Strony

sobota, 24 lutego 2018

Od Imanuelle C.D. Zaina

Zaśmiałam się cichutko przy jego słyszalnym niezadowoleniu, ponieważ głośno westchnął i mruknął coś pod nosem.
- No tak, przy twojej ruchliwości - wymruczałam - i  t e m p e r a m e n c i e - uśmiechnął się i oblizał usta - to musiało być dla ciebie okropne przeżycie...
- No miałem wtedy już jakieś osiemnaście lat... - zaczął, ale mu przegrało.
- O więc musiało to być wręcz drastyczne dla twoich koleżanek - odparła, a on się zaśmiał.
- Jakoś zadawałem sobie radę - pokręciłam głową i przyspieszyłam. - Ej no! Imany!
- Nie gadam z... - złapał mnie za ramię i odwrócił do siebie.
- No z kim? Z kim nie gadasz dziewczyneczko? - pochylił się do mnie.
- Z takimi dupkami jak ty - mruknęłam mu prosto w oczy.
- Lubię te oporne - na jego twarzy pojawił się chytry uśmieszek, a po chwili objął moje usta swoimi, językiem wymuszając, aby wpuściła go między moje wargi. Po długim pocałunku, odsunął się ode mnie na kilka milimetrów. - Dalej jestem dupkiem?
- Nadal. Jednak świetnie całującym dupkiem - uśmiechnęłam się.
- Przepraszam.
- Wybaczam - tym razem to ja go pocałowałam, obejmując jego policzki moimi małymi dłońmi. - Wracajmy do domu, dobrze? Wolę nas bez tony ubrań, które izolują nas od siebie - puściłam mu oczko. Ruszyliśmy więc dalej, trzymając się za ręce.
- Więc... ty potrafisz jeździć na łyżwach? - zapytał, jakby chcąc przełamać ciszę, która na chwilę zapadła między nami. Pokiwałam głową.
- Tak. Przez jakiś rok co najmniej, ćwiczyłam jazdę figurową i właśnie tam poznałam, moją przyjaciółkę, którą akurat moja rodzina nie za bardzo lubi, oprócz wujka rzecz jasna, czyli Anastasię. Wujek ją uwielbia za jej poczuje humoru i rezolutność. Reszta... cóż... Chodzi o to, że poznałam ją w zwykłej drużynie. Nie jest z naszej sfery. Zresztą nie chciałam ćwiczyć z ludźmi z tamtego otoczenia, ponieważ tam nie było życia, nie było uczucia, nie było zabawy i radości z tej jazdy, a tego w tym szukałam - opowiedziałam mu to w wielkim skrócie, delikatnie się uśmiechając na wspomnienie przyjaciółki.
- Czyli widzę u ciebie to wszystko prawie kończy się na braku akceptacji ze strony rodziny - mruknął.
- Tak, może to dlatego, ze ja zawsze chciałam być inna, chciałam być wolna i normalna, a przynajmniej próbować taką  być. A prawda jest taka, ze ty będąc sławnym jesteś normalniejszy ode mnie, bo mnie ograniczają jakieś durne zasady, które przestrzega zdecydowana mniejszość ludzi na tym świecie.
- Mocne słowa - uniósł brwi.
- Może nieprawdziwe?
- Chciałbym odpowiedzieć tak - westchnął.. - Ale nie martw się, zrobimy tak, że to będzie możliwe. Naszym celem będzie abyś ty była szczęśliwa, najszczytniejszy cel na świecie - powiedział i mnie pocałował.
Nie minęło pewnie nawet pięć minut, kiedy już znaleźliśmy się na posesji Zaina. Ucieszył mnie ten widok. Wreszcie będziemy mogli się wyciągnąć gdzieś na łóżku, w ciepełku. Ledwo zdjęłam kurtkę, a ten napalony dzieciak objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie.
- A pływać pani potrafi? - zapytał, szepcząc mi do ucha. Nie powiem, skutecznie włączał tym moją wyobraźnię. Zastanowiłam się nad tym, co ten chłopak ze mną robi...
- Potrafi pani - odparłam chichocząc.
- To niech pani idzie się przebierze, a później, pójdzie o tam - wskazał ręką. - Za schodami są takie ładne, zdobione, szklane drzwi. Niech pani tam przyjdzie. Tylko proszę wybrać ładny strój.
- Lubi pan bikini?
- Kocham - pocałował moją szyję, a ja po chwili się wyrwałam i pobiegłam na górę. Wyciągnęłam z samego dna walizki czarne, troszkę okrojone bikini. Cieszyłam się w tym momencie, że jednak zdecydowałam się wziąć ten strój, pomimo że strasznie się wahałam uważając, że nie przyda mi się tutaj. Zwinęłam aksamitny szlafrok i cichutko zeszłam na dół, ponieważ byłam boso. Kiedy weszłam do wspomnianego przez niego pomieszczenia. Było ono zaciemnione, okna zostały szczelnie zasłonięte, panował półmrok rozpraszany przez żółtawe światełka wzdłuż barierki kamiennych schodów, po których schodziłam oraz wokół sofy w oddali, oraz kilku leżaków. Dopiero kiedy zeszłam na dół, w odbiciu wody zauważyłam, że do sufitu były podłączone światełka, które wyglądały dosłownie jak niebo. Uśmiechnęłam się. Jak mógł pokazać mi to miejsce dopiero teraz? Jednak kiedy zobaczyłam go wyłaniającego się z wody, jakieś dwa metry ode mnie, kiedy zobaczyłam jego mokre czarne włosy, tatuaże, po których spływała woda wiedziałam. Po prostu dobry, romantyczny moment wybrał spryciarz.
- Zapraszam panią do siebie - odparł, siadając na krawędzi basenu. Zdjęłam szlafrok i rzuciłam go na sofę, po czym podeszłam do bruneta i usiadłam obok, zanurzając stopy w ciepłej wodzie. Spojrzał na mnie i szepnął tylko ciche "Woow". Moja dłoń powędrowała na jego policzek, jego dłoń na moją talię, przyciągając mnie do niego, do jego mokrego ciała. Dziwne uczucie zimna, w tym momencie mi nie przeszkadzało, po chwili siedziałam na jego udach. Nadal byliśmy połączeni w namiętnym pocałunku.
- Wystawiasz mnie na próbę - westchnął, łapiąc oddech. Uśmiechnęłam się.
- Myślę, że nie potrwa to długo - szepnęłam. - Widzisz... czasami my kobiety widzimy więcej, widzimy dalej... Ale dziś chcę cię całować, chcę cię czuć blisko i chcę wypić z tobą szampana - odparłam, a on mnie pocałował, tym razem krótko.
- Akurat wszystko to przewidziałem blondyneczko - zaśmiał się, a ja z nim.
 Woda okazała się naprawdę ciepła, tak, jak myślałam. Dawno nie pływałam, więc to była dla mnie chwila miłego rozluźnienia. Świetnie się bawiłam, kiedy zaczęliśmy nurkować, a później kiedy Zain zaczął mnie całować pod wodą. Później długo rozmawialiśmy, leżąc na dwóch leżakach, niedaleko wbudowanego w ścianę kominka, okręceniu ciepłymi, ogromnymi, białymi ręcznikami. Chciał widzieć o mnie dosłownie wszystko. Zadawał mi dużo pytań, a ja chętnie dzieliłam się z nim wspomnieniami i przeróżnymi wspomnieniami. Zauważyłam nawet, że w międzyczasie zdążyły mi wyschnąć włosy.
W końcu zdecydowaliśmy się pójść na górę i tam kontynuować, przy kolejnym kominku i tym razem winie, bo szampan jakoś w międzyczasie nam wyparował. Usadowiłam się naprzeciwko ognia, opierając się o fotel, a Zain pochylił się i cmoknął mnie w sam czubek głowy.
- Poczekaj tu na mnie słońce, pójdę po to wino i po jakieś suche koce, dobrze? - pokiwałam głową ku jemu uśmiechowi, po chwili zniknął. Siedziałam spokojnie patrząc w ogień i słuchając trzasku drewna, kiedy dało się słyszeć dźwięk mojego dzwoniącego telefonu. Nadal miałam go w kurtce, więc podreptałam, do przedpokoju. Nie zdążyłam odebrać, więc oddzwoniłam na nieznany numer.
~ To ja Imanuelle - po drugiej stronie odezwał się wujek Peter. Zdziwiło mnie, że dzwoni z innego numeru.
- Coś się stało? - zapytałam. - Coś wiesz, prawda?
~ Niestety to prawda. Zaistniała sytuacja zmusza nas do zmiany planów i to natychmiastowo. Ścigają cię. Ścigają nas, musisz zmienić numer i dzwoń tylko na ten, jasne?
- Tak - odparłam automatycznie. Nie pytałam. Kiedyś tata przed śmiercią powiedział mi, że może wystąpić kiedyś taka sytuacja i że mam ufać wujkowi, bo tylko wujek będzie przy mnie. Wtedy zaświtało mi coś w głowie. - Wujku?
~ O co chodzi?
- Myślisz, że to oni podpalili nasz dom? Moja babcia? - zapytałam, ale odpowiedziała mi cisza. Czyli tak myślał. - Nie odpowiadaj. Mów dalej.
~ Nie wyciekły żadne twoje zdjęcia z Zainem, więc nie widzą o nim, nie będą go szukać. Masz to skończyć i zniknąć - te słowa ścisnęły mnie za gardło. "Masz z tym skończyć" pokrywało się ze słowami ojca "Masz mu ufać i robić wszystko, co ci powie, tylko tak przeżyjesz". Ale ja nie chcę tak żyć. - Dziecko... wiem, że to boli. Widziałem jak na niego patrzysz, ale od tego zależy też jego życie. Wszystko się skończy i to odbudujesz, ale teraz nie możesz zostawić mu nawet skrawka nadziei, żeby cię nie szukał. Rozumiesz?
- Rozumiem - odparłam cicho. Co innego miałam zrobić? Walczyć? Walczyć z człowiekiem... kobietą, która mogła być w stanie spalić swojego syna i jego rodzinę? Jeśli mam to zrobić, jeśli mam walczyć, to wolę to zrobić sama z wujkiem, im mniej ofiar, tym lepiej.
~ Musisz dostać się na najbliższe lotnisko i w możliwie jak najmniejszą ilość lotów, znaleźć się w Szanghaju.
- Dlaczego tam?
~ Bo to trzydziesto-ośmio milionowe miasto i mamy tam człowieka, który nam pomoże - odparł, po chwili dalej kontynuując. - Najdalej za dwa dni masz tam być, pieniądze pobierz w Austrii i płać gotówką.
- Wiem, wiem. Idę się spakować i będę pisać, tak?
~ Idź. Kocham cię.
- Ja ciebie też wujku - odparłam i rozłączyłam się. Wytarłam łzę spływającą mi po policzku. Czy ja płaczę? Od kiedy? Ja nie potrafię... a mimo to wytarłam tę łzę. Podreptałam na górę do sypialni. Złapałam za ciepłe ubrania i od razu się przebrałam. Później zaczęłam się szybko pakować, składając ubrania i rzucając je do środka. Muszę skończyć. Muszę to zrobić z kamienną twarzą. Muszę go zranić, aby mnie nie szukał. Spojrzałam w odbiciu moich oczu, w lusterku na stoliku w rogu pokoju.Musisz Imanuelle.
- Miałaś na mnie czekać na dole słońce! - usłyszałam za sobą. O nie, nie, nie, nie! - Słońce? Co... c-co ty robisz?
- Wiesz... wtedy na basenie jak mówiłam, że to nie potrwa długo i widzimy dalej... - wyprostowałam się i powoli odwróciłam. Spojrzałam mu w oczu. - Nie możemy być razem. To nie ma przyszłości i teraz jasno to widzę.

Zain?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz