Dygnęłam niezgrabnie, wciąż trzymając w rękach talerz z parującym spaghetti i ostrożnie usiadłam na krześle. Niepewnie spróbowałam sosu pomidorowego, rzadko spotykało się porządną, prawdziwie włoską pastę, dlatego wolałam najpierw spróbować odrobiny.
- Jest niezłe - mruknęłam zaskoczona, zanurzając widelec z większą pewnością. Zazwyczaj sos był albo zbyt słodki, albo bez smaku. Tutaj czuło się świeże pomidory i mozzarellę. Gdyby dodano trochę więcej bazylii, danie byłoby jeszcze lepsze.
- Zjadłabyś nawet jeśli by takie nie było - zażartował, wcinając swoją porcję.
- Tak wspaniałego jedzenia nie da się zepsuć - kopnęłam go pod stołem, niezbyt mocno, ale tak by poczuł. - Chociaż mojemu bratu pewnie by się udało, to kompletne beztalencie. Mamy rodzinną knajpkę w centrum Florencji, gotowanie to nasza rodzinna tradycja, a ten ma trudność z przygotowaniem jajecznicy. Czasami zastanawiam się czy nie jest adoptowany, ale kiedyś natknęłam się na jego książeczkę i czarno na białym jest, że jesteśmy spokrewnieni - paplałam radośnie, a gdy zdałam sobie sprawę, że nie daję dojść do głosu Max'owi, przymknęłam się, spuszczając wzrok na jedzenie.
- W takim razie jeśli już porwiesz mnie do Włoch, nauczywszy mnie wcześniej języka oczywiście... - zaczął, przyglądając mi się swoimi błyszczącymi oczami. Poczułam, że palą mnie policzki, dlatego zakryłam twarz włosami. - Koniecznie muszę spróbować potraw z twojej rodzinnej restauracji.
- Pfff, chciałbyś - uśmiechnęłam się na powrót. - Nie mam zamiaru cię toczyć po tych tysiącach schodów. Samo wciśnięcie cię przez te małe drzwi, byłoby niewykonalne.
- Zostawiłabyś mnie tam? - udał obrażonego, a ja powstrzymałam parsknięcie.
- Oczywiście, że tak. Stan moich nóg jest ważniejszy.
- Zapamiętam to - wycelował we mnie widelec, grożąc żartobliwie. - Jeśli kiedyś nie będziesz mogła iść o własnych nogach, nie myśl sobie, że będę cię niósł.
~~*~~
Odłożyłam książkę na półkę i omiotłam wzrokiem swój pokój. Panował w nim względny porządek, który bardzo mnie usatysfakcjonował. Przesadna czystość byłaby przejawem pedantyzmu, a bałagan niechlujstwa. Tak było w porządku. Słysząc pukanie do drzwi, pospieszni je otworzyłam, witając kolegę uśmiechem i zapraszając do środka.
- Dobra, którego działu nie rozumiesz? - usiadłam obok niego, wpatrując się w niego wyczekująco.
Max? :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz