Strony

poniedziałek, 2 stycznia 2017

Od Hayden do Thomas'a

Nie mogę przyzwyczaić się do pogody panującej w Londynie. Co prawda jestem tu tylko od jakiś 3 dni i już zdążyłam ją znienawidzić. Mama uparła się, że zanim wyjadę do akademii spędzimy razem kilka dni w Londynie. Omega od wczoraj już tam jest i muszę przyznać, że cholernie obawiam się tego jak zniosła podróż. Rozmawiałam z właścicielem, zaczął mnie uspokajać i zapewnił, że wszystko jest w porządku, ale ja i tak się o nią martwię.
Dzisiaj jest bardzo zabiegany dzień. Szczerze? Wolałabym już być w tej akademii, niż siedzieć tu z moją mamą i siostrą. Zaczynała mnie denerwować nadopiekunczość rodzicielki oraz nagłe zainteresowanie moją osobą. Heh. Chociaż zauważyła, że jednak ma dwie córki. Nigdy nie miałam jej za złe, że większą uwagę poświęcała Willow, w końcu ona jest młodsza ode mnie i bardziej potrzebowała bliskiego kontaktu z matką. Kogo ja próbuję oszukać? Harley Jennings, nosząca również tytuł mojej mamy, zawsze miała moje potrzeby na dalszym planie. Nawet, gdy dowiedziała się, że mam bulimię, że się okaleczam, że popadam w depresję miała to za przeproszeniem w dupie. Dawała mi tylko pieniądze na moje "zachcianki", a reszta jej nie obchodziła. Najbliższą mi osobą była moja babcia ( od strony taty ). To ona chciała mi pomagać, zawsze mnie wysłuchała, przychodziła na moje zawody i występy. Jednak.. zmarła już jakieś półtora roku temu, teraz nie mam nikogo.
Biorąc głęboki wdech wstałam z łóżka i podeszłam do ogromnego okna. Widok.. był piękny, jednak ten deszcz ze śniegiem psuł cały krajobraz. Usiadłam na parapecie i podłączyłam głośnik do telefonu. Włączyłam jedna z moich ostatnio ulubionych piosenek: Black Veil Brides - Goodbye Agony. Gdy głos Biersack'a rozniósł się po pokoju oparłam głowę o ścianę i starałam się jakoś "zrelaksować". Nawet nie usłyszałam, że ktoś wchodzi do pokoju. Dopiero, gdy poczułam dłoń na ramieniu podskoczyłam i ściszyłam muzykę.
- Skarbie - odezwała się mama - Za 10 minut wyjeżdżamy.
- Nie mieliśmy jechać jutro? - zmarszczyłam brwi.
- Tak, ale dzwonił właściciel i Omega zaczęła szaleć. Boi się i nie pozwala nikomu podejść do siebie.
Jej było obojętne co się dzieje w tym momencie z moją klaczą. Jej było wszystko obojętne!
- Okej.
Nie miałam ochoty z nią dużej rozmawiać. Jeszcze tylko chwila i wyjedziemy z tego hotelu, ja zostanę w Anglii, a mama i Willow wrócą do Australii. Wyłączyłam muzykę i zaczęłam zbierać swoje bagaże. O dziwo moja "kochana" siostrzyczka mi w tym pomogła i po krótkiej chwili siedziałam już w samochodzie.
Mama wsiadła za kierownicę, a moja siostra na siedzeniu obok kierowcy. Gdy zaczęła włączać swoją ulubioną muzykę ( co oczywiście robiła mi na złość, bo wiedziała, że jej nie lubię ) miałam ochotę wyskoczyć z samochodu.
- Przelałam ci pieniądze na konto - mruknęła mama.
- Dzięki - odpowiedziałam szybko podłączając słuchawki do telefonu.
- Jest tam trochę więcej, pomyślałam, że może chciałabyś zrobić sobie w końcu ten tatuaż.
Co? Czy ja dobrze słyszę?
- Co powiedziałaś?
- Starczy ci nawet na kilka, chociaż ja nie wiem jak oni się z tym cenią. Moją zgodę masz, pieniądze masz, a pewnie w tym mieście jest jakiś salon tatuażu, czy coś.
Może i bym skakała z radości i dziękowała jej, gdyby nie fakt, że po prostu chce udawać dobrą mamusię. Później będzie się chwalić, że dała córeczce pieniądze na jej wymarzony tatuaż.. ugh..
~~
- Do zobaczenia córeczko. - Uśmiechnęła się mama wsiadając z Willow do auta.
Tak! Kurwa! Tak! Wolność!
Porozmawiała chwilę z właścicielem, jednak chyba nawet nie słuchała co do niej mówił. Tak cholernie się cieszę, że choć trochę od nich odpocznę. Pewnie nie będzie dzwonić zbyt często, jeżeli w ogóle kiedykolwiek zadzwoni. Wtargałam swoje bagaże do wnętrza akademika i odebrałam klucz do pokoju numer 52. No cóż. Muszę przyznać, że nie jest tu tak źle jak myślałam, że będzie. Wręcz przeciwnie, jest bardzo ładnie.
Rzuciłam walizki na podłogę i jak najszybciej chciałam zobaczyć się z Omegą. Przerwał mi dzwonek telefonu. Ciekawe, czy to mama.
Gdy wyjęłam komórkę z kieszeni zobaczyłam coś czego się nie spodziewałam "David". Niechętnie wcisnęłam zieloną słuchawkę.
- Co? - Spytałam ostro.
- Chciałem się zapytać co u ciebie, możemy się spotkać.
- Nie mam czasu na takich cipeuszy jak ty. Poza tym trzy dni temu wyjechałam z Sydney. - Wywróciłam oczami.
Chłopak mówił coś jeszcze, ale nawet go nie słuchałam tylko zbiegłam na dół po schodach o mało się nie przewracając o własne nogi. Gdy byłam przed stajnią rozłączyłam się.  Ten cipeusz myśli, że każda dziewczyna na niego leci, a.. cóż, niestety się myli. Ze mną nie ma takich zabaw, nie pozwolę sobie na takie traktowanie. Jeżeli myślał, że polecę na jego durne teksty to się grubo mylił. Potrząsnęłam głową chcąc pozbyć się niepotrzebnych w tym momencie myśli i weszłam do stajni. Od razu zauważyłam wystającą z boksu głowę Omegi. Podbiegłam prędko do klaczy i zaczęłam głaskać ją po głowie.
- Cześć gwiazdeczko. - Uśmiechnęłam się.
Konie były jedynymi istotami na świecie ( no dobra, jeszcze kilka innych zwierząt ) dla których zawsze byłam miła i darzyłam je ogromną miłością i czułością. Fakt, traktuję ludzi z wzajemnością, ale tak czy siak z natury jestem wredną osobą.
Kilka boksów obok usłyszałam ciche przekleństwa. Podeszłam, żeby sprawdzić, czy coś się stało. W boksie zastałam jakiegoś chłopaka próbującego założyć ogłowie, podczas gdy koń unosił wysoko głowę uniemożliwiając mu to. Pewnie był początkujący, bo zwierzę i tak było wyjątkowo spokojne, więc doświadczona osoba bez problemu by to zrobiła.
Dobra, może spróbujmy pokazać się z tej milszej strony.
- Hej, może ci pomóc? - Spytałam delikatnie się uśmiechając.

Thomas?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz