- Bądź tak miła i zaprowadź tam Nialla. Przy okazji, może go oprowadzisz? - spytał właściciel.
Dziewczyna spojrzała na niego niepewnie.
- Mam mało czasu - wybąkała bawiąc się słuchawkami.
Od razu było widać, że nie ma ochoty na oprowadzenie nowego.
- Jest sobota, a to nie potrawa długo - poklepał ją po ramieniu i odszedł, zostawiając nas samych. Dziewczyna włożyła ręce do kieszeni bluzy i spuściła wzrok na swoje buty. Zapadła cisza, bardzo niezręczna cisza, której cholernie nie znoszę.
- Chodź Niall, biuro wycieczkowe zaprasza na spacerek - odezwała się głęboko wzdychając.
Uśmiechnąłem się szeroko, jednak dziewczyna wciąż utrzymywała poważny wyraz twarzy. Ominęła mnie i ruszyła w stronę wyjścia.
Skierowała się w stronę stajni, a ja posłusznie podążyłem za nią. Zatrzymała się przy jednym z boksów i z małego haczyka zdjęła kantar z uwiązem, który po chwili mi podała.
Dziewczyna spojrzała na niego niepewnie.
- Mam mało czasu - wybąkała bawiąc się słuchawkami.
Od razu było widać, że nie ma ochoty na oprowadzenie nowego.
- Jest sobota, a to nie potrawa długo - poklepał ją po ramieniu i odszedł, zostawiając nas samych. Dziewczyna włożyła ręce do kieszeni bluzy i spuściła wzrok na swoje buty. Zapadła cisza, bardzo niezręczna cisza, której cholernie nie znoszę.
- Chodź Niall, biuro wycieczkowe zaprasza na spacerek - odezwała się głęboko wzdychając.
Uśmiechnąłem się szeroko, jednak dziewczyna wciąż utrzymywała poważny wyraz twarzy. Ominęła mnie i ruszyła w stronę wyjścia.
Skierowała się w stronę stajni, a ja posłusznie podążyłem za nią. Zatrzymała się przy jednym z boksów i z małego haczyka zdjęła kantar z uwiązem, który po chwili mi podała.
Ponownie wyszliśmy na zewnątrz i udaliśmy się na padok. Od razu zauważyłem Andorrę, która również mnie widząc podeszła bliżej.
- Cześć piękna - powiedziałem cicho głaszcząc ją po głowie.
Klacz zarżała radośnie i bez większych problemów dała założyć sobie kantar. Zaprowadziliśmy ją do boksu, na co wydała się trochę niezadowolona. Dopiero od jutra zaczynam treningi, poza tym po tej podróży statkiem, wciąż nie czuję się najlepiej.
Gdy Andorra była już w swoim boksie zrozumiałem, że nie zadałem dziewczynie jednego ważnego pytania.
- Jak masz na imię? - spytałem zamykając boks.
Dziewczyna podniosła na mnie wzrok, po czym ponownie spuściła go na swoje nogi.
- Charlotte, ale raczej mówią mi Charlie. - Uśmiechnęła się delikatnie.
- Ładnie - zaśmiałem się widząc jej lekkie zakłopotanie - Jeżeli nie chcesz mnie oprowadzać to nie musisz. Poradzę sobie, jestem dużym chłopcem.
- Yhm.. jasne. Jakbyś czegoś potrzebował to jestem u siebie, pokój 40.
Wiedziałem, że mówi to po prostu z grzeczności i w głębi duszy ma nadzieję, że jednak nie będę nic potrzebował. Jednak Niall Horan to upierdliwy dupek i na pewno będzie musiał skorzystać z propozycji.
Rozeszliśmy się do swoich pokoi. Wziąłem głęboki wdech, gdy zobaczyłem nawet nie ruszone walizki. Nienawidziłem się pakować, a co dopiero rozpakowywać. Niechętnie otworzyłem jedną z nich i zacząłem przekładać starannie złożone ubrania do szafki. Przerwało mi ciche pukanie do drzwi, w których po chwili pojawił się jakiś chłopak.
- Cześć, jesteś nowy, prawda?
- Tak - odpowiedziałem podchodząc do niego - Niall Horan.
- Luke Hemmings - zaśmiał się podając mi rękę.
~~~~
Resztę dnia spędziłem z Lukiem, który przedstawił mi jeszcze swoją dziewczynę i siostrę. Wiedziałem, ze skądś go kojarzę i okazało się, że jest piosenkarzem. Fajnie jest spotkać tu kogoś o podobnych zainteresowaniach, tylko jest mała różnica. On jest sławny, a o mnie nikt nie wie. Czy mi to przeszkadza? Chyba nie, po prostu lubię śpiewać, ale nie wiem, czy chciałbym zrobić karierę w tym kierunku.
Około godziny 19 poszliśmy w czwórkę na stołówkę. Kolacja była w formie szwedzkiego stołu, a wszyscy od razu rzucili się na zapiekanki. Zajęliśmy stolik przy oknie i zaczęliśmy rozmawiać.. w sumie to o wszystkim i o niczym.
- Jak nazywa się pole, na którym uprawia się magnesy? - spytał Luke.
- Pole magnetyczne - odpowiedziałem wywracając oczami - Musisz się bardziej postarać.
- Dobra, dobra. Daj mi chwilę - zaśmiał się - O! Już wiem! Jak nazywa się Księżyc z cyny?
Cholera. Tego nie wiem.
- Cynamoon! - krzyknął, na co wszyscy zaczęliśmy się głośno śmiać.
Po chwili patrząc bardziej w głąb stołówki, zauważyłem znajomą mi dziewczynę. Charlotte siedziała sama, przy najbardziej oddalonym stoliku. Zastanawiałem się przez chwilę, czy podejść i dotrzymać jej towarzystwa.. ale może ona tego nie chciała i specjalnie usiadła sama?
- Zaraz wrócę - powiedziałem do Luke'a.
Wstałem i udałem się w stronę Charlie.
- Mogę? - spytałem wskazując na krzesło.
Charlie? ;3
Klacz zarżała radośnie i bez większych problemów dała założyć sobie kantar. Zaprowadziliśmy ją do boksu, na co wydała się trochę niezadowolona. Dopiero od jutra zaczynam treningi, poza tym po tej podróży statkiem, wciąż nie czuję się najlepiej.
Gdy Andorra była już w swoim boksie zrozumiałem, że nie zadałem dziewczynie jednego ważnego pytania.
- Jak masz na imię? - spytałem zamykając boks.
Dziewczyna podniosła na mnie wzrok, po czym ponownie spuściła go na swoje nogi.
- Charlotte, ale raczej mówią mi Charlie. - Uśmiechnęła się delikatnie.
- Ładnie - zaśmiałem się widząc jej lekkie zakłopotanie - Jeżeli nie chcesz mnie oprowadzać to nie musisz. Poradzę sobie, jestem dużym chłopcem.
- Yhm.. jasne. Jakbyś czegoś potrzebował to jestem u siebie, pokój 40.
Wiedziałem, że mówi to po prostu z grzeczności i w głębi duszy ma nadzieję, że jednak nie będę nic potrzebował. Jednak Niall Horan to upierdliwy dupek i na pewno będzie musiał skorzystać z propozycji.
Rozeszliśmy się do swoich pokoi. Wziąłem głęboki wdech, gdy zobaczyłem nawet nie ruszone walizki. Nienawidziłem się pakować, a co dopiero rozpakowywać. Niechętnie otworzyłem jedną z nich i zacząłem przekładać starannie złożone ubrania do szafki. Przerwało mi ciche pukanie do drzwi, w których po chwili pojawił się jakiś chłopak.
- Cześć, jesteś nowy, prawda?
- Tak - odpowiedziałem podchodząc do niego - Niall Horan.
- Luke Hemmings - zaśmiał się podając mi rękę.
~~~~
Resztę dnia spędziłem z Lukiem, który przedstawił mi jeszcze swoją dziewczynę i siostrę. Wiedziałem, ze skądś go kojarzę i okazało się, że jest piosenkarzem. Fajnie jest spotkać tu kogoś o podobnych zainteresowaniach, tylko jest mała różnica. On jest sławny, a o mnie nikt nie wie. Czy mi to przeszkadza? Chyba nie, po prostu lubię śpiewać, ale nie wiem, czy chciałbym zrobić karierę w tym kierunku.
Około godziny 19 poszliśmy w czwórkę na stołówkę. Kolacja była w formie szwedzkiego stołu, a wszyscy od razu rzucili się na zapiekanki. Zajęliśmy stolik przy oknie i zaczęliśmy rozmawiać.. w sumie to o wszystkim i o niczym.
- Jak nazywa się pole, na którym uprawia się magnesy? - spytał Luke.
- Pole magnetyczne - odpowiedziałem wywracając oczami - Musisz się bardziej postarać.
- Dobra, dobra. Daj mi chwilę - zaśmiał się - O! Już wiem! Jak nazywa się Księżyc z cyny?
Cholera. Tego nie wiem.
- Cynamoon! - krzyknął, na co wszyscy zaczęliśmy się głośno śmiać.
Po chwili patrząc bardziej w głąb stołówki, zauważyłem znajomą mi dziewczynę. Charlotte siedziała sama, przy najbardziej oddalonym stoliku. Zastanawiałem się przez chwilę, czy podejść i dotrzymać jej towarzystwa.. ale może ona tego nie chciała i specjalnie usiadła sama?
- Zaraz wrócę - powiedziałem do Luke'a.
Wstałem i udałem się w stronę Charlie.
- Mogę? - spytałem wskazując na krzesło.
Charlie? ;3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz