago, Harry'm i Trice. Potem w końcu wracam do akademii i znowu nie zobaczymy się przez długi czas. Jednak to było jedynie kilka dni. Samolot powrotny miałam w środę. To stanowczo za mało czasu. Chciałabym mieć go więcej. No ale cóż... Nic na to nie mogę poradzić... Te kilka dni minęło mi bardzo szybko. Zanim się obejrzałam nastała środa. Musiałam się już żegnać z rodziną. Czas wrócić do akademii.
*jakiś czas później. Londyn*
Wyszłam powolnym krokiem z lotniska. Rozejrzałam się wokół. Eh... Jaki tutaj gwar. Nie tylko na lotnisku. Wszędzie. Westchnęłam i spojrzałam na ekran telefonu. Miałam trochę ponad godzinę do mojego pociągu. Nie wiedziałam co mogłabym w tym czasie zrobić. Po chwili w moje oczy rzucił się jakiś niewielki most po drugiej stronie ulicy. Postanowiłam tam pójść. Ruszyłam na pasy. Poczekałam na zielone światło i przeszłam przez ulicę. Powolnym krokiem podeszłam do barierki. Me bagaże odłożyłam na ziemi obok moich stóp. Następnie oparłam się o barierkę plecami i położyłam na niej łokcie. Obserwowałam tych wszystkich wiecznie spieszących się ludzi. Mogliby czasami zwolnić. W pewnym momencie zauważyłam znajomą twarz. William. Niby mówiłam mu kiedy wracam. Jednak nie spodziewałam się, że przyjdzie tutaj. Uśmiechnęłam się i pomachałam do niego, opierając się bardziej o barierkę. Wtem chłopak też mnie zauważył. Widziałam jak odmachał mi i coś chyba wykrzyczał. Jednak nie usłyszałam nic przez to, że akurat jechało jakieś auto. Zaraz Will podszedł do pasów. Akurat miał zielone światło. Od razu przeszedł na drugą stronę ulicy. Tam gdzie ja stałam.
Kiedy chłopak znalazł się niedaleko uśmiechnęłam się i zostawiając bagaże ruszyłam w jego stronę. W końcu znaleźliśmy się obok siebie. Od razu przytuliłam Willa. Przez chwilę staliśmy tak, kołysając się lekko na boki. Jednak po kilku minutach odsunęłam się od niego. Szybko wróciłam po moje rzeczy i wraz z nimi podeszłam z powrotem do chłopaka.
- Co ty tutaj właściwie robisz? - zapytałam z uśmiechem.
Will? Sorry, że musiałaś tyle czekać... (Mam nadzieję, że nie zepsułam i uszłam z życiem xd)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz