Strony

niedziela, 15 stycznia 2017

Od Charlotte CD Nialla

Przesiadywanie samej w stołówce szybko weszło mi w nawyk. Po nałożeniu jedzenia na talerz zawsze wędrowałam w tym samym kierunku, stolik stał się "mój". Choć z początku czułam na sobie ciekawskie spojrzenia innych uczniów Morgan, zaskoczonych faktem, że ktoś woli posiedzieć sam, po kilku dniach przyzwyczaili się do mojego widoku. Tym większe było moje zdziwienie, kiedy podszedł do mnie Niall, facet, którego znałam z wcześniejszego oprowadzania.
- Mogę? - wskazał na krzesło, znajdujące się na drugim końcu stołu, a ja uniosłam brwi, szukając na jego twarzy jakiegoś śladu, świadczącego, że robi sobie ze mnie żarty. Jeśli dobrze pamiętałam, wcześniej siedział, gdzie indziej, w otoczeniu sporej grupki. Kto wie, czy nie grali w butelkę, a to było jego wyzwanie.
- Chyba nikt tam nie siedzi - mruknęłam sarkastycznie, przewracając oczami. 
- Dzięki - uśmiechnął się, siadając.
- Tak dla pewności... - odezwałam się po chwili, wbijając w niego badawcze spojrzenie i krzyżując ręce. - ...Nie pomyliłeś stolików? Twój koleżka Hemmings siedzi gdzie indziej.
Przez chwilę wpatrywał się we mnie z lekkim zdziwieniem. 
- Nie. Tu chciałem się znaleźć - wydawał się niewzruszony moim oschłym tonem. Większość NORMALNYCH ludzi wolała pogadać z typowymi śmieszkami, aniżeli takimi osobami jak ja. Z Horanem z pewnością jest coś nie tak. Nie wiedziałam tylko co.
Na chwilę zapadła dość niezręczna cisza, a ja wręcz czułam, że zaraz palnę coś o pogodzie. Z opresji uratował mnie dzwonek, dlatego zgarniając torbę, udałam się do swojego pokoju. 
Widok jaki tam zastałam sprawił, że najchętniej wróciłabym do stołówki, nawet do tego lekko irytującego blondyna, byleby tego nie widzieć. Po podłodze walały się kartki papieru, które w niczym nie przypominały swojej pierwotnej formy. Poślinione kulki były dosłownie wszędzie, a pośród całego pobojowiska siedział Jeffrey. Szczeniak machał ogonem, sprawiając wrażenie zadowolonego ze swojej pracy.
Nie pozostało mi nic innego jak wziąć się do sprzątania, a następnie przygotować do treningu. Na szczęście dziś była lekcja westernu, stylu, który od zawsze uwielbiałam. Było to dla mnie dużą motywacją, toteż nie minęło pół godziny, a ja już byłam w stajni i czyściłam Fridee. Klacz zasnęła podczas pielęgnacji, a mnie jak zwykle to rozczuliło. Konie uczone do stylu angielskiego zazwyczaj były dość nerwowe, a w western riding są samodzielne i wyluzowane. 
Po rozgrzewce, trener nakazał nam przejechać parkur tak, jak startowalibyśmy w konkursie. Nie kazał nam wykonywać niczego trudnego, ograniczając się do poziomu Green Than Grass
Wyciągniętym galopem popędziłam przez środek. Roll back na lewo wyszedł idealnie i zanim się spostrzegłam, gnałyśmy z powrotem. Potem roll back na prawo, a sliding stop również wyszedł mi nieźle. Klacz przez równe dziesięć sekund stała nieruchomo, jakby nic jej nie obchodziło, ale czułam, że jest w pełni skoncentrowana. Przy spinie w prawo liczyłam razem z nią i po czwartym obrocie zatrzymałam ją w miejscu.
- Dobra dziewczynka - mruknęłam.
Cztery i pół obrotu w lewo, by zatrzymać się twarzą do trenera. Następnie koła na lewą nogę. Pamiętałam, co zawsze powtarzał mi Hayden, bardziej doświadczony ode mnie w westernie. Szaleńczym tempem przefrunęliśmy pełne koło, a potem ciche "easy" wystarczyło, by Fridee wyhamowała i przeszła w spokojny lope. Kiedy chciałam przyspieszyć, wysunęłam rękę nieco do przodu i znów wystrzeliłyśmy jak z procy. Speed control, czyli przejście z szybkiego galopu w wolny, wyszedł nam świetnie. Po lotnej zmianie nogi, połówce i szybkim kole na lewo w pełnym galopie, usiadłam głębiej w siodle i krzyknęłam "whoa!". Klacz zatrzymała się w obłoku ziemi, wzbitej ślizgającymi się tylnymi kopytami.
Jak się spodziewałam, trener pochwalił nas za poprawny przejazd. Większości grupy również poszło nieźle, a po treningu każdy był zadowolony. Po odniesieniu uprzęży, zajęłam się Fridee. Przez te kilka dni poświęciłam jej niewiele czasu, dlatego chcąc jej to wynagrodzić, zostałam w jej boksie. Zerknąwszy w bok, zauważyłam jasną czuprynę Nialla, który również zajmował się swoim koniem. Po chwili, chłopak odwrócił się w moją stronę, ale na szczęście zdążyłam wrócić do czyszczenia klaczy. Tak dla niepoznaki.

Niall?
Za wszelkie błędy w opisie przejazdu przepraszam. Posługuję się wiedzą książkową, która jest dość uboga.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz